To miało być największe w historii przejęcie pieniędzy pochodzących z handlu narkotykami. To na kontach Shaloma A., obywatela Izraela, miano ujawnić zawrotną kwotę miliarda czterystu milionów złotych. Dwa wyroki sądu Zdaniem sądu właścicielem pieniędzy nie jest Shalom A., tylko operator giełdy kryptowalut i należy je zwrócić. - Sąd rejonowy po rozpoznaniu zażalenia pełnomocnika spółki na zatrzymanie środków pieniężnych nakazał zwrot tych środków pokrzywdzonej spółce - powiedział sędzia Marek Poteralski z Sądu Okręgowego we Wrocławiu. Postanowienia są dwa - jedno zapadło w czerwcu ubiegłego roku, drugie w październiku. Oba prawomocne, nakazują zwrot środków i uznają działania prokuratora za niezgodne z prawem. Do tej pory jednak nie zostały wykonane. Pieniądze pozostają w gestii Prokuratury Krajowej, która odmawia ich oddania. - Postanowienie sądu jest bardzo kontrowersyjne i uznajemy je za niezasadne, całkowicie błędne, podjęte bez podstawy prawnej i faktycznej - powiedział Łukasz Łapczyński z Prokuratury Krajowej. Śledztwo w sprawie prania brudnych pieniędzy od ponad czterech lat prowadzi delegatura prokuratury krajowej we Wrocławiu. Zarzuty - między innymi - usłyszał Shalom A. Chodziło o pranie brudnych pieniędzy. Po czterech latach śledztwa wciąż nie ma aktu oskarżenia. W aresztach tymczasowych przebywa pięć osób, a po pieniądze zgłosiła się spółka zarządzająca legalną giełdą kryptowalut. W przesłanym oświadczeniu stwierdza, że pieniądze są legalne i należą do giełdowych inwestorów, co potwierdził polski sąd. "Prokurator zdecydował się ich nie zwracać, ponieważ w jego opinii należą one do osoby fizycznej – Shaloma A. Firma nigdy z nim nie współpracowała, nie był on też klientem Bitfinex" - czytamy w oświadczeniu spółki Ifinex. Adwokat podejrzanego zapowiada wniosek o umorzenie postępowania, twierdzi, że dalsze śledztwo w stosunku do jego klienta nie ma sensu. - Coś, co być może pierwotnie było pewnym założeniem i hipotezą mającą wskazywać na to, że te pieniądze pochodziły ze źródeł nielegalnych, z przestępstw, w toku postępowania zwyczajnie upadło - mówi Bogumił Zygmont. Co na to Ministerstwo Sprawiedliwości? Gdy z pytaniami o śledztwo "Wydarzenia" zwróciły się do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, chcąc ustalić czy brak wykonania prawomocnych decyzji odbywa się za jego zgodą i wiedzą, biuro prasowe odesłało dziennikarzy do Prokuratury Krajowej. - To postępowanie jest na końcowym etapie, prokuratorzy zgromadzili już w zasadzie pełny materiał dowodowy - powiedział prokurator Sąd jeszcze w tym tygodniu ma wydać kolejne postanowienie w sprawie odmowy zwrotu pieniędzy przez prokuraturę.