Siatka agentów funkcjonowała na terenie województw lubelskiego i podkarpackiego graniczących z Ukrainą. Łącznie było to 16 osób, którzy działali od stycznia do marca 2023 roku. Proces dwóch pozostałych podejrzanych będzie się toczyć odrębnie. Szpiedzy mieli rozpoznawać infrastrukturę krytyczną, w tym obiekty militarne, i na bieżąco informowali zleceniodawców o wynikach prowadzonego rozpoznania, za co otrzymywali wynagrodzenie. Śledczy udowodnili im też, że monitorowali i dokumentowali przejazdy transportów z pomocą militarną i humanitarną do Ukrainy. W planach mieli nawet wykolejać pociągi z transportem dla Ukrainy przy użyciu ładunków wybuchowych. Szpiedzy, wśród których część stanowiła zorganizowaną grupę przestępczą, prowadzili również akcje propagandowe przeciw naszemu państwu, przygotowywali też dywersję na korzyść Rosji. Groziło im do 10 lat więzienia. Siatka agentów Rosji w Polsce. Dowodził nią "Andriej", śledzili samoloty i pociągi Przed ogłoszeniem wyroku "Rzeczpospolita" informowała, że wszyscy złapani szpiedzy przyznali się do winy i chcą dobrowolnie poddać się karze. Nie oznacza to jednak, że po pobycie w więzieniu będą musieli opuścić Polskę. Stanie się to, gdy trafią na specjalny wykaz "niepożądanych cudzoziemców" na wniosek ABW lub sądu. W gronie zatrzymanych jest Rosjanin, zawodnik polskiej drużyny hokejowej. Siatką dowodził "Andriej", który polecenia wydawał przez internetowy komunikator. Agencji obserwowali lotnisko w podrzeszowskiej Jasionce, dworzec PKP w Rzeszowie, a także przejścia graniczne z Ukrainą czy szlaki kolejowe prowadzące na wschód. Szpiedzy używali kamer, podglądając, jak prowadzony jest ruch drogowy i kolejowy. Szukali również chętnych, by podpalać domy oraz samochody. Zapłaty przekazywali w kryptowalutach.