PiS sonduje nastroje
Po tygodniu medialnych połajanek w koalicji, dziś szefowie klubów PiS, LPR i Samoobrony mają się spotkać przy jednym stole. Inicjatywa wyszła od przewodniczącego klubu PiS Marka Kuchcińskiego.
Jak dowiedział się "Dziennik", w ten sposób PiS chce przede wszystkim wysondować nastroje w Samoobronie. A te mogą być nieprzychylne Lepperowi, po tym jak w piątek otrzymał list od premiera.
Zawarty w nim apel Jarosława Kaczyńskiego, by Lepper zrzekł się immunitetu w związku z podejrzeniami, jakie na nim ciążą, był wyraźnym sygnałem dla polityków Samoobrony: wasz szef ma naprawdę dużo na sumieniu, nie warto za niego umierać. Sam Lepper po otrzymaniu listu w sobotę ruszył do kontrataku.
- Wiecie, że ja nie mogę tego zrobić. Ja się dziwię, że premier nie zna przepisów - żartował sobie do dziennikarzy. I sugerował, że to nie on, a PiS ma się czego bać. - Jeżeli Sejm zbierze się 2 sierpnia i podejmie uchwałę o powołaniu komisji śledczej ds. CBA, w tej chwili się immunitetu zrzeknę - zapewniał szef Samoobrony. - A jeśli nie - buńczucznie zapowiadał - to wybory.
- Nie ma potrzeby zwoływać nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu - odpowiada wicepremier Przemysław Gosiewski i wskazuje, że koalicjanci mają czas na "przemyślenie swoich relacji" do 22 sierpnia, kiedy według planu ma zebrać się po wakacjach Sejm. Lepper to jedno, a cała Samoobrona to już być może zupełnie co innego - wychodzi bowiem z założenia PiS. I daje sobie czas na obserwacje, co się dzieje w jej szeregach.
- To dziś główne pytanie, a dochodzą do nas sprzeczne sygnały - mówi "Dziennikowi" bliski współpracownik premiera. Dlatego na poniedziałek, najpewniej ze względu na spotkanie szefów klubów, z urlopu premier ściągnął do Warszawy ministra Adama Lipińskiego, odpowiedzialnego w rządzie za kontakty z koalicjantami. Sama forma zaproszenia na nie Samoobrony była wymowna. Kuchciński najpierw ogłosił je w mediach, a potem zadzwonił z propozycją do szefa klubu Samoobrony Krzysztofa Sikory. Leppera pominięto w ogóle - zauważa gazeta.
Według ustaleń "Dziennika", niezależnie od tego oficjalnego spotkania, poszczególni politycy PiS sondują - każdy własnymi ścieżkami - nastroje współpracowników Leppera. Jednocześnie oficjalnie w mediach straszą: wybory są coraz bardziej prawdopodobne. Czy PiS liczy, że wbrew samemu Lepperowi Samoobrona zmięknie i ostatecznie zgodzi się na wszystkie warunki, by nie było wyborów?
- Trudno powiedzieć. Wiadomo jednak, że politycy Samoobrony nie są jednomyślni. Jeśli mogę sobie pozwolić na letnią ironię, to jest grupa heretyków w stosunku do polityki Andrzeja Leppera w ogóle, są tzw. dietetycy, czyli ci, którzy zdają sobie sprawę, że w przyszłych wyborach nie dostaną się już do Sejmu, a także esteci, którzy czują duży niesmak, słysząc o kolejnych podejrzeniach, jakie ciążą na ich szefie, i zaczynają się obawiać, jakie to może mieć konsekwencje dla partii - ocenia Lipiński.
Politycy PiS są spokojni, jeśli chodzi o postawę LPR. Nie zmienia tego rzucony w sobotę przez wiceszefa tej partii Wojciecha Wierzejskiego, egzotyczny pomysł na rozwiązanie kryzysu w koalicji wymianą premiera. Jarosława Kaczyńskiego miałby zastąpić minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Ziobro już zdementował, że to nie wchodzi w rachubę. - Wierzejski dawno nie był na tapecie, to musiał coś powiedzieć. Sądzę, że premier tylko wzruszył ramionami - macha ręką poseł PiS Marek Suski.
Pomysł Ligi ujawnił jednak przy okazji kompletną dezorientację w Samoobronie. Sikora bowiem wstępnie do pomysłu się... przychylił. - Herkules inteligencji wsparł Tytana - komentuje Suski. A inni politycy śmieją się: "Gdyby Samoobrona miała wesprzeć Ziobrę, to znaczy, że zmienia nazwę na Samobójstwo" - czytamy w "Dzienniku".
INTERIA.PL/PAP