Ustawa antyplastikowa trafiła do Sejmu. Nawet pół miliona zł kary za jej złamanie
Do Sejmu trafiła ustawa, która zabrania wprowadzania do obrotu między innymi patyczków higienicznych, sztućców, talerzy i słomek wykonanych z tworzyw sztucznych. Kto to zrobi, może wkrótce zapłacić nawet pół miliona złotych kary. Urzędy będę mogły też ukarać za brak informacji na produkcie, że jest z tworzywa sztucznego albo za brak alternatywnych do tworzyw sztucznych opakowań. - Kary wydają się drakońskie - komentuje w rozmowie z Interią ekonomista Rafał Mundry.

W czwartek sejmowa komisja ochrony środowiska zajęła się pierwszym czytaniem ustawy, która do polskiego prawa ma wprowadzić założenia tzw. dyrektywy plastikowej, nazywanej też dyrektywą SUP - single use plastics. Chodzi o zmniejszenie wpływu na środowisko jednorazowych produktów z tworzyw sztucznych.
Projekt zmiany w ustawie o obowiązkach przedsiębiorców w zakresie gospodarowania niektórymi odpadami przewiduje, że do obrotu nie będzie wolno wprowadzać wykonanych z tworzyw sztucznych: patyczków higienicznych, sztućców, talerzy, słomek, mieszadełek do napojów, patyczków do mocowania balonów, pojemników na żywność wykonanych z polistyrenu ekspandowanego oraz wykonanych z tego samego tworzywa pojemników i kubków na napoje.
Warto nadmienić, że Rada Ministrów przyjęła projekt 20 grudnia 2022. Termin na wdrożenie zapisów dyrektywy upłynął 3 lipca 2021, a więc Polska zajmuje się ustawą z półtorarocznym opóźnieniem. Oprócz naszego kraju z przyjęciem unijnych przepisów zwleka tylko Estonia.
Ustawa wymienia też produkty, które przedsiębiorcy będą musieli oznaczyć informacją o zawartości tworzyw sztucznych oraz ich szkodliwym wpływie na środowisko. To podpaski, tampony, chusteczki nawilżane, kubki na napoje oraz wyroby tytoniowe z filtrami z tworzyw sztucznych.
Kto zapłaci za śmieci? Branża tytoniowa protestuje
Kolejnym, dodatkowym obowiązkiem dla producentów będzie pokrycie kosztów zbierania odpadów powstałych z produktów jednorazowych. W tym przypadku ustawa wymienia: pojemniki oraz paczki i owijki na żywność, pojemniki na napoje do trzech litrów, kubki na napoje i lekkie, plastikowe torby. Ustawa wskazuje też na producentów wyrobów tytoniowych.
Ci ostatni zwracają uwagę, jakie realnie będą musieli ponieść koszty sprzątania niedopałków. - Nie zgadzamy się na to, żeby koszty, które mamy ponieść za sprzątanie, były nieproporcjonalne, wyjątkowo duże, mogę powiedzieć, że niesprawiedliwe - mówiła na posiedzeniu komisji Magdalena Włodarczyk, reprezentująca Krajowe Stowarzyszenie Przemysłu Tytoniowego.
Zwróciła uwagę na ocenę skutków regulacji, zgodnie z którą branża tytoniowa zapłaci rocznie za sprzątanie od 23 do 69 milionów złotych.
Z kolei Maciej Babczyński z organizacji pracodawców Business Centre Club mówił o środkach, jakie branża tytoniowa już wnosi do budżetu państwa.
Niestety muszę przyznać, że w naszej ocenie stanowi to kolejny quasi podatek dla branży
Odpowiadał im dyrektor w departamencie gospodarki odpadami Ministerstwa Klimatu i Środowiska. - Padły konkretne kwoty, które obciążają branżę tytoniową. Brzmią bardzo groźnie, mówi się o dwudziestu kilku milionach. Zwróćmy uwagę, o czym mówimy z punktu widzenia konsumenta. Maksymalnie w ustawie jest zapisany próg 3 groszy za paczkę - odpowiadał Robert Chciuk.
Rzeczywiście w ustawie pojawia się zapis, że dla danych przedsiębiorców wyliczenie nastąpi w odniesieniu do "masy albo liczby wprowadzonych do obrotu" produktów, a maksymalne stawki opłaty to 20 groszy za 1 kilogram wprowadzonych do użytku produktów z tworzyw sztucznych i 3 grosze za jedną sztukę produktu.
- Z jednej strony firmy, przedsiębiorstwa owszem, mogą to wziąć na siebie. Natomiast formalnie będzie okazja do podwyżki cen - komentuje w rozmowie z Interią ekonomista Rafał Mundry. - Mnie bardzo trudno sympatyzować z producentami papierosów, sam nie palę, więc, można powiedzieć, jestem obiektywny bardziej lub mniej, natomiast tak naprawdę po to jest akcyza - zaznacza.
Koszty, jeżeli zostaną "przerzucone" na konsumentów, nie wydają się duże. Zakładając, że ktoś pali paczkę papierosów dziennie, to przy 3 groszach za produkt, w skali roku powinien zapłacić dodatkowe 10 złotych.
To raczej kwestia producentów. Natomiast będą mogli i będą mieli usprawiedliwienie, żeby to przerzucić na odbiorcę, czyli palacza
- Tak naprawdę ciężko tutaj bić w tarabany, że opłata jest wysoka i uderzy po kieszeni palaczy. To raczej kwestia producentów. Natomiast będą mogli i będą mieli usprawiedliwienie, żeby to przerzucić na odbiorcę, czyli palacza - podkreśla Mundry.
Nowe przepisy i nowe kary dla przedsiębiorców
Podczas posiedzenia komisji Jakub Safjański z Konfederacji Lewiatan zwracał uwagę na kary wymienione ustawie. W art. 40a i b ustawa wskazuje na trzy kategorie kar administracyjnych.
- Od 500 do 20 000 złotych zapłacą ci, którzy między innymi nie będą pobierać opłat od konsumentów na cele wymienione w ustawie, nie będą prowadzić ewidencji wydanych produktów albo nie zapewnią opakowań z materiałów alternatywnych do tworzyw sztucznych. Zapis dotyczy przedsiębiorców prowadzących jednostki handlu detalicznego, hurtowego lub gastronomiczne;
- od 10 000 do 500 000 złotych zapłacą ci, którzy wprowadzą do obrotu zakazane produkty albo nie przekażą środków na kampanie edukacyjne, co dotyczy producentów wykorzystujących tworzywa sztuczne w wyrobach tytoniowych oraz producentów chusteczek nawilżanych i balonów;
- od 10 000 do 100 000 złotych zapłacą ci, którzy między innymi nie umieścili na produktach informacji o szkodliwości tworzyw sztucznych.
Safjański podał przykład, że kara zostanie nałożona np. za brak informacji o zawartości tworzyw sztucznych na kubkach.
O tym, jak duża kara zostanie nałożona, będą decydowali, w zależności od zakresu kompetencji, wojewódzki inspektor Inspekcji Handlowej lub wojewódzki inspektor ochrony środowiska, którzy mają uwzględniać "stopień szkodliwości naruszenia, rodzaj, zakres i okres trwania naruszenia oraz dotychczasową działalność podmiotu".
Różne podmioty społeczne w uwagach do projektu apelowały o obniżenie kar. Ministerstwo wszystkie te uwagi odrzuciło, argumentując, że "sankcje muszą być skuteczne w egzekwowaniu prawa".
Kary wydają się drakońskie. Natomiast urzędy rzadko sięgają po najwyższe kwoty. Raczej jeżeli to jest recydywa, jeżeli to się wielokrotnie powtarza. Ale rzeczywiście będzie to miało dość mocny czynnik odstraszający
- Kary wydają się drakońskie, natomiast urzędy rzadko sięgają po najwyższe kwoty. Raczej jeżeli to jest recydywa, jeżeli to się wielokrotnie powtarza. Ale rzeczywiście będzie to miało dość mocny czynnik odstraszający - komentuje Mundry.
Ekonomista zwraca też uwagę, że np. w przypadku zakazu handlu w niedzielę wysokość kary za złamanie przepisu ustalono na kwotę od 1000 do 100 000 złotych. - To nie jest tak, że każdy dostanie 100 tysięcy na dzień dobry. To będzie kara w zależności od wielkości, obrotu i szkodliwości. Wszystko zależy od tego jak organy państwa będą je stosować - mówi dalej i dodaje, że w początkowym okresie złamanie przepisów może wynikać z braku świadomości ich obowiązywania.
- Aczkolwiek po to też się przedsiębiorstwo prowadzi, żeby mieć i trzeba mieć świadomość prawną. Natomiast kary wydają się bardzo duże - podsumowuje Rafał Mundry.
Ostatecznie komisja środowiska zdecydowała, by skierować projekt do procedowania w podkomisji ds. monitorowania gospodarki odpadami. Posiedzenie odbędzie się 15 lutego. Następnie, do 6 marca komisja ma przedstawić sprawozdanie z prac.