Mieczysław Sienicki z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie poinformował, że sekcja zwłok kobiety i dziecka wykonana zostanie w Zakładzie Medycyny Sądowej Collegium Medicum w Krakowie. Jak wyjaśnił, po wypompowaniu wody ze zbiornika, w którym znajdowały się ciała, na dnie studni znaleziony został telefon komórkowy kobiety, a także zapiski dotyczące wizyt lekarskich jej dziecka. - Co istotne, w domu odnaleziony został też list napisany pismem ręcznym, w którym tłumaczy ona motywy swojego zachowania. Z jego treści wynika, że kobieta jest w depresji, gdyż obawia się, iż jej synek może być w przyszłości osobą niepełnosprawną, z czym ona nie może się pogodzić - powiedział prokurator. Gnojnik: Rodzina próbowała skontaktować się z kobietą - Do tej pory, w toku wykonanych czynności, nie ujawniono żadnych okoliczności, które mogłyby wskazywać, że do śmierci matki i dziecka przyczyniły się inne osoby, osoby trzecie. Oczywiście śledztwo trwa i szczegółowo badane będą wszelkie możliwości - doprecyzował prok. Sienicki. Dodał, że z relacji osób bliskich wynika, iż we wtorek w domu rodziny przebywała matka kobiety; w późniejszych godzinach wrócili tam też mąż i brat zmarłej, którzy próbowali skontaktować się z nią telefonicznie. Zaniepokojeni brakiem kontaktu zaczęli rozglądać się po posesji. - Zajrzeli do studni i zobaczyli odzież kobiety. Powiadomiono policję. Ustalono, że tam znajdują się zwłoki - wskazał prokurator. Tragedia w Gnojniku. Prokuratura: Możliwe samobójstwo rozszerzone Jak podkreślił Sienicki, "najbardziej prawdopodobną wersją jest samobójstwo rozszerzone - to, że kobieta razem z dzieckiem skoczyła do studni". Doprecyzował, że zbiornik, w którym odnaleziono ciała, był zamykany na drzwiczki. - Zresztą (pozostawiony przez kobietę) list tłumaczy motywy tej tragedii rodzinnej, bo trzeba powiedzieć, że jest to rodzaj tragedii. Kobieta nie poradziła sobie psychicznie z tą sytuacją - podsumował prokurator. O znalezieniu zwłok 40-latki i jej dziecka pisały we wtorek m.in. portale lokalne.