Szef czeskiego rządu od wczesnych godzin porannych spotyka się z przedstawicielami służb i odbiera raporty dotyczące przeciwdziałania skutkom ulewnych deszczy. W wielu regionach kraju woda wydostała się z koryt rzek i zalewa kolejne miejscowości. - Musimy być gotowi na najgorsze scenariusze. Przed nami trudny weekend - powiedział Fala po posiedzeniu centralnego komitetu kryzysowego. Walka z czasem trwa między innymi w Brnie, gdzie służby wraz z wolontariuszami prowadzą prace mające zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom. Intensywne działania prowadzone są także w Pradze, choć jak zapewniają lokalni politycy, stolica jest dobrze przygotowana na ewentualne wystąpienie wody z rzeki. Obecnie meteorolodzy informują o siedmiu miejscach, gdzie przekroczony został drugi z trzech stopni alarmu powodziowego. Boris nad Polską. Czeskie służby ostrzegają Polaków Według najnowszych prognoz Czeskiego Instytutu Hydrologiczno-Meteorologicznego, Głuchołazy i pobliskie miejscowości muszą się przygotować na przyjęcie fali powodziowej większej niż w 1997 roku. Najtrudniejsza sytuacja ma być w niedzielę. Jak poinformował starosta czeskiej, przygranicznej miejscowości Mikulovice Roman St'astny rzeką Biała Głuchołaska, będącą prawym dopływem Nysy Kłodzkiej, może przepłynąć nawet 360 metrów sześciennych wody na sekundę. W trakcie "powodzi tysiąclecia" rzeką przepływało około 250 metrów sześciennych wody na sekundę. W normalnych warunkach mowa o 2-4 metrach sześciennych. - Czeskie prognozy rysują bardziej czarny scenariusz niż nasze, ale prognozy IMGW też mówią o wodzie podobnej skalą do tej w lipcu 1997 roku - mówi burmistrz Głuchołaz Paweł Szymkowicz, cytowany przez portal nto.pl. - Zakładamy czarne scenariusze zdarzeń. Nawet to, że dwa mosty na drodze krajowej zostaną zniszczone przez wodę - dodaje. -----