Ministerstwo Sprawiedliwości rozważa wprowadzenie do Kodeksu karnego terminu "zabójstwa drogowego", podaje Adam Bodnar cytowany przez "Rzeczpospolitą". "W najbliższych dniach prowadzone będą intensywne prace dotyczące rozwiązań prawnych ukierunkowanych na zapewnienie maksymalnie wysokiej skuteczności państwa z przestępczością na polskich drogach" - przekazuje resort. "Podwyższanie kar za łamanie zakazu prowadzenia pojazdu nie okazało się skuteczne i perspektywa utraty auta też nie odstraszy. Receptą jest zwiększenie liczby policyjnych patroli, najlepiej nieoznakowanych. A gdyby jeszcze policja dostawała w czasie rzeczywistym informację, czy właściciel danego numeru rejestracyjnego ma orzeczony zakaz i mogła od razu zatrzymać taki pojazd, to takie rozwiązanie mogłoby być bardzo skuteczne" - powiedział "Rz" prof. Ryszard Stefański, autor komentarza do prawa o ruchu drogowym. Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Resort sprawiedliwości zapowiada zmiany Punktem zapalnym tych propozycji była tragedia na Trasie Łazienkowskiej, do której doszło nocą 15 września. Pijany 26-letni Łukasz Ż. kierujący wypożyczonym pojazdem VW Arteon uderzył w tył forda, którym podróżowała czteroosobowa rodzina. 37-letni ojciec zginął, a jego partnerka wraz z dziećmi zostali ranni. Okazało się, że Ż. był już wielokrotnie karany i posiadał pięć zakazów prowadzenia pojazdów. Po doprowadzeniu do tragicznego wypadku mężczyzna zbiegł. W zaplanowaniu ucieczki pomogli mu jego znajomi, z którymi spędził feralny wieczór. Łukasz Ż. ostatecznie został zatrzymany w szpitalu w niemieckiej Lubece, gdzie leczył własne powypadkowe obrażenia. Ruszyła procedura związana z Europejskim Nakazem Aresztowania. Tomasz Siemoniak zapowiada: Działania państwa będą twarde i zdecydowane Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", obecnie w grę wchodzi zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym albo zabójstwa z zamiarem ewentualnym - co oznacza, że kierowca nie chciał zabić celowo, jednak godził się na to, że swoim postępowaniem może doprowadzić do czyjejś śmierci. - Kwestia zmiany kwalifikacji prawnej czynu jest jednak otwarta - zastrzegł w rozmowie z "Rz" prok. Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie w piątek, prezentując głównie ustalenia śledztwa. - Trzeba skończyć z poczuciem bezkarności. Surowość i nieuchronność kary powinna odstraszać tych, którzy przekraczają granice i zagrażają innym - powiedział na antenie Polskiego Radia 24 minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak. - Działania państwa będą twarde i zdecydowane - zapowiedział. - Zabójcy drogowi powinni 10 razy, czy im się to opłaca, skoro już nie mają na tyle moralności. Znakomita większość ludzi nie robi takich rzeczy wcale nie dlatego, że nie chcą być ukarani, tylko po prostu myślą o innych. Tu potrzeba mocnych przepisów - podkreślił szef MSWiA. Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Prokuratura ustaliła przebieg zdarzeń Co do tego, że mężczyzna pozostawał pod wpływem alkoholu w chwili zdarzenia, nie ma żadnej wątpliwości. Prokuratura dotarła do nagrań z monitoringu w lokalu, w którym Ż. wraz ze znajomymi miał spędzić znaczną część wieczoru. - Dysponujemy bardzo dokładnymi nagraniami z lokalu gastronomicznego, gdzie cały spędzony ich czas został zarejestrowany. Wiemy, kto wypił ile kieliszków wódki, jakiej marki, jakiej pojemności były kieliszki - wyliczał prok. Skiba. Jak wskazuje gazeta, te informacje pomogą biegłemu ustalić stopień odurzenia alkoholem. Prokuratura ustaliła także zarys przebiegu dalszych zdarzeń. Po opuszczeniu lokalu uczestnicy zdarzenia mieli wsiąść w dwa wypożyczone samochody i ruszyć na przejażdżkę Trasą Łazienkowską. Niewykluczone, że Arteon i Cupra ścigały się ze sobą. Kamera samochodowa jednego ze świadków zdarzenia uchwyciła moment, w którym Arteon zmiata forda z drogi i nawet nie próbuje hamować. Bezpośrednio po wypadku Łukasz Ż. miał przesiąść się do samochodu znajomego i uciec z miejsca zdarzenia, a pasażerowie Arteona pozostali na miejscu. Jedna z pasażerek była ranna, jednak koledzy Ż. odganiali świadków i gapiów, uniemożliwiając udzielenie pomocy jej ani osobom, które podróżowały fordem. W międzyczasie pozostali mieli udać się do mieszkania na Bielanach, gdzie uknuli plan ucieczki Ż. za granicę. Tragiczne zdarzenie rozpoczęło dyskusję na temat nikłych konsekwencji, jakie spotykają kierowców drastycznie naruszających przepisy ruchu drogowego. - Obecne kary za prowadzenie po alkoholu czy środkach odurzających nie są niskie, takim osobom grozi do 12 lat więzienia. Problem w tym, że maksymalny wymiar kary jest niezwykle rzadko orzekany - powiedział "Rz" Wojciech Pasieczny, były szef stołecznej drogówki. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!