Jak poinformował podkom. Mateusz Marszewski, oficer prasowy kościańskiej policji, funkcjonariusze zostali we środę wezwani do jednego z lokali gastronomicznych w Kościanie. Zastali w nim mężczyznę, który po skończonej i suto zakrapianej biesiadzie, nie zapłacił twierdząc, że nie ma pieniędzy. Policjanci ustalili, że mężczyzna jest znany gastronomom w okolicznych powiatach i w podobny sposób naraził na straty wiele innych restauracji. Po tym, jak stał się rozpoznawalny we własnym mieście, zaczął odwiedzać lokale w sąsiednich powiatach. Sposób jego działania był najczęściej taki sam: pod lokal gastronomiczny podjeżdżał taksówką, kazał kierowcy czekać na siebie, po czym wchodził do środka, gdzie zamawiał posiłek i drogi alkohol. - Jak relacjonowała nam później obsługa, Zbigniew M. starał się tak aranżować poszczególne zamówienia, aby móc delektować się zainteresowaniem personelu. Po skończonym kulinarnym spektaklu gość informował obsługę, że nie posiada pieniędzy, aby uregulować należność - powiedział Marszewski. Straty gastronomów wynosiły zazwyczaj kilkadziesiąt złotych. Kolejnymi "naciągniętymi" byli taksówkarze. Podczas wyjaśnień składanych policjantom mężczyzna zachowywał się kulturalnie przyznając się do wykroczenia, jednak nie próbował wyjaśnić motywów swojego działania. Informował, że utrzymuje się z prac dorywczych, a zarobione środki starczają mu tylko na bieżące wydatki. Trzy opisane przypadki zostały już rozpoznane przez sąd grodzki. Wobec 40-latka sąd orzekał obowiązek naprawienia szkody oraz ograniczenie wolności. W sprawie ostatnich zdarzeń z udziałem zatrzymanego, policja prowadzi czynności wyjaśniające. Najprawdopodobniej do sądu trafią kolejne dwa wnioski o ukaranie Zbigniewa M. Grozi mu kara aresztu do jednego miesiąca, ograniczenie wolności i grzywna.