Wojna między PO a SLD
"To już nie jest walka o głosy, to wojna polsko-polska między PO a SLD". Takie głosy słychać było wczoraj wśród polityków Sojuszu - informuje "Polska The Times".
To reakcje po tym, jak Grzegorz Schetyna powiedział, że nie przeprosi przewodniczącego SLD za to, iż nazwał go politycznym handlarzem.
W co gra Grzegorz Schetyna? W to samo co PiS. Bo zarówno partia Donalda Tuska, jak i partia Jarosława Kaczyńskiego chcą zdobyć poparcie elektoratu lewicowego ponad głową szefa Sojuszu - uważa gazeta.
Waldy Dzikowski, wiceprzewodniczący klubu PO, w rozmowie z "Polską" mówi, że politycy Platformy nie będą decydować się na polityczne targi z Napieralskim. "Oferta polityczna i kontrakty powinny być zawierane z wyborcami, a nie liderami partii" - mówi. Ale po chwili dodaje, że są skłonni rozmawiać o kwestiach in vitro, parytetów i waloryzacji rent i emerytur.
Bronisław Komorowski ogłosił wczoraj, że planuje w 2012 roku wyjście wojsk z Afganistanu. Co ciekawe, takimi deklaracjami politycy Platformy pośrednio przystają na warunki, jakie postawił im lider SLD, oferując w zamian poparcie ich kandydata.
"Nie będziemy spełniać żadnych warunków lewicy. Mamy przygotowane swoje rozwiązania i będziemy je realizować, a to, że są blisko stanowiska lewicy, to pomoże nam przyciągnąć jej elektorat w wyborach prezydenckich" - mówi Dzikowski. I przekonuje, że partii Tuska daleko do koniunkturalizmu.
Jednak politycy SLD twierdzą, że Platformie za to blisko jest to rozgrywania wewnątrz Sojuszu. A tam polityków nieprzychylnych Napieralskiemu nie brakuje i ci - zamiast szefa SLD - mogą udzielić oficjalnego poparcia marszałkowi Sejmu.
Wczoraj Wojciech Olejniczak zadeklarował, że zagłosuje na Bronisława Komorowskiego. Politycy SLD przekonują, że na podobny ruch zamierza zdecydować się Ryszard Kalisz. Ale dla partii Donalda Tuska obaj politycy to tylko płotki.
Więcej o tym dzisiejszym wydaniu "Polska The Times".
INTERIA.PL/PAP