Konrad Piasecki: Po wizycie Joe Bidena znowu pokochaliśmy Amerykę, panie ministrze? Aleksander Szczygło: Raczej należy to określić zracjonalizowaniem polityki wobec Stanów Zjednoczonych. Ale trochę się boczyliśmy po tym, co się stało 1 września, potem 17 września, po tej niskiej randze delegacji, po tym fiasku tarczy antyrakietowej. Pytam, czy to boczenie się jest już w czasie przeszłym dokonanym? Ale nie wiem, o czyim boczeniu pan redaktor mówi. Pan się nie boczył? Nie. Bo dosyć twardo stąpam po ziemi i wiem, że Stany Zjednoczone są dla nas najważniejszym sojusznikiem i tyle. A wybaczył pan Bidenowi zwracanie się do premiera per panie prezydencie? Dwa razy to powiedział. Mówi się o wiceprezydencie Bidenie, o wielu z jego gaf. Było to raczej zabawne. Obejrzyj Kontrwywiad: Po wyjeździe z Polski, po spotkaniu z prezydentem, Biden już takich gaf popełniać nie będzie dotyczących Polski. Już wie, kto jest prezydentem, już wie, kto jest premierem. Myślę, że wiedział. To jest kwestia tylko braku uwagi. Prezydentowi udało się wydusić z Bidena jakieś konkrety dotyczące nowej tarczy? Ten projekt jest projektem, który jest rozpisany na wiele lat i wiele etapów. W związku z czym dzisiaj można powiedzieć tylko to, co zdarzy się w roku 2011, 2015, po roku 2018. Tylko, że w roku 2015 może być już całkiem inna administracja, zupełnie inny prezydent. To jest problem. Takie trochę budowanie zamków na piasku. Ale z drugiej strony jest to ważne, że ta deklaracja o włączeniu Polski w ten projekt padła i to jest istotne. Pan zapowiadał, że prezydent będzie żądał, czy prosił Bidena o odpowiedzi na pytania, co to będzie za tarcza, kiedy to coś zacznie działać. Żądał i dostał te odpowiedzi? Nie żądał, tylko będziemy pytać. Po to była ta wizyta, żeby się dowiedzieć więcej. A dowiedzieliśmy się, czy tylko pytaliśmy? Dowiedzieliśmy się, ale jednak tutaj upływ czasu jest istotny. W związku tym dzisiaj można powiedzieć tylko i wyłącznie to, co zostało poprzez administrację amerykańską ogłoszone, po rezygnacji z tej pierwszej tarczy. Myśli pan, że ten 2015 to jak gruszki na wierzbie? Mam nadzieję, że nie. Wierzy pan, że to jest realny projekt? To jest realny projekt. Czy to nie jest tylko uspokajanie nas, takie zagłaskiwanie, mówienie, że coś będzie w przyszłości? Z technicznego punktu widzenia to jest realny projekt, dlatego że ta wersja morska, która istnieje tych rakiet - trwają prace nad wersją lądową w różnych konfiguracjach i po roku 2015, bliżej roku 2018 jest szansa na to, żeby rozmieścić te rakiety również na terytorium Polski. A jest w ogóle jakakolwiek szansa, żeby to wszystko przyspieszyć? Tutaj chyba ograniczenia technologiczne wchodzą w grę. Czyli musimy czekać cierpliwie? Trzeba też o tym pamiętać. Tu jest przede wszystkim sprawa odpowiedzialności obecnego rządu za brak realizacji tej pierwotnej wersji. Czyli uważa pan, że gdyby rząd żądał, to byłaby tutaj tarcza? Gdyby rząd szybciej prowadził negocjacje i żeby skierował do ratyfikacji porozumienie i można było to rozpocząć jeszcze za poprzedniej administracji. To rozpocznijmy teraz. Tylko, że jak sam pan redaktor wspomniał rok 2015, 2018... Tak samo było z tą tarczą, która już nie istnieje, panie ministrze. Ale jak tak samo? Też było wszystko. Malowanie sobie wzorów na piasku zalewanych wodą. Amerykanie robią, co chcą, a my nie mamy na nich żadnego wpływu, czy będziemy coś ratyfikowali, czy nie. Czy podpiszemy z nimi umowę czy nie. Jak oni zdecydują, że nie ma tarczy, to nie ma. A bazy antyrakiet w Kalifornii i na Alasce to co? Nie istnieją? O czym pan mówi? Mówię o tym, że to są decyzje amerykańskie. Dobrze, tylko, że takie same rakiety miały być do zainstalowania na terytorium Polski. Ja mówię o decyzjach politycznych a nie militarnych. A ja mówię o technologii. W odróżnieniu od tego projektu, który technologicznie jest rozłożony na wiele lat, w związku z tym musimy czekać, bo nie wiadomo, co z tego może wyjść. W tym przypadku poprzednim był konkret. I to jest ta różnica. A czy Biden prosił prezydenta albo premiera o - może pan coś wie - o wzmocnienie polskiego kontyngentu w Afganistanie? Nic mi o tym nie wiadomo, aczkolwiek teraz mamy drugą turę 7 listopada, tak, w Afganistanie i prawdopodobnie tak, jak to było przy pierwszej turze w sierpniu tego roku, poziom niebezpieczeństwa będzie wyższy w Afganistanie, w tym w naszej prowincji, czyli w prowincji, za którą polscy żołnierze biorą odpowiedzialność, czyli prowincji Ghazni. Panie ministrze, czy uważa pan, że pańscy koledzy z Prawa i Sprawiedliwości powinni uczestniczyć w czymś, co jest - cytując prezydenta - "bliskim kabaretu żartem"? Ale to znaczy co? Komisja śledcza. Prezydent mówi, że ta komisja śledcza do spraw afery hazardowej to jest żart. Ale nie w ogóle komisja, bo przecież... Nie, nie, tylko powiedział, że ta komisja to żart. Nie, nie, bo przecież Pałac Prezydencki wypowiadał się na ten temat jednoznacznie, że do wyjaśnienia tej sprawy potrzebna jest komisja śledcza... Ale ta komisja, która powstaje teraz w Sejmie to żart. Ale jaka powstanie zobaczymy. A co prezydenta tak śmieszy w tej komisji? To raczej chodziło o to, że przewodniczącym tej komisji ma być przedstawiciel koalicji rządowej, a właściwie Platformy... To jest ten żart, tak? No a jak można być sędzią we własnej sprawie? A widział pan jakąś komisję śledczą rządzoną przez kogoś z opozycji? Tak, no przecież jest w tych komisjach, które są teraz, na przykład chyba Ryszard Kalisz jest przewodniczącym jednej z komisji... Dlatego, że to jest komisja, która bada działalność Prawa i Sprawiedliwości, a nie działalność obecnie rządzących. No dobrze, ale ja mówię o zasadzie, a nie o tym, co ona bada. To w tym żarcie należy uczestniczyć, czy nie? Zobaczymy, jakie będzie rozstrzygnięcie, ale wyjaśnienie tej sprawy jest ważne, w związku z tym trzeba skorzystać z każdego instrumentu, w tym też nawet w nie do końca... W żartobliwej komisji. Ona nie jest żartobliwa, bo dotyczy chęci zrobienia przekrętu przez polityków Platformy Obywatelskiej. A Mariusz Kamiński - widziałby pan dla niego jakieś miejsce w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego? A to jest niezły pomysł. Ale to zależy od Mariusza Kamińskiego... Nie ma na niego pomysłu zagospodarowania dzisiaj? Nie było rozmów na ten temat, w związku z tym też... Ale pan nie chciał jego zatrudnienia... ... ani propozycji, ani z jednej, ani z drugiej strony, w związku z tym, no to jest... Pomyśli pan o jego zatrudnieniu? Na pewno wykorzystanie potencjału Mariusza Kamińskiego jest konieczne, ale to jest naprawdę sprawa, która w pierwszej kolejności dotyczy samego Mariusza Kamińskiego.