Sąd zasądza od pozwanego na rzecz powodów po 1620 zł kosztów postepowania apelacyjnego - ogłosił sędzia Jacek Sadomski. O co chodzi w tej sprawie? W sprawie tej chodzi o sporną wypowiedź Piotrowicza z końca sierpnia 2018 r. Podczas obrad Krajowej Rady Sądownictwa, na których miała ona zarekomendować kandydatów na sędziów Sądu Najwyższego, doszło do protestu demonstrantów reprezentujących ruch Obywatele RP. Piotrowicz, wówczas poseł PiS i członek KRS, odnosząc się do tej manifestacji, powiedział dziennikarzom, że "nie może być takiej sytuacji, by garstka niezadowolonych z utraty przywilejów blokowała prace organu konstytucyjnego". Dopytywany, o jakie przywileje chodzi, odpowiedział, że także o to, żeby sędziowie, którzy są "zwykłymi złodziejami", nie orzekali dalej. Słowa Piotrowicza wzbudziły oburzenie i sprzeciw części środowiska sędziowskiego. W związku z wypowiedzią byłego posła prezes Małgorzata Gersdorf i sędzia SN Krzysztof Rączka złożyli pozew cywilny o ochronę dóbr osobistych przeciwko Piotrowiczowi. Sędziowie domagali się przeprosin w mediach i wpłaty 50 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce. Na początku stycznia 2020 r. Sąd Okręgowy w Warszawie rozstrzygnął sprawę i orzekł, że Piotrowicz musi przeprosić w oświadczeniu telewizyjnym byłą prezes Gersdorf i sędziego Rączkę za naruszenie ich dobrego imienia i czci. Szczegóły wyroku pierwszej instancji Zgodnie z orzeczeniem sądu okręgowego Piotrowicz w terminie 14 dni od uprawomocnienia się wyroku musi opublikować oświadczenie w telewizji TVN po głównym wydaniu "Faktów". "Przepraszam I prezes SN Małgorzatę Gersdorf oraz sędziego SN Krzysztofa Raczkę za to, że w dniu 27 sierpnia 2018 r. obraziłem ich nazywając sędziów zwykłymi złodziejami, którzy nie powinni orzekać dalej. Stanisław Piotrowicz" - głosi treść oświadczenia wskazana przez sąd. Zgodnie z tym wyrokiem Piotrowicz ma też wpłacić 20 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce. W uzasadnieniu tego wyroku sąd okręgowy wskazywał, że dziennikarze biorący udział w dyskusji z Piotrowiczem zrozumieli jego sporną wypowiedź jako słowa o sędziach Sądu Najwyższego, podobnie jak sami sędziowie tego sądu; tak samo zostały one zrozumiane przez część opinii publicznej, na co wskazywały m.in. komentarze w internecie. "Nazwanie kogokolwiek złodziejem w momencie, kiedy adresat wypowiedzi nie dopuścił się popełnienia przestępstwa zaboru mienia, zawsze jest jednoznaczne w naruszeniem dóbr osobistych" - wskazywał wtedy sąd. Piotrowicz się odwołał Piotrowicz, komentując wówczas ten wyrok powiedział, że odbiera go jako odwet. - Jeżeli zapadało takie orzeczenie, to znaczy, że fakty nie miały znaczenia i prawo też nie miało większego znaczenia. Odbieram to jednoznacznie jako odwet za to, że jestem twarzą reformy wymiaru sprawiedliwości - oświadczył Piotrowicz. Ostatecznie sędzia TK nie zgodził się z tym orzeczeniem i odwołał się od niego. W konsekwencji sprawa trafiła na wokandę Sądu Apelacyjnego w Warszawie.