Do skandalicznego zachowania posła Grzegorza Brauna w Sejmie doszło we wtorek 12 grudnia. Polityk wziął, a następnie uruchomił gaśnicę proszkową, aby za jej pomocą zgasić świece chanukowe. Jednym z licznych świadków zdarzenia była lekarka Magdalena Gudzińska-Adamczyk. Kobieta starała powstrzymać posła, a ten skierował w jej stronę strumień proszku z gaśnicy. "Pan Braun powiedział do mnie, że ja i tacy jak ja to wstyd i że nie jestem kobietą" - przekazała. Atak Grzegorza Brauna w Sejmie. Poszkodowana kobieta trafiła do szpitala Po opuszczeniu budynku Sejmu kobieta straciła przytomność i trafiła do szpitala. "Dziś czuję się już lepiej, ale wciąż nie mogę mówić. Porozumiewam się za pomocą SMS-ów" - napisała w konwersacji z "Faktem". Pytana o możliwe wyciągnięcie konsekwencji wobec posła przyznała, że na razie o tym nie myślała, ponieważ musi skupić się na swoim samopoczuciu. "Zaostrzyła mi się przewlekła choroba i najpierw muszę zająć się swoim zdrowiem" - dodała. Wspomniała także, że czeka ją diagnostyka okulistyczna, więc możliwe, że pojawią się kolejne skutki ataku Brauna. Magdalena Gudzińska-Adamczyk przekazała, że jako lekarka "miała do czynienia z osobami chorymi psychicznie czy po zażyciu substancji psychoaktywnych", jednak poseł wyglądał zupełnie inaczej niż takie osoby. "Nie miałam poczucia, że ktoś jest w szale (...) W oczach tego człowieka widziałam tylko nienawiść" - stwierdziła. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!