Premier w szpitalu
Po czwartkowej katastrofie śmigłowca Mi-8 premier Leszek Miller ma złamane dwa kręgi piersiowe. W piątek odwiedził go prezydent Aleksander Kwaśniewski, a o jego zdrowie modli się papież Jan Paweł II.
- Premier czuje się bardzo dobrze, oczywiście jak na tego typu uraz - powiedział dziennikarzom w piątek rano dyrektor szpitala MSWiA przy ul. Wołoskiej w Warszawie Marek Durlik.
- Jesteśmy zaskoczeni, jak szybko premier dochodzi do zdrowia i bardzo dobrej formy psychofizycznej. Właściwie już dziś chciałby wstawać, podjąć swoje normalne obowiązki - poinformował.
Lekarze będą zalecać, aby przez najbliższe dwa, trzy dni nie opuszczał łóżka i odpoczywał. Durlik powiedział, że premier będzie dostawał leki przeciwobrzękowe, które zapobiegną powstawaniu powikłań "po jednak dosyć poważnym wypadku".
Premier leży w sali jednoosobowej z łazienką, ale na zwykłym oddziale. Szefem rządu zajmował się zespół lekarzy - trzech profesorów ze szpitala na Wołoskiej oraz specjalista ze szpitala z Szaserów.
W piątek w południe odwiedził premiera w szpitalu prezydent Aleksander Kwaśniewski. - Premier jest sumiennym pacjentem, będzie działał tak, jak zaleca mu to lekarz - powiedział prezydent. W szpitalu prezydent przebywał blisko półtorej godziny. W pierwszej części rozmowy prezydenta z premierem uczestniczyła rodzina Leszka Millera. Następnie obaj politycy rozmawiali około 20 minut w cztery oczy. Jak powiedział prezydent, omawiali najbliższe plany, przede wszystkim te związane z grudniowym szczytem Unii Europejskiej w Brukseli. Dziennikarze pytali, czy jest możliwe, że zabraknie tam polskiego premiera. - Dajmy pracować lekarzom, są znakomici - odpowiedział prezydent, apelując jednocześnie do mediów, aby w czasie weekendu dać spokój pacjentom i lekarzom. Prezydent odwiedził też przebywających w tym samym szpitalu szefową gabinetu politycznego premiera Aleksandrę Jakubowską oraz funkcjonariuszy BOR-u.
Dwóch pacjentów: jeden z pilotów oraz lekarz będą wkrótce mieli operacje kręgosłupa - poinformował Durlik. Zaznaczył jednak, że operacje nie będą zagrażać życiu pacjentów. Wyjaśnił, że w przypadku ich złamań jest ryzyko, że może dojść do ucisku rdzenia kręgowego. Operacja ma na celu niedopuszczenie do takiej sytuacji.
Wszyscy poszkodowani w wypadku, którzy znaleźli się w innych szpitalach, mi.in. na Stępińskiej i wojskowym szpitalu na Szaserów zostali już przewiezieni do szpitala MSWiA na Wołoską. Durlik powiedział, że pacjenci pozostający pod opieką szpitala są w dobrym stanie psychicznym. - Wszyscy zdają sobie sprawę, że cudem uniknęli śmierci i dziękują opatrzności, że z wypadku wyszli tylko z takimi uszkodzeniami - powiedział.
Durlik powiedział, że szefowa gabinetu politycznego premiera Aleksandra Jakubowska, która ma ranę powierzchowną głowy i również uszkodzone dwa kręgi, jest w bardzo dobrej formie i, jak dodał, "ta niewielka rana na głowie nie wyprowadziła jej z równowagi". Powiedział, że również pracownica Centrum Informacyjnego Rządu Małgorzata Kozłowska, która była w piątek operowana w związku z odmą, jest w dobrym stanie, a jej życiu i zdrowiu nic nie zagraża.
Ojciec Święty Jan Paweł II modli się za zdrowie premiera Leszka Millera i wszystkich osób, które ucierpiały wypadku śmigłowca - poinformowało Centrum Informacyjne Rządu. O modlitwie papieża poinformował premiera Nuncjusz Apostolski w Polsce abp Józef Kowalczyk, który rozmawiał z szefem rządu przez telefon. Nuncjusz złożył też w imieniu Ojca Świętego premierowi i jego rannym współpracownikom życzenia szybkiego powrotu do zdrowia.
Awaryjne lądowanie śmigłowca Mi-8 z miało miejsce w czwartek, niedaleko Piaseczna pod Warszawą. Według rzecznika rządu Marcina Kaszuby, do wypadku doszło ok godz. 18.30 w odległości 14 km od lotniska Okęcie, niedaleko Chojnowa. Śmigłowiec już przygotowywał się do lądowania na Okęciu, gdy nastąpiła awaria. Jak powiedział Kaszuba, przyczyną lądowania najprawdopodobniej była awaria silników, być może związana z ich oblodzeniem. Śmigłowiec leciał z Dolnego Śląska.
Przed godz. 21. zakończono akcję ratowniczą - podała straż pożarna. - Śmigłowiec był praktycznie cały strzaskany. Prawdopodobnie runął, bo przestały pracować silniki. Miał połamane śmigła. Obcięte są konary drzew na wysokości jednej trzeciej w promieniu ok. 50 metrów od miejsca wypadku - powiedział świadek zdarzenia. Inni świadkowie awaryjnego lądowania śmigłowca mówili, że premier został wyniesiony z maszyny: był "przytomny, ale bardzo blady".
Badania, mające ustalić przyczyny awarii śmigłowca, potrwają 2-3 tygodnie - poinformował rzecznik szefa Sztabu Generalnego płk Zdzisław Gnatowski. Przypomniał, że do zbadania okoliczności wypadku szef Sztabu Generalnego powołał specjalną komisję. Dodał, że w jej skład wchodzą także eksperci z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Gnatowski poinformował, że piloci śmigłowca zachowali się w pełni profesjonalnie. Poinformował, że na wyposażeniu Pułku Lotnictwa Specjalnego, który dysponuje jednostkami wożącymi VIP-ów, pozostaje pięć śmigłowców Mi-8, a ich loty zostały wstrzymane do czasu wyjaśnienia okoliczności wczorajszego wypadku.
Śmigłowiec, którym leciał premier, przeszedł remont generalny w maju 2002 roku. Maszyna pochodzi z 1977 r. Miała prawo latać jeszcze przez dwa lata - do 2005 r. Pilot wcześniej nie zgłaszał żadnych usterek maszyny. Śmigłowce Mi-8, z których jeden lądował wczoraj wieczorem awaryjnie pod Warszawą, są własnością MON-u i wchodzą w skład 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Do tej pory nie było informacji o awariach bądź wypadkach śmigłowców dla VIP-ów.
Helikopter Mi-8, który uległ wczoraj wypadkowi, to konstrukcja rosyjska z lat 60. Zbudowano ponad 12 tys. egzemplarzy tej maszyny (również jego nowszych wersji Mi-17 i Mi-171). Były one przygotowywane dla wojska i do zadań cywilnych. 2,8 tys. śmigłowców zostało wyeksportowanych, m.in do Polski i ok. 40 innych krajów.
INTERIA.PL/RMF/PAP