Jak powiedział dyżurny, pożar w tej chwili udało się opanować i nikt nie został ranny. - Na miejscu były dwa zastępy straży, sytuacja jest już opanowana - mówił strażak. Mazowiecka straż przekazała dodatkowo na Twitterze, że pożar mógł być spowodowany przez materiały pirotechniczne. Materiały pirotechniczne to właśnie m.in. race czy petardy, którymi rzucali manifestujący. Z relacji świadków pożaru wynika, że była to raca, która miała trafić w okna mieszkania powyżej, gdzie wisi symbol Strajku Kobiet oraz tęczowa flaga. "Uczestnicy Marszu Niepodległości podpalili mieszkanie w Warszawie. Na balkonie mieszkania znajdującego się wyżej, wisiały flagi LGBTQI i Strajku Kobiet" - przekazało democ. - niemieckie Centrum Demokratycznego Sprzeciwu, które opublikowało nagranie z momentu zdarzenia. "Celowali w mieszkanie wyżej" Wcześniej maszerujący rzucali racami i petardami w okna m.in. Domu Kultury Śródmieście, budynków wokół ronda Charles'a de Gaulle'a, a także policjantów i dziennikarzy. W stronę, gdzie doszło do starć, pojechały od strony Ronda Dmowskiego trzy karetki pogotowia. Ratownicy opatrują ludzi leżących na chodniku przy al. Jerozolimskich. Z nagrania democ. i relacji internautów wynika, że grupa demonstrantów rzucała racami i świecami dymnymi w blok na ul. 3 Maja. Na jednym z balkonów wsiała tęczowa flaga i baner Strajku Kobiet. "Do mieszkania nadal wrzucano race nawet, gdy w środku była straż pożarna. O pożarze mieszkańców bloku poinformowali inni demonstranci" - przekazał democ. "Uczestnicy Marszu Niepodległości podpalili mieszkanie na trasie. Ponoć był tam plakat Strajku Kobiet. Poszły fajerwerki i race. Narodowcy r***ą Warszawę!!! Policja działajcie!" - napisał na Twitterze aktywista LGBT+ Bart Staszewski. Po godz. 15.30 czoło Marszu Niepodległości dotarło do Ronda Waszyngtona. Dojazd do Ronda Waszyngtona poza zjazdem z mostu jest zamknięty przez policję. Samo rondo zostało otoczone płotkami. Wzdłuż nich, co kilka metrów stoją funkcjonariusze wyposażeni w długie pałki, broń gładkolufową, tarcze i hełmy.