Sędzia zaznaczył, że to ostateczny termin - przepisy nie pozwalają bowiem prowadzić takiej obserwacji dłużej niż osiem tygodni. Z wnioskiem o przedłużenie dotychczasowego okresu obserwacji wystąpili biegli psychiatrzy i psycholog. Specjaliści uznali, że czterotygodniowa obserwacja nie wystarczy do wydania całościowej opinii o stanie zdrowia Andrzeja N. Dlatego zwrócili się o przedłużenie tego okresu o kolejne cztery tygodnie, w celu przeprowadzenia dodatkowych badań diagnostycznych. Wniosek w tej sprawie, za pośrednictwem prokuratury, trafił w ostatnim czasie do Sądu Okręgowego w Częstochowie - tego samego, który 13 marca zarządził przeprowadzenie miesięcznych badań psychiatrycznych Andrzeja N., połączonych z obserwacją w zakładzie leczniczym. Obecny termin obserwacji upływa pod koniec kwietnia - od czasu pierwszej decyzji sądu do jej rozpoczęcia musiał jeszcze minąć okres uprawomocnienia. W praktyce rzadko zdarza się, by miesięczny okres obserwacji nie wystarczył do wydania opinii psychiatrycznej. Według informacji ze śledztwa, badający Andrzeja N. zespół biegłych odsłuchał zapis rozmów z rejestratorów, jakie przed i tuż po katastrofie przeprowadził dyżurny z innymi pracownikami kolei. W opinii śledczych może to mieć istotne znaczenie dla oceny poczytalności, a w konsekwencji - jego odpowiedzialności karnej. Kluczowa postać w postępowaniu Dyżurny ruchu ze Starzyn jest kluczową postacią w prowadzonym po katastrofie postępowaniu. Ze względu na stan zdrowia do tej pory nie został jednak przesłuchany, a sformułowany wobec niego zarzut nie został mu formalnie przedstawiony. Andrzej N. krótko po zatrzymaniu został umieszczony w szpitalu psychiatrycznym, a zespół biegłych psychiatrów potwierdził, że stan jego zdrowia nie pozwala na przeprowadzenie czynności z jego udziałem. 3 marca wieczorem w pobliżu Szczekocin k. Zawiercia - na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa - zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa - Kraków. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa. Według prokuratury Andrzej N. doprowadził do skierowania jednego z pociągów na niewłaściwy tor, co spowodowało czołowe zderzenie z drugim składem. W wyniku katastrofy zginęło 16 osób - 11 podróżnych i pięciu pracowników kolei, a ponad 50 zostało rannych. W czwartek, niespełna osiem tygodni po katastrofie, w szpitalach pozostawały dwie osoby. Według śledczych Andrzej N., pełniąc obowiązki dyżurnego ruchu, doprowadził do skierowania jednego z pociągów na niewłaściwy tor, co spowodowało czołowe zderzenie z drugim składem. Prokuratura chce ustalić i przesłuchać wszystkie osoby jadące pociągami, które się wówczas zderzyły. 12 kwietnia zamieściła w prasie ogłoszenie o prowadzonym śledztwie, w którym poinformowała, że wszystkie te osoby są pokrzywdzonymi w sprawie. Jak poinformował PAP rzecznik częstochowskiej prokuratury prok. Tomasz Ozimek, na apel prokuratury z prośbą o kontakt do czwartku odpowiedziało ok. 30 osób, które zadeklarowały chęć złożenia zeznań. Choć liczba pasażerów, których zeznaniami mogą obecnie dysponować śledczy nie wyczerpuje pełnej liczby pasażerów obu pociągów, nie będzie to miało większego znaczenia dla postępowania. Prokuratura nie ma już innych możliwości dotarcia do tych osób. W śledztwie - jak powiedział Ozimek - prowadzone są obecnie m.in. przesłuchania "bardzo dużej" liczby świadków - nie tylko pokrzywdzonych, ale też "osób związanych z koleją". Trudno powiedzieć, jak długo potrwa zbieranie tych zeznań. Śledczy na razie nie planują nowych eksperymentów procesowych. Trwają m.in. prowadzone przez biegłych analizy wyników eksperymentu przeprowadzonego nocą z 2 na 3 kwietnia - biegli mają przekazać część tych ustaleń w okolicach połowy maja. Prokuratura na bieżąco współpracuje też z Państwową Komisją Badania Wypadków Kolejowych w zakresie wymiany zgromadzonych przez oba te organa materiałów.