Wildstein wkracza na Woronicza
Najpierw obejrzy, jak funkcjonuje telewizja, potem przejdzie do zmian programowych. - Do TVP będą przychodzili najlepsi - zapowiada. Od wczoraj nowym szefem telewizji publicznej jest Bronisław Wildstein. Dla wielu to człowiek PiS i dowód na upolitycznienie telewizji publicznej.
53-letni dziennikarz i prawicowy publicysta dość jednoznacznie kojarzony z partią braci Kaczyńskich, w PRL działacz podziemia, w III RP znany głównie z osławionej już "listy Widsteina" zastąpił na stanowisku kierownika TVP Jana Dworaka. - Najpierw zobaczę, co należy zrobić. Świat się zmienia, to i program będzie się zmieniał. Będą przychodzili najlepsi, inni będą odchodzili - zapowiedział na gorąco tuż po swojej nominacji Wildstein.
Wildstein...
Nowy szef telewizji w latach 70. był studentem filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. W tym czasie współzakładał krakowski Studencki Komitet Solidarności, współpracował też z KOR-em. Po studiach wyjechał do Francji, gdzie był m.in. korespondentem Radia Wolna Europa. Gdy wrócił, został szefem publicznego Radia Kraków.
Był sekretarzem redakcji w "Życiu Warszawy", a następnie został zastępcą Tomasza Wołka w "Życiu". Współpracował z tygodnikiem "Wprost", którego publicystą jest dziś ponownie. Wildstein był również felietonistą miesięcznika "Nowe Państwo", a do końca zeszłego roku publicystą "Rzeczpospolitej".
W 2001 roku Wildstein doprowadził do ujawnienia tajnego współpracownika SB o pseudonimie "Ketman", którym okazał się dziennikarz "Gazety Wyborczej", Lesław Maleszka (prywatnie - przyjaciel Wildsteina z okresu studiów), inwigilujący działania Studenckiego Komitetu Solidarności w Krakowie. Wildstein przez lata dążył również do ujawnienia kulis śmierci innego swojego przyjaciela - krakowskiego studenta Stanisława Pyjasa.
...i "lista Wildsteina"
Nowy szef TVP został zwolniony z "Rzeczpospolitej" po tym, jak wyniósł z IPN listę wielu tysięcy nazwisk, m.in. tajnych współpracowników i funkcjonariuszy służb specjalnych PRL, osób pokrzywdzonych i tych, które służby wytypowały do ewentualnej współpracy.
"Lista Wildsteina" to nazwa, jaką nadano wspomnianemu spisowi imion, nazwisk i sygnatur. Wyniesienie z IPN katalogu danych wywołało w kraju falę emocji. Listę rozpowszechniono wśród mediów, a potem upubliczniono ją w internecie.
Wildstein wyniósł listę z IPN, bo - jak sam mówił - chciał odblokować lustrację. Sprawa ta wywołała wielki wstrząs społeczny i medialną wrzawę. Nie wzruszyła natomiast praktycznie sceny politycznej, poza tym, że była wykorzystywana przez różne strony do ataków na IPN i jego ówczesnego prezesa, Leona Kieresa. Zaraz po upublicznieniu listy, zaczęła ona być postrzegana jako wykaz agentów, mimo zdecydowanych zaprzeczeń jej sprawcy i wbrew ujawnianym faktom.
Akcja z listą spowodowała zwolnienie Wildsteina z "Rzeczpospolitej" oraz jego krytykę przez różne środowiska. W obronie publicysty wystąpiła grupa polityków, publicystów i artystów.
Szef niezależny czy człowiek PiS?
Jak się okazało szum medialny wokół Wildsteina, nie wyłączając jego krytyki oraz zwolnienia z "Rz", nie wyszedł mu na złe. Wczoraj Rada Nadzorcza Telewizji Polskiej wybrała go na stanowisko szefa TVP.
W zarządzie telewizji publicznej mają się też znaleźć: Sławomir Siwek, Wojciech Reszczyński, Marcin Bochenek i Piotr Gaweł. Sławomir Siwek był posłem PC, Wojciech Reszczyński to założyciel radia WAWA. Do zarządu TVP wysunęła go LPR. Marcin Bochenek jest kierownikiem PR i Komunikacji Wewnętrznej TVP. Piotr Gaweł zasiadał w poprzednim zarządzie.
Czego można spodziewać się po Wildsteinie i jego ekipie? Czy dotychczasowy prawicowy publicysta może być bezstronny? - To jest znany i bardzo dobry dziennikarz. A kto mógłby być lepszym prezesem telewizji publicznej, po prezesie Kwiatkowskim, związanym z SLD i po Janie Dworaku, byłym członku PO, niż właśnie ktoś tak niezależny jak Bronisław Wildstein? - mówi rzecznik PiS, Adam Bielan.
Bezstronność i niezależność Wildsteina wymieniają w PiS na pierwszym miejscu wśród jego zalet. Inne opcje polityczne są nieco innego zdania, a nowego szefa TVP uznają za człowieka PiS, w dodatku bardzo konfliktowego.
INTERIA.PL/PAP