Nysa to bez wątpienia jedno z miast najmocniej dotkniętych trwającą od kilku dni powodzią. W niedzielę 15 września woda wdarła się do centrum miasta i okolicznych dzielnic, doszczętnie je zalewając i pozbawiając część mieszkańców wody, prądu oraz gazu. Z powodu wysokiego stanu wody miejskie władze zdecydowały o zamknięciu dwóch mostów - Bema i Kościuszki. W samym mieście zniszczone zostały dziesiątki domów, sklepów i obiektów użyteczności publicznej: urzędów, szkół, a nawet szpitala powiatowego, którego pacjentów trzeba było ewakuować łodziami i pontonami. Zniszczone są również miejskie drogi i chodniki. Mieszkańcy Nysy nie wytrzymują: Uratowaliście Wrocław Nic dziwnego, że wśród mieszkańców Nysy, spośród których wielu straciło dobytek całego życia, wzburzenie i emocje są ogromne. W mediach społecznościowych, zwłaszcza pod wpisami władz miasta i starostwa powiatowego, zaczęły pojawiać się oskarżenia, że zalanie Nysy były umyślne, a Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej we Wrocławiu mógł zrobić znacznie więcej, żeby uratować Nysę albo przynajmniej zminimalizować skalę zniszczeń. "Szacun. Uratowaliście Wrocław... Wrocław na pewno wam podziękuje postem na FB. Starosta i Burmistrz dymisja" - pisze pan Damian. "Teraz ogłaszacie ewakuację, a gdzie żeście byli, kiedy Czesi podali, co się dzieje? Trzeba było bez zgody Wrocławia wypuszczać wodę ze zbiorników wodnych. Kto ludziom odda pieniądze za ich straty?" - pyta z kolei pani Renata. "Dlaczego nie zaczęto zrzucać wody już w czwartek? Przecież padało już intensywnie od poniedziałku. Na co czekaliście, że dopiero w sobotę zaczął się zrzut? I przez to wasze zaniedbanie dzisiaj są tragedię ludzkie" - wylicza pani Anna. Wpisów utrzymanych w podobnym tonie i z podobnymi pretensjami są dziesiątki, jeśli nie setki, chociaż zdarzają się również takie, które biorą władze miasta i starostwa w obronę. "Plotki, które nie powinny mieć miejsca" - Zbiorniki cały czas miały wymaganą rezerwę powodziową i ich praca była prowadzona zgodnie z Instrukcjami Gospodarowania Wodą - zapewnia w rozmowie z Interią Jarosław Garbacz, rzecznik prasowy RZGW we Wrocławiu. - To są instrukcje zatwierdzone na stałe jako dokumentacja każdego zbiornika funkcjonującego w całym kraju. Każdy zbiornik posiada instrukcję własną, indywidualną gospodarowania wodami. To jest dokument kontrolny, na podstawie którego można podejmować decyzje m.in. dotyczące zrzutów z danego zbiornika - precyzuje nasz rozmówca. I podkreśla, że "bezpośrednio decyzję podjęła Dyrekcja RZGW we Wrocławiu w porozumieniu z Centrum Operacyjnym Ochrony Przeciwpowodziowej we Wrocławiu". Daniel Palimąka, starosta nyski, mówi z kolei, że zarzuty o tym, że władze chcą ratować Wrocław kosztem Nysy pojawiły się... już kilka dni temu, jeszcze przed samą powodzią. - To jest komentarz, który nie powinien w ogóle mieć miejsca. Jeszcze zanim w ogóle deszcz zaczął padać, to już takie plotki słyszałem. W zeszły czwartek już takie teorie słyszałem, żeby ratować Wrocław kosztem Nysy - stwierdza w rozmowie z Interią. Podkreśla, że poza oskarżeniami i pretensjami, pojawiły się także teorie spiskowe - jak chociażby ta, mówiąca o tym, że saperzy wysadzają wały przeciwpowodziowe. - To są plotki, które nie powinny mieć miejsca, bo niczego dobrego nie wnoszą, a są nieodpowiedzialni ludzie i nieodpowiedzialne portale internetowe, którzy takie plotki szerzą - komentuje starosta nyski. Uspokaja, że komunikacja z RZGW we Wrocławiu od początku powodzi jest dobra i merytoryczna. - Otrzymujemy jasne informacje na temat stanów obecnych, ale też mówią o tym, co się dzieje - mówi Palimąka. Pytany o zarzuty dotyczące tego, że zrzut z Jeziora Nyskiego rozpoczął się kilka dni za późno, odpowiada: - Nikt nie przewidział, że tama w Stroniu Śląskim ulegnie zniszczeniu wczoraj. To spowodowało niekontrolowany dopływ wody i trzeba było sobie z tą wodą radzić. Na początku (w niedzielę - przyp. red.) maksymalny zrzut wynosił 600 m. sześć. na sekundę. Dopiero po południu wszedł na poziom 1000 m. sześć. na sekundę i zaczęło zalewać Nysę. Na koniec nasz rozmówca podkreśla, że nie chce ani bronić, ani ganić RZGW we Wrocławiu, ale obecnie dla władz i mieszkańców Nysy najważniejsze jest ratowanie ludzi i ich dobytku. - Natomiast trzeba czytać fakty - apeluje w nadziei, że kolejne teorie spiskowe nie będą się już pojawiać. Nysa szykuje się na drugie uderzenie Emocje i pretensje nysanie będą musieli odłożyć na później, bo ich miastu zagraża drugie uderzenie fali powodziowej. To efekt przerwania wałów przy ul. Wyspiańskiego. "Konieczna ewakuacja! Mieszkańcy Nysy! Wprowadzam stan ewakuacji" - rozpoczął swój wpis burmistrz Nysy Kordian Kolbiarz. W dalszej części swojego postu precyzuje: "Grozi nam przerwanie wału rzeki przy ulicy Wyspiańskiego! Proszę o jak najszybszą ewakuację. Wkrótce ruszą z pomocą służby. Koniecznie ewakuujcie się na wyższe kondygnacje. Za chwilę ruszy akcja ratowania wału, ale musimy być gotowi na najgorsze. Trzymajmy się razem!". Na miejscu działa już wojsko i straż pożarna, które toczą wyścig z czasem i próbują załatać miejskie wały przeciwpowodziowe przed nadejściem drugiej fali wezbraniowej. Żeby ułatwić im zadanie, dyrekcja Wód Polskich między godzinami 17 a 20 zmniejszyła zrzut wody z Jeziora Nyskiego z 1000 do 800 m. sześć. na sekundę. Mieszkańcy Nysy gromadzą się już na najwyższych piętrach budynków mieszkalnych, dachach, a także miejskim wiadukcie w ciągu ul. Piłsudskiego, na którym stoi długi sznur samochodów.