Jak poinformował w opublikowanym w piątek komunikacie rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych Piotr Schab, jego zastępca Przemysław Radzik wszczął postępowania wobec prezesa Markiewicza z Sądu Okręgowego w Katowicach, sędzi Moniki Ciemięgi z Sądu Rejonowego w Opolu, sędzi Katarzyny Kałwak z Sądu Rejonowego w Oleśnie, sędzi Moniki Frąckowiak z Sądu Rejonowego Poznań Nowe-Miasto i Wilda oraz sędziego Bartłomieja Starosty z Sądu Rejonowego w Sulęcinie. Rzecznik dyscyplinarny podkreślił, że sprawa, w której sędziom postawiono zarzuty, dotyczy świadomego ignorowania przez kilku sędziów ustawowego obowiązku stawiennictwa na wezwanie i złożenia zeznań w charakterze świadków. Co zarzuca się Markiewiczowi? W odniesieniu do prezesa Markiewicza rzecznik dyscyplinarny wskazał, że sędzia ten nie dopełnił obowiązku stawienia się na wezwanie w charakterze świadka przed rzecznikiem. Tym samym - zdaniem rzecznika - rażąco naruszył obowiązek postępowania zgodnie ze ślubowaniem sędziowskim. Zarzuty sformułowane wobec pozostałych sędziów zostały zredagowane w podobny sposób z modyfikacjami dotyczącymi dat ich popełnienia. Ponadto sędziemu Markiewiczowi zarzucono, że wezwał sędziów wyznaczonych na świadków do "nierespektowania porządku prawnego poprzez ignorowanie wynikającego z ustawy obowiązku stawiennictwa na wezwanie i złożenia zeznań". Nie stawili się na wezwanie Prezes Markiewicz i inni sędziowie, którym postanowiono w piątek zarzuty, nie stawili się przed rzecznikiem na wezwanie w związku z postępowaniem prowadzonym w sprawie tzw. afery hejterskiej w MS. "Jak widać rzecznicy nie potrafią ścigać tych, o których media pisały, że tworzyli grupę hejterską, bo nie jest mi znany fakt, by którejkolwiek z tych osób dotychczas postawiono zarzuty, natomiast ścigani są ci sędziowie, którzy byli ofiarami hejtu, w tym nasz prezes" - powiedział PAP odnosząc się do informacji o postawieniu zarzutów dyscyplinarnych rzecznik prasowy "Iustitii" Bartłomiej Przymusiński. Rzecznik "Iustitii" wyraził też nadzieję, że "za kilka dni Trybunał Sprawiedliwości UE zakwestionuje jakąkolwiek możliwość orzekania przez Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego". W końcu października rzecznik dyscyplinarny sędziów postanowił, że nie ma obecnie podstaw do wszczęcia postępowań dyscyplinarnych i przedstawienia zarzutów sędziom zatrudnionym w Ministerstwie Sprawiedliwości w związku z tzw. aferą hejterską w tym resorcie. Afera w resorcie sprawiedliwości Z artykułów publikowanych w drugiej połowie sierpnia przez Onet wynikało, że wiceszef MS Łukasz Piebiak utrzymywał w mediach społecznościowych kontakt z kobietą o imieniu Emilia, która miała prowadzić akcje dyskredytujące niektórych sędziów, m.in. szefa Iustitii prof. Krystiana Markiewicza. Miało się to odbywać za wiedzą wiceministra. Po tych doniesieniach Piebiak podał się do dymisji. Według sierpniowych informacji Onetu, na komunikatorze WhatsApp miała powstać zamknięta grupa o nazwie "Kasta", która wymieniała się pomysłami na oczernianie niektórych sędziów. Według mediów mieli do niej należeć m.in. dwaj zastępcy głównego rzecznika dyscyplinarnego sędziów - Przemysław Radzik i Michał Lasota, sędzia Konrad Wytrykowski z Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, członkowie KRS - Dariusz Drajewicz, Maciej Nawacki i Jarosław Dudzicz, a także Tomasz Szmydt z biura prawnego Rady oraz były prezes Sądu Okręgowego w Katowicach i obecnie sędzia NSA Rafał Stasikowski. Kontakty z Emilią miał też utrzymywać delegowany do MS sędzia Jakub Iwaniec oraz sędzia Arkadiusz Cichocki, który został odwołany z delegacji do Sądu Apelacyjnego w Katowicach.