24 maja Ringier Axel Springer Polska - wydawca "Newsweeka" - rozwiązał umowę z Tomaszem Lisem w trybie natychmiastowym, nie podając przyczyn tej decyzji. Na gorąco również sam Lis nie chciał komentować powodów swojego odejścia. Pojawiły się jednak medialne doniesienia, że może chodzić o mobbing lub inne negatywne zachowania dziennikarza w stosunku do swoich podwładnych. Teraz Wirtualna Polska opisuje relacje pracowników "Newsweeka", którzy z Lisem mieli okazję współpracować. "W ciągu ostatnich kilku tygodni rozmawialiśmy z kilkudziesięcioma osobami" - zaznacza wp.pl. Wszyscy opisują zachowania Lisa, które - według autora artykułu - mogą mieć cechy mobbingu. Relacje są anonimowe. Tomasz Lis miał wyśmiewać pracowników. "Były okropne kawały o gejach" Jak opisuje wp.pl, Tomasz Lis miał m.in. wyśmiewać wygląd lub ubiór jednego z dziennikarzy oraz pozwalać sobie na wulgarne i seksistowskie odzywki. "Były też okropne kawały o gejach" - opowiada jeden z redaktorów. Z relacji ekipy "Newsweeka" wynika, że pracowali oni w ciągłym strachu. "Szef chętnie i często mówi, że jak się komuś nie podoba, to może wyp********". Współpracownicy opisują także Tomasza Lisa jako "mściwego". "Pamiętam, jak Ryszard Holzer (sekretarz redakcji 'Newsweeka' - red.) powiedział kiedyś w gronie redaktorów, że czuje się mobbingowany. Szef wyszedł, trzaskając drzwiami, przez trzy dni się do nikogo nie odzywał, a potem w rozmowach z nami nie ukrywał, że się na Rysiu zemści. Poczekał kilka lat i rzeczywiście pozbył się go: wprawdzie nie mógł go wyrzucić, bo Rysiek był w wieku przedemerytalnym, ale przeniósł go do Forbesa. I był z tego bardzo dumny. Powtarzał, że jest mściwy i ma długie ręce". Kolegia z Tomaszem Lisem. "Płakałam, miałam atak paniki" Najgorszym momentem dla członków redakcji miały być kolegia, podczas których omawiano poprzedni numer i planowano kolejne wydanie. "Każda propozycja artykułu, który w jakiś sposób dotyczy praw kobiet, jest wyszydzana i odrzucana z komentarzem w rodzaju: "w dupie wam się przewraca" - opisuje pracownica "Newsweeka". "Oszczędzałam siły, zwłaszcza że i tak często po rozmowie z szefem z trudem powstrzymywałam łzy. Albo płakałam. Raz na szczególnie okropnym kolegium miałam atak paniki, ale bałam się prosić o pomoc, więc wyszłam z sali" - brzmi fragment pisemnego zgłoszenia jednej z pracownic "Newsweeka". "Jego wypowiedzi na kolegium byłyby szokujące dla czytelników. Wizerunek, który pokazywał na zewnątrz, nijak się ma do tego, co my widzieliśmy na co dzień" - mówi jeden z byłych dziennikarzy "Newsweeka". Podwładni zgłaszali firmie negatywne zachowania naczelnego. Pierwsze takie zgłoszenie miało wpłynąć do RASP w 2018 roku. Czytaj także: Zagadkowe odejście Tomasza Lisa Lis o zarzutach: Kategorycznie zaprzeczam Tomasz Lis zaprzecza wszelkim zarzutom. "Żadne wyszydzanie wyglądu czy ubioru nie miało miejsca, bo - poza wszystkim - są to kwestie, które zupełnie mnie nie interesują. Równie kategorycznie zaprzeczam, by dochodziło do gnębienia, prześladowania czy zastraszania kogokolwiek" - brzmi fragment komentarza Tomasza Lisa przesłanego Wirtualnej Polsce. "Nie jest prawdą, że "część pracowników informowała mnie, że była mobbingowana". W październiku 2018 roku po serii maili z TVP Info do pracowników naszej firmy z pytaniem o moje ewentualne zachowania mobbingowe, sam zwróciłem się do firmy o wszczęcie w tej sprawie postępowania wyjaśniającego. Po czterech miesiącach poinformowano mnie, że komisja nie stwierdziła żadnych moich zachowań mobbingowych" - twierdzi Lis.