Prezydenckie włości
Ile pokoi będzie miał do dyspozycji nowy prezydent? Czy sam będzie ścierał kurze i wynosił śmieci? Czym będzie latał przez następne 5 lat? I przede wszystkim, jak zmieniło się prezydenckie otoczenie przez ostatnich kilkadziesiąt lat?
Zapraszamy na spacer z RMF po prezydenckich ścieżkach.
Zacznijmy od Belwederu, rezydencji polskich prezydentów
Zajmowali go prezydenci od Gabriela Narutowicza po Lecha Wałęsę. Dziś jest pięknie odnowiony. Jego ostatni remont kosztował 12 milionów złotych.
Reporterka RMF Agnieszka Burzyńska przechadzała się po niedostępnych zwykłym śmiertelnikom pokojach wraz z Danielem Więzikiem, dyrektorem Belwederu:
To królowa Bona zachwyciła się pięknym widokiem roztaczającym się z tego miejsca. Według hipotez historyków, stworzyła tu ogród warzywny. Potem historia tego miejsca już nie była tak sielankowa.
W historii Polski Belweder zapisał się jak najgorzej. To właśnie tam w noc listopadową, wielki książę Konstanty wymknął się z rąk spiskowców z pobliskiej podchorążówki; tam prezydent Wojciechowski podał się presji zamachu majowego i złożył urząd. Następny lokator Belwederu cieszył się nim zaledwie 9 lat, bo w maju 1935 roku to właśnie tam umarł Józef Piłsudski. Pechową historię Belwederu wieńczy podjęta przez Radę Państwa decyzja o podjęciu stanu wojennego i burzliwa prezydentura Lecha Wałęsy.
Niewykluczone, że Belweder znów stanie się politycznym salonem. Zwycięzca pierwszej tury wyborów - Donald Tusk - zapowiadał przeprowadzkę urzędu z Pałacu Namiestnikowskiego. Za dwa tygodnie dowiemy się, czy będzie mu to dane. Posłuchaj historii Belwederu przedstawionej przez reporterów RMF:
Z Belwederu przenieśmy się do Pałacu Prezydenckiego na Krakowskim Przedmieściu
Wielki Pałac Prezydencki z ogrodem, kilkunastoma salami i lądowiskiem dla helikopterów - tak mieszka obecny prezydent i to może przejąć jego następca.
Najważniejsza w Pałacu jest sala biała. Tam przyjmuje się głowy państwa. Byli tam między innymi królowa Elżbieta II, papież, cesarska para Japonii. Kierując się na lewo, można dojść do małej jadalni, a idąc na prawo - do kaplicy. Na pierwszym piętrze znajduje się prezydencki gabinet - różowe ściany, pozłacane fotele i bordowa tapicerka. Jeszcze wyżej, na piętrze drugim - apartamenty prywatne, zajmujące całe piętro - 5 obszernych sypialni, 3 łazienki i mała kuchnia. W ciągu prezydentury Kwaśniewskiego pałac bardzo się zmienił; powstała biblioteka, dobudowano ogród zimowy i odnowiono ogród.
Para prezydencka nie musi na szczęście sama sprzątać, prać dywanów, gotować czy przejmować się wywozem śmieci. Wszystkim tym zajmuje się cały sztab ludzi. Łącznie w gospodarstwie pomocniczym Kancelarii Prezydenta - które zatrudnia także personel wyjazdowy prezydenckich siedzib - pracuje według oficjalnych informacji ponad 250 osób.
Prezydentowi przysługuje darmowa opieka medyczna. Ma też wysoką pensję - prawie 20 tysięcy złotych i prawo do dożywotniej renty. W trakcie jak i po zakończeniu kadencji "pierwszemu" przysługuje ochrona BOR-u. Podobnie jego żonie.
Pałacyk w Wiśle i rezydencja w Juracie to miejsca, które szczególnie upodobał sobie Aleksander Kwaśniewski. Co z tymi posiadłościami zrobi nowy prezydent - tego dowiemy się, jak już zostanie wybrany. Na razie RMF zapytał o zdanie mieszkańców Wisły i Juraty:
Zapraszamy też na pokład prezydenckiego samolotu - TU 154 M LUX
TU 154 M LUX - to samolot, którym przez ostatnie 10 lat latał prezydent Kwaśniewski. Kto będzie nim latał przez co najmniej pięć następnych, dowiemy się za dwa tygodnie. Posłuchaj:
Po prawej stronie od wejścia właściwie standardowy przedział pasażerski. Może trochę bardziej luksusowy. Po stronie lewej już bardziej wygodnie. Fotele są duże, miękkie i pokryte kremową i popielatą skórą; rozkładane stoliczki ze specjalnego niepalnego materiału, który doskonale imituje drewno. Wszystko jest utrzymane w stonowanych pastelowych kolorach.
W miejscu, gdzie siedzi prezydencka świta i oficerowie ochrony, fotele są bardziej pokaźnych rozmiarów. Można się w nich nawet przespać; okna zupełnie jak w zwykłym samolocie, tyle że z żaluzjami. Na ścianach telewizory, 14-calowe.
Prezydent ma do dyspozycji luksusowy apartament z mini-gabinetem, salonem, w którym jest wygodna kanapa, tuż obok jest łazienka. Kilka kroków dzieli ten prezydencki gabinet od kokpitu:
Prezydent, kiedy nie lata, musi także czymś jeździć. Ma do dyspozycji kilka limuzyn marki BMW; dwie osobowe, a także model terenowy. Nie są to fabryczne samochody, ale zgodnie z wymogami prawa specjalnie dostosowane do potrzeb głowy państwa.
Podstawowa sprawa to opancerzenie; kiedyś wmontowywano niemal czołgowe płyty, teraz stal jest wypierana przez lżejsze pancerze. Jednak i tak masa tych samochodów jest ogromna. Dlatego też wstawiane są do ich bardzo mocne silniki, nawet do 8 litrów pojemności i wzmacniane hamulce. Taki pojazd porusza się zawsze w kolumnie. Asystują mu zazwyczaj dwa auta prowadzące i zamykające. W limuzynie z prezydentem jedzie szef jego osobistej ochrony. W samochodach towarzyszących - po 3 funkcjonariuszy BOR. Szczegóły ochrony prezydenta są jedną z najbardziej strzeżonych tajemnic BOR-u.
A teraz podróż w przeszłość - z wizytą w gabinecie prezydenta Mościckiego
Radio Czempion firmy Elektrit z Wilna, pojemnik na stalówki w kształcie muchy, papierośnica z pozytywką, porcelanowe perliczki na szczycie przeszklonej serwantki - tak wygląda zrekonstruowany pieczołowicie gabinet prezydenta Ignacego Mościckiego. Posłuchaj:
Blat mahoniowego biurka spoczywa na pozłacanych głowach smoków. Na nim zdjęcia drugiej żony prezydenta, Marii Nagórnej z Dobrzańskich i córki Ignacego Mościckiego, Heleny Bobkowskiej z synem Józefem. W tym miejscu prezydent pracował, podejmował decyzje, ale także mieszkał.
Prezydenckimi komnatami reportera RMF oprowadzał kurator Zamku Królewskiego, Jerzy Gutkowski. Jak mówi, na zamku był salonik różowy, był też salon niebieski. Prawdopodobnie chodziło o kolory tapet, które się tam znajdowały. Pomieszczenia miały wymiary około 30 metrów kwadratowych, było ich około 6-7. Wyposażenie stanowiły meble z firmy Szczerbiński. Te meble po wojnie były na wyposażeniu Ministerstwa Edukacji, teraz są na swoim właściwym miejscu.
Cofnijmy się 70 lat wstecz. Jest październik 1935 roku. Od kilku miesięcy obowiązuje nowa konstytucja, dająca prezydentowi pokaźne uprawienia. Jego kancelaria nie rozrasta się jednak. Ignacy Mościcki zatrudnia kilkadziesiąt osób, co nie znaczy, że jest prezydentem tanim. Kilka rozrzuconych po kraju pałacyków, uwielbienie do podróży i koszty reprezentacyjne pochłaniają spory budżet. - Urząd prezydenta w Polsce w latach 30. pochłaniał więcej pieniędzy niż prezydentura w Stanach Zjednoczonych, w sensie tej całej struktury biurokratycznej - mówi historyk Andrzej Chojnowski, przypominając też o imponującej prezydenckiej pensji: "Zarabiał około 20 tysięcy miesięcznie. To była olbrzymia suma; porządna pensja urzędnicza wynosiła około kilkuset złotych. Do pensji dochodziły jeszcze inne przywileje; samochodowa flota kancelarii liczyła sobie 30 aut. Bezpieczeństwa głowy państwa strzegł stacjonujący tuż obok Pułk Legii Akademickiej. W odróżnieniu od dzisiejszych standardów, prezydent nie miał ochrony osobistej".
Jeżeli dziś cokolwiek przypomina tamte czasy, to jedynie architektura. Ten 4-piętrowy gmach z marmurowymi kolumnami nad wejściem, oddalony o kilometr od Pałacu Prezydenckiego i usytuowany tuż przy Sejmie wzniesiono jeszcze przed wojną. Reszta trąca raczej o Bizancjum niż o międzywojnie. Dziś pracuje tam kilkanaście razy więcej urzędników niż za czasów Mościckiego, choć kompetencje głowy państwa są mniejsze. Prawdziwy stan zatrudnienia jest zresztą najgłębiej skrywaną tajemnicą. Oficjalnie prezydent dysponuje 250 etatami, ale ostatnio posłowie doliczyli się 600-700 osób zatrudnionych w Kancelarii; tyle tylko, że nie na etatach, ponieważ królestwo prezydenta obrosło w dziesiątki doradców do spraw wszelkich, nawet tych, które nie należą do jego kompetencji. Na utrzymanie tego dworu tylko w tym roku wydano 164 miliony złotych. O jedną czwartą więcej niż Francuzi przeznaczyli na posiadającego znacznie większą władzę Jacquesa Chiraca.