"Janusz podzielił moją ocenę Platformy, która już dawno odeszła od swoich korzeni i celów politycznych, które przyświecały liderom zakładającym PO w 2001 r. Nie może być tak, że jedyną rzeczą, która przyciąga wyborców do PO, jest to, że nie jest PiS-em. Przypominam, że Andrzej Olechowski i ja mówimy o tym od kilkunastu miesięcy" - zaznacza Piskorski. Według niego, zauroczenie partią Tuska mija. Teraz ludzie zaczynają pytać: co rząd zrobił przez ostatnie cztery lata? "Jeżeli premier zapowiedział przeprowadzkę do Sejmu i wielką ofensywę, to wygląda to na kolejny napompowany propagandowy balon, z którego powoli uchodzi powietrze. Rząd działa tak: skoro nie mamy co powiedzieć ani nie wprowadzamy żadnych zmian, to przynajmniej mieszajmy łyżką w kubku herbaty bez cukru. Bardziej słodko nie będzie, ale przynajmniej będzie wrażenie, że premier i rząd starają się" - ocenia szef SD. Zapytany, jak odebrał wywiad Andrzeja Halickiego dla "Polski", w którym mówił m.in. o lizusach otaczających premiera, Piskorski odpowiada: "Wywiad był charakterystyczny dla tej grupy polityków Platformy Obywatelskiej. Andrzej Halicki w momencie kiedy zebrał się na szczerość, powiedział tak naprawdę to, co wszyscy wiedzą: Donald Tusk bywa małostkowy i mściwy. Potrafi być bezwzględny i upokarzać swoich współpracowników i przyjaciół. To oczywiste, że nie jest człowiekiem wolnym od klakierów i podlizuchów różnej maści, którzy mu przyklasną, cokolwiek by tylko powiedział." Zdaniem rozmówcy gazety, Halicki od momentu wejścia do PO był wykorzystywany przez Tuska do eliminowania ludzi, którzy partię zakładali. "To bardzo charakterystyczne dla tego grona ludzi" - akcentuje Piskorski. Pytany, kto jest w grupie klakierów, odpowiada: "Oprócz Halickiego grupę stanowili Schetyna, Drzewiecki, Grupiński. To dwór, który otaczał lidera, pieścił go i przytulał, dzięki czemu uzyskiwał wpływ na jego decyzje". Pełny tekst wywiadu z Pawłem Piskorskim publikuje dziś "Polska The Times".