Jest - i w najbliższym czasie wciąż będzie - bardzo niebezpiecznie na jezdniach i chodnikach. Wszystko przez lód, którego warstwa może być na tyle cienka, że niewidoczna. W takich warunkach nietrudno o wypadki. W samym Słupsku tamtejszy SOR Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przyjął w związku z gołoledzią już ponad 50 pacjentów z urazami. Dwie osoby - 38-latek i 66-letni mężczyzna, którzy poślizgnęli się na chodniku - sytuację pogodową przypłaciły życiem. O szczególną uwagę do pieszych i kierowców apeluje Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Tymczasem zabójcze mogą być nie tylko chodniki i jezdnie. - Śliskie drogi to niejedyny poważny problem. Wiele szkód mogą wyrządzić też sople i zwały śniegu spadające z dachów. To naprawdę śmiertelnie niebezpieczne - zwraca uwagę mec. Jakub Urban. Rozmawiamy z nim o kwestiach związanych z odpowiedzialnością prawną za utrzymanie odpowiednich warunków na chodnikach, jezdniach czy pod dachami, z których zimą mogą zwisać groźne sople lodu i odszkodowaniu, jakiego może domagać się poszkodowany. Wypadki na śliskiej na drodze. Kto odpowiada prawnie? Zgodnie z prawem za bezpieczny dla użytkowników stan chodników i jezdni, a także budynków, odpowiada właściciel lub zarządca nieruchomości. I to od niego właśnie można domagać się ewentualnych roszczeń. Załóżmy, że wywróciliśmy się na nieodśnieżonym, śliskim chodniku. Uznajemy, że był on nieodpowiednio przygotowany i chcemy odszkodowania. - Po pierwsze, musimy ustalić, kto konkretnie jest zarządcą danej drogi czy chodnika. Wiele z nich należy do gmin. Sytuacja komplikuje się na przykład na osiedlach - mówi Interii mec. Urban. I wyjaśnia: - Zdarza się, że za fragment chodnika przed daną posesją odpowiada właściciel tej konkretnej posesji. Częsta jest jednak praktyka tzw. wspólnych dróg dojazdowych. Przykład? Osiedle składa się z 10 domów jednorodzinnych i przed każdym jest kawałek chodnika. Ale właściciele podjęli decyzję, że drogą dojazdową zarządzają wspólnie. W takim wypadku mamy de facto dziecięciu współodpowiedzialnych właścicieli, czyli sąsiad odpowiada za sąsiada. Chyba że te osoby oddały zarządzanie drogą wewnętrzną jakiemuś podmiotowi zewnętrznemu, np. firmie zarządzającej nieruchomościami. Analogicznie sytuacja wygląda na osiedlu z blokami mieszkalnymi - tłumaczy prawnik. Tylko skąd mamy wiedzieć, kto jest zarządcą? Zawsze można zapytać w gminie, podając dokładne miejsce zdarzenia. W przypadku osiedli informacje o tym, kto zarządza daną nieruchomością, często można znaleźć na osiedlowych tablicach informacyjnych albo nawet na drzwiach klatek schodowych. Załóżmy, że łamiemy nogę na chodniku należącym do gminy. Jak zaznacza mec. Urban, nie musimy znać konkretnej jednostki, która odpowiada za drogi i chodniki albo stan dachów należących do samorządu budynków. - Należy zwrócić się bezpośrednio do urzędu, a ten - jako organ administracji państwowej - powinien potraktować sprawę poważnie i skierować nas do odpowiedniej jednostki - dodaje. Inny przypadek - do zdarzenia dochodzi na gminnym chodniku, ale to z dachu prywatnej kamienicy spadają nam sople lodu. Kto za to odpowiada? - W pierwszej kolejności odpowiada właściciel kamienicy. Jest jeszcze druga opcja, w Polsce niepopularna, bo ludzie rzadko myślą o takim zabezpieczeniu. Odpowiedzialność może spoczywać na najemcy albo dzierżawcy, który w danym okresie przejął ją na mocy umowy - wyjaśnia mec. Urban. Jak zgłosić sprawę? Zaczynamy zawsze od próby polubownego rozwiązania sprawy. Jak wyjaśnia mec. Urban, na początku zgłaszamy roszczenie ustalonemu wcześniej odpowiedzialnemu podmiotowi. Ten może od razu zapłacić to, o co wnioskujemy, albo może skierować nas - jeśli jest ubezpieczony - do ubezpieczyciela. Dopiero kiedy nie dogadamy się ani z podmiotem, ani z ubezpieczycielem, sprawa trafia do sądu. Chodniki skute lodem. Chcesz odszkodowanie? Udowodnij szkodę Szkodę - czy to przed ubezpieczycielem czy sądem - należy udowodnić. Jak? - Najlepiej poprosić świadka zdarzenia o dane kontaktowe, by mógł w przyszłości ewentualnie zaświadczyć o zdarzeniu - że chodnik rzeczywiście był nieodśnieżony, poszkodowany nie był pijany, że nie potknął się o własne sznurówki, itd. To wszystko jest bardzo ważne z punktu widzenia sądu czy ubezpieczyciela - tłumaczy prawnik. Jak podkreśla, powinniśmy też pamiętać o sfotografowaniu miejsca, gdzie doszło do zdarzenia. - Załóżmy jednak, że połamaliśmy dwie ręce i zdjęcia to ostatnia rzecz, o jakiej myślimy. Możemy wówczas posiłkować się nagraniami z monitoringu - miejskiego albo prywatnego, np. ze znajdującego się w pobliżu sklepu. Prywatny właściciel nie ma obowiązku udostępnienia nam nagrań z monitoringu, ale możemy wówczas poprosić o pomoc policję, albo jak najszybciej wnieść sprawę do sądu, prosząc o zabezpieczenie dowodów - wyjaśnia. A co z zaświadczeniem lekarskim? - Jak najbardziej się przyda. A im więcej szczegółów dotyczących zdarzenia znajdzie się w dokumentacji medycznej, tym lepiej - mówi mec. Urban. Zobacz też: Ból w klatce piersiowej nie tylko przy zawale. Po tym poznasz złamane żebro