"Stańmy w obronie demokracji. Pokażmy, że nie zgadzamy się na to, aby telewizja publiczna, która jest opłacana za pieniądze obywateli, była tubą propagandową partii rządzącej. Tu nie chodzi o poglądy, a o sprawiedliwość. Więc bez względu na to, za jaką partią polityczną jesteś, przyjdź i protestuj z nami" - napisał na Facebooku, dodając, że "telewizja publiczna ma być dla obywateli, a nie dla jednego ugrupowania!". To nie pierwsza tak ostra reakcja siostrzeńca premiera. W połowie grudnia, też w mediach społecznościowych tak podsumowywał rządy PiS w ubiegłym roku: "Manipulacje TVP nie ustają, a Jacek Kurski dalej grzeje stołek. Liczy się tylko przekazanie propagandy". I przy okazji wymieniał wszystko, co mu się nie podobało. "Nominację do TK są kiepskim żartem, to przykre, że partia deklarująca się jako antykomunistyczna, umieszcza w nim komunistycznego prokuratora stanu wojennego Piotrowicza. Afera związana z Banasiem, farmy trolli, anulowanie przez Marszałek Witek głosowania, gdy PiSowi nie odpowiadała frekwencja, samoloty Kuchcińskiego..." (pisownia oryginalna). Jak pisał, wierzy w to, iż "Mateusz Morawiecki jest wspaniałym ekonomistą", ale "dalej nikt nie jest mi w stanie wytłumaczyć, w jaki sposób minimalna pensja 4 tys. zł nie spowoduje kryzysu". Tak naprawdę uderzał jednak w całą klasą polityczną: "Jaką mamy alternatywę? KO - Totalna opozycja rozdarta wojną domową, która zrobiłby wszystko inaczej, niż PiS. Lewica - "Nowa Lewica" pełna PZPRowskich działaczy, która zamiast współpracować dla dobra Polski, zajmuje się wychwalaniem armii czerwonej. KP - Po wyborach zapadło się jak kamień w wodę. Konfederacja - Grupy radykałów o sprzecznych celach" (pisownia oryginalna).