Sejm przedłużył trwanie
Posłowie nie zgodzili się na skrócenie kadencji Sejmu, odrzucając wszystkie projekty uchwał o samorozwiązaniu Izby. Opozycja nie zdołała też odwołać ministra skarbu Zbigniewa Kaniewskiego.
Zwolennikom samorozwiązania Sejmu najbardziej przeszkodziła konstytucja, która każe zebrać aż 307 posłów mających ochotę na rozstanie z przytulnym sejmowym fotelem. Do takiej większości brakowało aż 80 głosów i dlatego jest tak jak było - ku radości marszałka Sejmu Józefa Oleksego, przekonującego, że "rozwiązanie parlamentu w każdym państwie jest objawem nadzwyczajnej sytuacji".
Zdaniem Oleksego, sytuacja nadzwyczajna nie jest. Po co więc żegnać się z Wiejską? - Po to, żeby przewietrzyć i poprawić - mówiła wieszcząc Zyta Gilowska. - I tak ten Sejm nie wytrzyma. To jest tylko przedłużanie agonii, denerwowanie obywateli.
Agonia może zresztą nie być tak długa. Jeśli nie uda się przepchnąć przez Sejm nowego rządu i tak parlament pójdzie w rozsypkę.
Lider Samoobrony Andrzej Lepper powiedział, że głosowania pokazały, że "część posłów trzyma się kurczowo ław poselskich, licząc na apanaże jeszcze przez najbliższy rok, a może i półtora". - Ten Sejm, w tym kształcie, nie ma już moralnego prawa do funkcjonowania. Dlatego chciałem, żeby były nowe wybory i społeczeństwo obdarzyło zaufaniem inny układ - zaznaczył.
Przewodniczący klubu PiS Ludwik Dorn powiedział, że dzięki głosowaniu w sprawie samorozwiązania Sejmu wyklarowała się bardzo istotna linia podziału w Sejmie. - Wyborcy są o tym poinformowani. To głosowanie jest istotną informacją dla decyzji wyborczych obywateli - zaznaczył.
Sejm RP odrzucił dzisiaj wszystkie projekty uchwał o samorozwiązaniu izby. Żaden z czterech projektów nie uzyskał wymaganej większości 307 głosów. Przeciwne były kluby SLD, UP i Federacyjny Klub Parlamentarny.
Za projektem uchwały LPR głosowało 224 posłów, przeciw było 190, 7 się wstrzymało. Projekt PiS poparło 231 posłów, przeciw było 189, 5 się wstrzymało. Za propozycją Samoobrony było 224 posłów, przeciw 191, a wstrzymało się 6. Propozycję PO poparło 229 posłów, przeciw było 191, a 2 się wstrzymało.
Za samorozwiązaniem Sejmu, we wszystkich przypadkach, byli wszyscy głosujący posłowie Platformy (54 posłów) oraz LPR (24 osoby). Za skróceniem kadencji opowiedzieli się też wszyscy posłowie PiS (43) i Samoobrony (31).
Projekty poparło też PSL, ale w zależności od projektu nie głosowało od 12 do 13 ludowców m.in. Jan Bury, Jarosław Kalinowski, Józef Zych i Stanisław Żelichowski.
Za samorozwiązaniem Izby było też - w zależności od projektu - od 21 do 26 posłów SdPl. Natomiast 7 do 9 posłów Socjaldemokracji m.in. Barbara Ciruk, Arkadiusz Kasznia, Sylwia Pusz i Joanna Sosnowska - nie głosowało. Izabella Sierakowska (SdPl) ich nieobecność tłumaczyła tym, że część z nich rejestrowała w tym czasie listy kandydatów do PE w swoich okręgach. - Jesteśmy nową partią, która z marszu, bez członków i pieniędzy, przystąpiła do wyborów do PE, które są dla nas być albo nie być - wyjaśniła. W głosowaniach nie wzięło udziału pięciu posłów niezrzeszonych.
We wszystkich głosowaniach wstrzymał się jeden poseł SLD - wicepremier, minister gospodarki Jerzy Hausner.
Od początku odrzucenie wniosków o samorozwiązaniu wydawało się przesądzone. W czwartkowej sejmowej debacie za samorozwiązaniem Izby były kluby PO, PiS, Samoobrony, LPR, PSL i SdPl. Przeciw opowiadała się koalicja - SLD, UP i FKP.
Znacznie bardziej niepewne było rozstrzygnięcie w sprawie losów ministra skarbu. Kaniewskiemu udało się jeszcze na dwie doby ocalić fotel, bo opozycji zabrakło 5 głosów.
Tym razem Kaniewskiego ocaliło PSL - nie głosowało 8 posłów. - Jeden w szpitalu, drugi ma pogrzeb w rodzinie, trzecia osoba też ma jakąś ważną historię, natomiast pozostali koledzy - trochę się dziwię, że w ten sposób się zachowali - tak nieporadnie tłumaczył się ze swoich kolegów rzecznik dyscypliny partyjnej Eugeniusz Kłopotek. Rzecznik zarzeka się, że nie mowy o powrocie do koalicji z SLD.
Czy na pewno? - To znaczy mówiliśmy o kuglowaniu w sprawie rządu Belki, natomiast nie mówiliśmy o układach w sprawie Kaniewskiego - dodaje Kłopotek
Opozycja nie ma wątpliwości o co tak naprawdę chodzi. - Tak wszyscy kuglują, wystarczy spojrzeć na listę obecności właśnie - mówi Zyta Gilowska. A tam czarno na białym widać, że nie głosowało także aż 11 posłów SdPl, a niektórzy z nich byli na sali.
Głosowanie nad odwołaniem Kaniewskiego miało wprawdzie charakter symboliczny, bo przecież i tak odejdzie z Millerem. Przy okazji pokazuje jednak, kto konserwuje trwanie obecnego parlamentu i układu rządzącego.
Wniosek o wotum nieufności wobec ministra złożyli posłowie PiS, PO i PSL. Według nich Kaniewski wykazał się nadzwyczajną giętkością wobec Jana Kulczyka, kontrowersyjne były też ich wspólne zakusy na sprzedaż przez Skarb Państwa resztek akcji Orlenu.
INTERIA.PL/RMF/PAP