Dawne kino miało swoją magię. Powoli gasły światła i rozsuwała się kurtyna kryjąca biały ekran, na którym pojawił się znany w III Rzeszy obraz. Hitlerowski orzeł i odchodzące od niego promienie. I na tym tle pojawiające się co sekundę sylaby: DIE-DEUT-SCHE-WO-CHEN-SCHAU. Rozpoczynała się projekcja kolejnej kroniki filmowej. Tamto listopadowe z 1944 roku wydanie "Die Deutsche Wochenschau" nie różniło się od poprzednich. To, co miało być "gwoździem numeru", umieszczono wśród innych tematów. Oto nagle widzowie zobaczyli odbitą z rąk czerwonoarmistów wschodniopruską wioskę Nemmersdorf koło Gumbinnen. Zdemolowane domy, rozbite wozy i leżące wszędzie - na podwórkach, w mieszkaniach, na polu, a nawet w kościele - trupy, przede wszystkim kobiet. Z głośnika zaś słychać słowa, które mają wzbudzić nienawiść do Rosjan i mobilizować Niemców do oporu. Te obrazy i te słowa będą wkrótce zabijać. I wcale nie wrogów hitlerowskich Niemiec. Ukrzyżowane kobiety 20 sierpnia 1944 roku zwiadowcy radzieccy przekroczyli małą rzeczkę graniczną w pobliżu wschodniopruskiej miejscowości Schillfelde i po raz pierwszy w II wojnie światowej weszli na terytorium III Rzeszy. Po krótkiej potyczce ogniowej zwiadowcy wycofali się, ale wśród mieszkańców Prus Wschodnich pozostał strach, maskowany buńczucznymi oświadczeniami Ericha Kocha, naczelnego prezesa tej najdalej na wschód wysuniętej prowincji niemieckiej i miejscowego gauleitera NSDAP. "Jako komisarz obrony Rzeszy ręczę za to, że każdy żołnierz rosyjski, który przedostanie się na terytorium Prus Wschodnich, nie pozostanie w naszej prowincji dłużej niż kilka godzin" - powiedział wówczas Koch. Rosjanie uderzyli znowu półtora miesiąca później. 9 października, a więc w trzecim dniu lokalnej ofensywy, przekroczyli przedwojenną granicę Prus Wschodnich i zaatakowali wschodnie powiaty tej prowincji, przede wszystkim okolice Goldap (dzisiejszej Gołdapi) i Gumbinnen (to obecnie Gusiew w obwodzie kaliningradzkim Federacji Rosyjskiej). Przez kilka dni trwała zażarta bitwa o Gołdap, zakończona zdobyciem miasteczka przez czerwonoarmistów. Wkrótce jednak Wehrmacht odbił te tereny, usuwając Rosjan z Prus Wschodnich. W wielu, nie tylko niemieckich opracowaniach historycznych, przez lata przytaczano relację volkssturmisty z Königsbergu (Królewca), który w końcu października 1944 roku znalazł się w Nemmersdorfie. I ja zacytowałem ją w wydanej w 2001 roku książce "Zatrzaśnięte wrota": "Przy pierwszej zagrodzie, na lewo od drogi, stał wóz drabiniasty. Do niego przybito za ręce w pozycji ukrzyżowanej cztery nagie kobiety. Na drzwiach stodoły przybito dwie nagie kobiety również w pozycji ukrzyżowanej. W mieszkaniach znaleźliśmy w sumie 72 kobiety i dzieci oraz jednego starego mężczyznę w wieku 74 lat. Wszyscy byli martwi. Widać było, że torturowano ich w bestialski sposób, z wyjątkiem kilkorga, których zabito strzałem w potylicę. Wśród zabitych były nawet niemowlęta ze strzaskanymi czaszkami. Wszystkie kobiety, a także dziewczynki w wieku 8-12 lat nosiły na ciele ślady gwałtu. Nie oszczędzono nawet niewidomej staruszki". Czas przyznać się do błędu. Nie tylko we wspomnianej książce, ale także w kilku publikacjach prasowych z lat 90. XX wieku bezkrytycznie powtarzałem zacytowaną wyżej relację, w "Zatrzaśniętych wrotach" opatrując ją nawet następującym komentarzem: "W przypadku przerażającej zbrodni czerwonoarmistów w Nemmersdorfie propaganda hitlerowska nie kłamała". Na usprawiedliwienie mam tylko to, że podobnie pisali dziennikarze i naukowcy z wielu państw. Dzisiaj wiem, że propaganda hitlerowska - jak zwykle - skłamała. W świetle tego stwierdzenia nie wiem nawet, jak nazwać to, co po latach o wydarzeniach w Nemmersdorfie napisała brytyjska dziennikarka i wykładowczyni akademicka Isabel Denny w swej książce z 2007 roku "The Fall of Hitler's Fortress City", w Polsce wydanej rok później pod tytułem "Upadek twierdzy Hitlera. Bitwa o Królewiec": "Dwudziestego pierwszego października Rosjanie zaatakowali wieś Majakowskoje. Była to pierwsza niemiecka wieś, w której znaczna część ludności cywilnej dostała się w ręce Rosjan. Ataku dokonały siły 25. pułku czołgów nacierające od strony Gusiewa. (...) Schwytano i zgwałcono wszystkie kobiety, a niektóre zostały ukrzyżowane na drzwiach domów i wrotach stodół. Dzieci zabijano ciosami kijów i pałek, a do starszych strzelano z zimną krwią. Wojska niemieckie odbiły wieś po dwóch dniach. Znaleziono tam ciała prawie wszystkich 635 mieszkańców".