Tajne spotkanie Tuska z Millerem
Donald Tusk szuka wsparcia u Leszka Millera. W czwartek obaj premierzy spotkali się w wielkiej tajemnicy. Jak dowiedział się DZIENNIK, Miller radził szefowi rządu, jak powinien ułożyć sobie napięte relacje z prezydentem Lechem Kaczyńskim.
Rozmowa odbyła się w cztery oczy i trwała około godziny. Choć spotkanie było oficjalne, bo odbywało się w gabinecie premiera, otoczone jest jednak tajemnicą. O spotkaniu nie mieli pojęcia współpracownicy Tuska. Nie wie o nim na przykład nic minister Julia Pitera. "Byłam wczoraj w kancelarii prawie cały dzień. Ale nic nie wiem o spotkaniu. Nie widziałam tam Millera" - mówi zdziwiona Pitera. I dodaje: - To dziwne, że jeżeli do spotkania doszło, to nikt z pracowników kancelarii o tym nie mówił. Przecież Miller jest rozpoznawalny i jeśli był w kancelarii, to na pewno ktoś go musiał widzieć.
W spotkanie nie chce wierzyć poseł PO Janusz Palikot. - To niemożliwe. Znam pana premiera. Nie wierzę, że spotkał się z panem Millerem, bo niby po co? - pyta Palikot.
Jednak fakt, że do spotkania Tuska z Millerem doszło, potwierdza szef kancelarii premiera Tomasz Arabski. - W kancelarii premiera pan premier Donald Tusk spotkał się z panem Leszkiem Millerem - mówi DZIENNIKOWI Arabski. Zaznacza jednak, że rozmowa odbyła się w cztery oczy i żadnych szczegółów nie zna.
Dość enigmatycznie o spotkaniu mówi też Miller. Były premier przyznaje jedynie, że rozmawiał z Tuskiem o bieżącej sytuacji politycznej. Politycy rozmawiali też o relacjach między premierem Tuskiem a prezydentem Lechem Kaczyńskim. Miller opowiadał Tuskowi o swoich szorstkich relacjach z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, kiedy Miller był premierem.
I to właśnie spór z Pałacem Prezydenckim jest tym, co łączy Tuska z Millerem. Otwarty konflikt między premierem a Lechem Kaczyńskim trwa od kilku tygodni. Najpierw poszło o kandydaturę Radosława Sikorskiego na szefa MSZ. Później pojawiły się kolejne spory w kwestii polityki zagranicznej. I choć w środę prezydent spotkał się z premierem, by załagodzić nieco sytuację, różnice w kwestiach zagranicznych pozostały.
W podobnej sytuacji, w jakiej jest dziś Tusk, był kiedyś Miller. Jako premier też miał otwarty konflikt z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. I też chodziło głównie o politykę zagraniczną. W ostatnim czasie rozstrzygała się kwestia tego, kto ma pojechać 13 grudnia na szczyt do Lizbony, by podpisać unijny traktat reformujący: Tusk czy Kaczyński. Pojadą obaj, ale traktat podpisze premier.
Podobnie było, gdy Polska przystępowała do Unii. Tuż przed szczytem w Atenach w kwietniu 2003 r., na którym miał być podpisany traktat akcesyjny, do ostrego sporu doszło pomiędzy premierem Millerem a prezydentem Kwaśniewskim o to, kto ma tam pojechać, i kto ma podpisać dokument. W rezultacie pojechali obaj, ale to Miller podpisał traktat.
interia.pl/dziennik.pl