Pitera: Dołączam się do krytyków Grzegorza Schetyny
Dołączam się do krytyków Grzegorza Schetyny. Partia to nie wojsko, ale prawo do publicznej krytyki działań rządu ma tylko opozycja - mówi Julia Pitera, gość Przesłuchania w RMF FM.
Agnieszka Burzyńska: Martwi się pani o Donalda Tuska?
Julia Pitera: - Nie. Uważam, że to jest bardzo silny człowiek.
A prezydent Komorowski uważa, że powinna się pani martwić. Cytat z "Newsweeka": prezydent mówi do swoich współpracowników: "Idziemy środkiem drogi, popatrzcie na sondaże, jestem najpopularniejszym politykiem w kraju. Martwić to się trzeba o Donalda Tuska".
- Nie martwiłabym się o Donalda Tuska, gdyż według mnie jest on wyjątkowo silnym człowiekiem. Wielokrotnie bywało tak, że działo się coś bardzo stresującego i okazywało się, że premier świetnie to przechodzi.
A nie widzi pani zmęczenia premiera rządzeniem, jego irytacji?
- Irytacji nie widzę, aczkolwiek zdarzają się elementy zniecierpliwienia. Jednak opinia publiczna jest czasami zajęta rzeczami kompletnie marginalnymi i drugoplanowymi.
To wina opinii publicznej? Sondaże dołują, traci premier, traci rząd i traci Platforma. Tego nie da się ukryć. Pogodziła się pani z poparciem na poziomie 30-33 proc.?
- Mnie przede wszystkim interesuje to, ile udało się zrobić, co naprawdę nie było proste. Trzeba się pogodzić z tym, że za te działania płaci się czasem spadkiem w sondażach.
Profesor Lena Kolarska-Bobińska, europosłanka PO, pogodziła się z takim wynikiem. Mówi, że Platforma musi wyjść z nowym pomysłem, bo jest postrzegana jako partia dryfująca i drobiąca w miejscu. Czas na trudne rzeczy.
- To nie jest prawda. Nie rozmawiałam na ten temat z panią Leną Kolarską-Bobińską, mimo że znamy się wiele lat. Uważam, że formułowanie takich opinii nie jest sprawiedliwe.
Ale pani minister, gdy zaczynaliście rządy, eksperci ostrzegali, że przywileje emerytalne w latach 2008-2012 będą kosztować rocznie 30 miliardów złotych. To było wiadomo. I eksperci rekomendowali ekspresowe zlikwidowanie owych przywilejów i podniesienie wieku emerytalnego. A zamiast tego premier ogłaszał nierealne plany zmian w konstytucji, które miały zająć opinię publiczną, a potem okazało się, że trzeba zabrać pieniądze z OFE do ZUS-u?
- Pani redaktor, chciałabym usłyszeć, co mówiliby ci sami eksperci, gdyby zostali ministrami i premierem. Jestem bardzo ciekawa, jak by sobie poradzili, gdyby stanęli do wyborów powszechnych, zostali wybrani i musieli sformułować rząd. Byłabym ostrożna z rozliczaniem polityków tylko dlatego, że są jakieś opinie ekspertów. Nie mam powodu, żeby bardziej wierzyć ekspertom, którzy tak mówili, niż doradcom współpracującym z panem premierem.
Pani minister, ale nie realizujecie obietnic. Przykład z pani podwórka chociażby: jest sierpień 2010 roku. Julia Pitera mówi, że w tym roku zostaną sfinalizowane trzy ustawy - lobbingowa, antykorupcyjna oraz ta o odpowiedzialności za dyscyplinę finansów publicznych. I rząd nie przyjął żadnej.
- Pani redaktor, gdybym chciała zrobić jakikolwiek projekt tylko po to, by powiedzieć "Pitera to wreszcie zrobiła", to oczywiście zrobiłabym cokolwiek. Tak jak zrobiono "cokolwiek", robiąc drugą wersję ustawy antykorupcyjnej.
Pani minister, trzy i pół roku.
- Trzy i pół roku, ponieważ ustawy nie da się zrobić tak samo jak przepisu kucharskiego, który jest kompletnie odrębny od innych przepisów w książce kucharskiej.
Ale pani powtarzała, że już za chwilę, że jeszcze w tym półroczu.
- Tak, ale niestety definicja funkcjonariusza publicznego, która została zabałaganiona przez całe lata, jest tak naprawdę powstrzymującym elementem przed sfinalizowaniem tej ustawy.
Ale to teraz odkryliście, po trzech latach?
- Nie. Mieliśmy z tym kłopot na samym początku, ale okazało się, że przyjęta formuła może spowodować, że znowu ustawa nie będzie wykonywana przez całą grupę ludzi. Niestety jest to problem, ale tak w Polsce stanowi się prawo.
W tej kadencji tych ustaw już nie będzie.
- Będą, mam nadzieję, naprawdę dobre założenia. Ustawa jest ciągle wpisana w plany rządu i mam nadzieję, że to się wreszcie uda.
Ale to są tylko założenia.
- Pani redaktor, najważniejsze, że wreszcie ustawa obowiązująca jest wykonywana. Ta, która nie jest najlepsza, bo my też coś takiego mamy, że nie bardzo lubimy wykonywanie ustaw. Ta jest wreszcie egzekwowana. Proszę mi wierzyć, że są kontrolowane oświadczenia majątkowe i błędy, które w nich występują. Więc chociaż w tym elemencie jesteśmy do przodu. Jeśli ma być nowa ustawa, to nie równie wadliwa. Ona ma być dobra.
Gdyby pani była na słynnym zarządzie partii dołączyłaby pani do chóru krytyków Grzegorza Schetyny?
- Tak, ja uważam, że to sformułowanie nie było szczęśliwe i zupełnie bez sensu pobudziło...
Ale prawdziwe.
- Nie. Ja się z tym nie zgadzam. Ja po prostu się nie zgadzam. To po prostu było zdanie pana marszałka. Ja jestem przeciwna, żeby premier mojego państwa występował w odpowiedzi na konferencję prasową urzędnika niższej rangi. Względnie, żeby z czymkolwiek wyskakiwał minister rządu, nie przygotowując się pierwotnie do odpowiedzi na tę konferencję prasową.
- Jak ja słyszę: "trzeba było w takim razie w odpowiedzi pokazać stenogramy z tych rozmów", to przepraszam bardzo, ale pół świata by ryczało ze śmiechu, jakby odpowiedzią na tę konferencję prasową było objawienie jakiś stenogramów.
Pan marszałek powinien ponieść jakieś konsekwencje tego?
- Nie, wydaje mi się że burza, która była, była wystarczająco przykra dla wszystkich.
Ale przecież partia to nie jest wojsko.
- Oczywiście, tylko dyskusje na temat tego, jaka powinna być reakcja na ważne zdarzenie jest dyskusją wewnętrzną. Moim zdaniem, tylko opozycji wolno publicznie krytykować rząd.
Czyli, że wszyscy będziecie mówić tak jak premier? Będziecie dostawać wytyczne?
- Nie. Natomiast ta sprawa jest na tyle istotna, - o czym pani redaktor doskonale wie i polityka PiS-u była w ostatnich miesiącach osadzona na tym wydarzeniu - żeby jednak uważać z komentarzami na ten temat.
Miejsce Jarosława Gowina jest w Senacie, czy poza partią w ogóle?
- Myślę, że w Senacie to jest dobre miejsce. Tam w Małopolsce, rzeczywiście mamy teraz wybory większościowe, w okręgach jednomandatowych i myślę, że to nie jest zły pomysł.
To taka kara dla Jarosława Gowina?
- Ja nie wiem czy kara. Prawdę powiedziawszy ja żadnych kontaktów z panem posłem Gowinem nie mam. Więc nie wiem, czy to jest kara.
A czy na liście powinno się znaleźć miejsce dla Mirosława Drzewieckiego?
- Chyba do 7 kwietnia jest przedłużone śledztwo w sprawie hazardu. Uważam, że dopóki nie będzie śledztwa, w ogóle nie powinno się wypowiadać w sposób jednoznaczny. Dlatego, że nie umieszczenie kogoś na listach wymaga uzasadnienia.
A dlaczego jest pani taka kategoryczna wobec Zbigniewa Chlebowskiego w takim razie?
- Dlatego, że rozmowy, które słuchaliśmy, rozmowy, które są, które sygnalizowały, że mogą być nieprawidłowości, to były tylko jego rozmowy. I tylko jego rozmowy wskazywały na to, że są kontakty związane z tym tematem.
Czyli na liście dla niego miejsca nie ma?
- Moim zdaniem nie ma.
A dla Drzewieckiego może być?
- Dla Drzewieckiego nie wiem. Jego rozmów nie było. Żadnych dowodów na to, że on w tej sprawie miał jakiekolwiek kontakty z biznesem hazardowym nie ma, pani redaktor. A to że jego nazwisko, czy jego imię było wymienione...
Ale zmieniały się tam te zapisy w ustawie.
- Zmieniały się, ale pani o tym doskonale wie, że to robiła dyrektor generalna i to były jej e-maile, z jej komputera.
Ale minister za to odpowiada.
- No, poniekąd odpowiada, natomiast zwracam uwagę, że na razie nic nie wiemy o tym, żeby było to jego inspiracją.
A miejsce dla senatora Misiaka, senatora Ludwiczuka, którzy mają dużą ochotę wystartować z Platformy Obywatelskiej?
- Bardzo bym chciała, żeby nasi kandydaci na senatorów pozbyli się aktywności gospodarczej. Moim zdaniem wybory są dobrym momentem, żebyśmy jednak od swoich kandydatów wymagali pewnej czystości, jeśli chodzi o płaszczyznę funkcjonowania.
Powinny być dla nich miejsca, czy nie?
- Jeśli chodzi o senatora Ludwiczuka, mam zasadnicze wątpliwości. Jeśli chodzi o senatora Misiaka, to on obiecał, że się wycofa kompletnie z interesów, zobaczymy. Jak na razie pani redaktor, chciałam przypomnieć, bo oczywiście słuchacze nie pamiętają, ale była kontrola agencji i nie było nadużyć przy tym przetargu.