Poprawnie, bez wybaczenia?
Czterdzieści lat po liście pojednania biskupów polskich stosunki polsko-niemieckie są poprawne, choć nie brakuje zgrzytów.
W 1965 roku polscy biskupi skierowali do biskupów w Niemczech słynny list "Wybaczamy i prosimy o wybaczenie". Dzisiaj stosunki między obydwoma krajami są dobre, choć co pewien czas dochodzi w nich do ochłodzenia. Czy wybaczyliśmy sobie wszystko?
Ratzinger chciał pojednania
Odpowiedź niemieckiego episkopatu na list polskich biskupów nie była dla autorów inicjatywy zadowalająca. Nie zawierała ona bowiem jasnego stanowiska wobec zachodnich granic Polski.
Niemiecki historyk Friedhelm Boll - jak pisze "Gazeta Wyborcza" - odnalazł notatkę papieża Benedykta XVI - wtedy jeszcze księdza Josefa Ratzingera - potwierdzającą, że był on jednym z nielicznych w Niemczech, którzy list polskich biskupów przyjęli z entuzjazmem i nadzieją.
Ofiarami listu biskupów polskich stali się oni sami. Nie dość, że nie doczekali się szybkiej i jednoznacznej odpowiedzi ze strony Niemców, to jeszcze narazili się w kraju na zdecydowaną antykościelną kampanię komunistów. Władza oskarżyła wręcz hierarchię kościelną o zdradę narodu polskiego.
Podobne odczucia do zawiedzionych członków polskiego Episkopatu towarzyszyły tym Niemcom, dla których pojednanie było sprawą priorytetową, wśród nich księdzu Ratzingerowi. Poparł on inicjatywę memorandum niemieckiej inteligencji z 1968 roku, które wyraźnie stwierdzało, że Niemcy chcą porozumienia z Polakami i nie będą już żądać powrotu utraconych ziem do Niemiec. Memorandum wyraźnie odcięło się od stanowiska niemieckich biskupów, stanowiąc wręcz jego stanowczą krytykę.
Według Friedhelma Bolla, dzisiejszy papież miał wtedy napisać: "Jestem wdzięczny i szczęśliwy, że taka inicjatywa, na którą od dawna czekałem, została w końcu podjęta".
Czy wybaczyliśmy sobie wszystko?
Biskupi niemieccy na list polskich biskupów odpowiedzieli bez entuzjazmu. Także memorandum z poparciem przyszłego papieża, choć samo w sobie było szczytną ideą, nie mogło być wyrazem ogólnonarodowego pojednania. Można powiedzieć, że proces ostatecznego i pełnego pojednania między narodami polskim i niemieckim do dziś pozostał w sferze niezrealizowanych planów.
Choć sąsiedzkie pojednanie było i jest nadal nierozwiązanym problemem, współpraca z naszym zachodnim sąsiadem weszła w latach 90. w nową fazę, a oba kraje więcej łączy niż dzieli. Współpracujemy z Niemcami politycznie i militarnie, a co najważniejsze - jak twierdzą politolodzy - już tylko nieznacznie na stosunki polsko-niemieckie rzutują historyczne zaszłości.
Polska i Niemcy dogadują się w dziedzinie gospodarczej, naukowo-technicznej, w dobrym kierunku idzie współpraca regionalna. Niemcy są najważniejszym handlowym partnerem Polski, z kolei Polska - głównym partnerem handlowym Niemiec w Europie Środkowo-Wschodniej. Jest dobrze, ale...
Dobrze nie znaczy idealnie
Stereotypy, wzajemne postrzeganie się - już na tym poziomie dostrzec można, że nie wszystko Polaków i Niemców łączy. O ile obraz Niemca i Niemiec w Polsce poprawił się, o tyle obraz Polski i Polaków wciąż jest w Niemczech negatywny. Nie to jednak stanowi największy problem w relacjach z zachodnim sąsiadem.
Stosunki polsko-niemieckie w ostatnim czasie nie są idealne, gdyż występują w nich - i zawsze występowały - sprzeczności interesów. Ostatnio należały do nich przede wszystkim tarcia związane z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej i konflikt o okresy przejściowe w kwestii przepływu siły roboczej i kapitału. Także spór o unijny traktat konstytucyjny postawił Polskę i Niemcy po przeciwnej stronie barykady.
Stosunki polsko-niemieckie co rusz pogarsza ocena skutków niektórych wydarzeń historycznych, a przede wszystkim sprawa budowy Centrum przeciw Wypędzeniom. Choć Niemcy zdają sobie sprawę, że polska prawica nie popiera pomysłów Eriki Steinbach, mają nadzieję, że nowe władze w obu krajach dojdą na tym polu do porozumienia. "Jeśli Berlin zdoła przekonać Warszawę, że budzący kontrowersje projekt budowy Centrum może być dla Polski korzystny, to szanse na pomyślną polityczną współpracę nie wyglądają źle" - pisze Sueddeutsche Zeitung.
Nie wszyscy Niemcy jednak - jak przeczytać można w niemieckiej prasie - wiążą z nową władzą w Polsce nadzieje na owocną współpracę. Niektórzy wręcz boją się Lecha Kaczyńskiego - nowej głowy państwa polskiego. "Triumf szeryfa i populistów" - pisano w Niemczech o polskich wyborach, podkreślając, iż Kaczyński chętnie demonstruje, że jest wrogi wobec Niemiec.
Premier Kazimierz Marcinkiewicz wie doskonale, że relacje polsko-niemieckie w ostatnim czasie są poprawne, ale nie wzorowe. Dlatego też istnieje "możliwość ich wyraźnego polepszenia i zintensyfikowania" - stawia sobie wyraźny cel w polityce zagranicznej prezes Rady Ministrów.
Także Angela Merkel - najpewniej nowa kanclerz Niemiec - widzi obraz porozumienia polsko-niemieckiego i już wkrótce zamierza odwiedzić Warszawę.
Pozostaje pytanie, na ile przed i powyborcze hasła z obu stron zostaną zrealizowane, przyczyniając się do poprawy lekko nadwerężonych ostatnio stosunków polsko-niemieckich.