Podkreślił, że w PiS nie ma rozłamu, tylko "problem wewnętrznej debaty" i wprowadzenia "równowagi między przywództwem a kolegialnością" w kierowaniu partią. W sobotę Radio Zet podało nieoficjalnie, że kilkunastu "związanych z Kazimierzem Marcinkiewiczem" posłów PiS ma przejść do klubu PO i że jest to "efekt" sobotniego spotkania Marcinkiewicza z kandydatem na premiera Donaldem Tuskiem w Wielkiej Brytanii. Tusk i Marcinkiewicz temu zaprzeczają. - To absolutne bzdury - powiedział dzisiaj Marcinkiewicz. Jak podkreślił "z żadnym z polityków PiS nie rozmawiał od wielu tygodni, ani osobiście, ani przez telefon". - Pomysł, jakobym miał organizować rozłam w PiS jest bardzo przewrotny - podkreślił. Pytany, czy w PiS jest grupa polityków związana z nim, Marcinkiewicz podkreślił, że mimo, iż ma w PiS wielu przyjaciół, którzy - ma nadzieję - nadal nimi pozostaną, "to w żaden sposób nie uczestniczy już w życiu politycznym PiS". Podobnie zareagował Tusk. - Być może powinienem tutaj udawać, że stoi jakaś kolejka zainteresowanych posłanek i posłów, ale to nieprawda - przynajmniej ja nic o tym nie wiem. Ani my nie rozmawiamy, ani takich zgłoszeń nie mamy. Uważam, że polityce zdecydowanie lepiej szukać porozumienia z konkurentami, partnerami, dla jakiś spraw, niż próbować ich osłabić poprzez tego typu akcje - powiedział w radiu RMF FM lider PO. Sprawa stanie jednak zapewne na niedzielnym posiedzeniu komitetu politycznego PiS, który, jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP, ma zebrać się o godz. 19. Komitet ma zająć się m.in. wyborem kandydata tej partii na stanowisko wicemarszałka Sejmu. Ta sprawa może być polem starcia dwóch partyjnych nurtów: polityków związanych z dawnym Porozumieniem Centrum i popierających - jak nieoficjalnie mówią - na wicemarszałka Sejmu kandydatury takich polityków jak Przemysław Gosiewski, Krzysztof Putra czy Zyta Gilowska z osobami określającymi się jako "zwolennicy zmian w sposobie kierowania partią", którzy w roli wicemarszałka widzieliby raczej Kazimierza Michała Ujazdowskiego. W ocenie jednego z polityków tej drugiej grupy informacja o wyjściu z PiS grupy posłów nie pojawiła się przypadkiem. Jak powiedział jeszcze w sobotę polityk PiS pragnący zachować anonimowość, przeciek może pochodzić z PiS i być "grą na wypchnięcie" z partii grupy posłów opowiadających się za zmianami. W jego ocenie, "grupa centralistycznych" polityków PiS wolałaby po prostu, aby grupa reformatorska z partii odeszła, bo wtedy nie stanowiłaby dla nich zagrożenia. - To wiadomość z krainy fantastyki, dlatego że nie ma w PiS grupy Kazimierza Marcinkiewicza i nie ma kwestii podziału w PiS. Jest problem swobodnej debaty wewnętrznej w PiS-ie, a nie jakichkolwiek politycznych transferów - powiedział z kolei odnosząc się do doniesień o rozłamie w PiS Ujazdowski, który otwarcie mówi o potrzebie wewnętrznej debaty w partii. Według niego, w PiS jest "problem dyskusji o strategii partii w przyszłości i o mechanizmie wewnętrznym działania partii". - W moim osobistym przekonaniu mechanizm ten powinien polegać na równowadze między przywództwem a kolegialnością i wewnętrzną wolnością w PiS- ie - zaznaczył Ujazdowski. - Każda duża partia polityczna potrzebuje wewnętrznej dyskusji jak wody do swojego życia i rozwoju - podkreślił. Ujazdowski zaprzeczył, jakoby chodziło o jakikolwiek kwestie personalne. - W żadnym wypadku nie chodzi o roszczenia o charakterze personalnym czy też o stanowiska w partii i parlamencie, chodzi o dyskusję dotyczącą mechanizmu wewnętrznego, ona powinna się toczyć na forum instytucji partyjnych - podkreślił. Zaznaczył też, że swoje zdanie na temat koniecznych zmian w funkcjonowaniu PiS wypowie najpierw na forum komitetu politycznego partii i klubu parlamentarnego. Pytany, czy odejście związanych z nim polityków z PiS jest możliwe, zaznaczył: "Nasza polityka zawsze polegała na pracy nad kształtem polityki PiS-u i jego wewnętrznym reformowaniu". Nieoficjalnie wiadomo, że do grupy zwolenników "zmian w funkcjonowaniu PiS" należy trzech z czterech wiceprezesów PiS: oprócz Ujazdowskiego także Ludwik Dorn i Paweł Zalewski. Czwarty wiceprezes, sekretarz stanu w Kancelarii Premiera Adam Lipiński ocenił w sobotę że informacja o rozłamie w PiS jest "mało prawdopodobna". Według niego, choć można by w PiS-ie wskazać grupę polityków dawniej związanych z Marcinkiewiczem, to nie sądzi on, aby zdecydowali się oni na wyście z klubu PiS i wstąpienie do PO, bo oznaczałoby to dla nich "skazanie się na cztery lata na polityczną marginalizację".