Piotr Witwicki: Nagrodą jest to, jak postrzegają nas czytelnicy
Ćwierć wieku, to brzmi dumnie. Zwłaszcza jeśli ktoś pamięta początki. Ja mogę je opisać z perspektywy debiutującego internauty, ucznia liceum. Ten cały internet to była wtedy nowość. Każdy chciał korzystać, ale nie bardzo było wiadomo jak i z czego. W końcu nauczyciel informatyki pozwolił nam podłączać się do sieci. Niektórzy się trochę bali. Pod koniec lekcji mieliśmy zawsze 15 minut na "surfowanie". Byliśmy bardzo zadowoleni, choć na początku nie bardzo wiedzieliśmy, czego mamy szukać. Znajomi podpowiadali kolejne strony, które z biegiem czasu nauczyliśmy się zapisywać na dyskietkach. Siedzieliśmy więc przez ten kwadrans i zapisywaliśmy, co się tylko da, a potem czytaliśmy na spokojnie w domu. Dodatkową atrakcją było to, że następnego dnia można się było jeszcze wymieniać dyskietkami. Tą, dość pokrętną drogą, trafiłem na Interię. Jeden z pierwszych polskich portali.

Od tego czasu zmieniło się wszystko: internetu nie trzeba już zapisywać, bo każdy ma go w kieszeni. Dziś strony główne chcą nas zabrać w przygodę po całym świecie, a wtedy przypominały krzyżówkę zmiksowaną z hieroglifami. Kiedyś internet pisał o tym, co znalazło się w gazetach, a dziś gazety opisują, co wydarzyło się w internecie. Zresztą wielkie portale internetowe są w zasadzie polskim wynalazkiem. Na świecie gazety zbudowały tak mocne strony internetowe, że kolejne twory nie były nikomu potrzebne.
W Polsce znane tytuły raczej przespały wirtualną rewolucje, a ewolucji poddawały się dość niechętnie. Stąd też specyficzne napięcie, które przez lata mieliśmy na linii internet vs reszta świata. Jeszcze kilka lat temu dziennikarze tradycyjnych mediów patrzyli z góry na tych, którzy pisali swoje teksty do sieci. Autorów tekstów w portalach nazywali mediaworkerami, odmawiając im prawa do nazywania swej pracy dziennikarstwem. Tak było do momentu, kiedy... sami nie musieli zacząć cytować ich tekstów. Oczywiście sceptycyzm wobec tego, co dzieje się w portalach, nie brał się z kosmosu. One same przez lata przerabiały kolejne problemy: wtórność, umiarkowana powaga czy clickbaitoza.
Teraz czas przyspieszył. Media internetowe wymieniane są coraz częściej na jednym oddechu z tymi, które uważane są za tradycyjne. Te nie mają łatwego czasu, bo oskarżane są dziś o cenzurę i pomijanie trudnych tematów. My w Interii zawsze rozmawialiśmy ze wszystkimi i zawsze byliśmy otwarci na różne punkty widzenia. To, że trafiamy do przegródki z napisem "tradycyjne", chcemy traktować jako zobowiązanie. Bo jeśli przez tę "tradycję" rozumieć szacunek do klasycznego dziennikarstwa, weryfikowania informacji i otwartość umysłu, to jesteśmy za.
Zwłaszcza że dziś gra toczy się o wiarygodność. W świecie pełnym fake newsów i przeinaczeń czytelnicy potrzebują miejsc, którym będą mogli zaufać. Jak poważny jest to temat, pokazują ostatnie wydarzenia w Rumunii, gdzie ataki hackerskie wraz ze skoordynowaną akcją 25 tysięcy botów i trolli wywróciły wyborczy porządek, co doprowadziło do największego kryzysu w historii tego kraju. To tylko kolejny dowód na to, że wiarygodne media, które weryfikują i biorą odpowiedzialność za własne treści, są potrzebne jak tlen. Niestety wiele wskazuje, że sporo takich historii jeszcze przed nami.
Pewnie dlatego 25. urodziny Interii to powód zarówno do świętowania, jak i refleksji, jaką rolę będą w najbliższym czasie pełnić media. W Interii nie chcemy pogłębiać polaryzacji. Uważamy, że poziom konfliktu nie unieważnił klasycznych zasad dziennikarstwa, którym chcemy być wierni. Jesteśmy miejscem rozmowy, bo tylko dzięki niej można zrozumieć drugiego człowieka. Pokazujemy, że świat jest bardziej skomplikowany niż partyjne przekazy. Nie obsługujemy żadnego elektoratu. Nasze newsy bywają niewygodne, ale jest to brak komfortu, który ma rozbudzić ciekawość.
Dlatego też cieszymy się ze świetnych wyników Interii, ale największą nagrodą dla nas jest to, jak postrzegają nas czytelnicy. Niemal we wszystkich badaniach odbierani jesteśmy jako medium najbardziej bezstronne, wyważone i godne zaufania. To nasza misja, ale i kapitał na trudne czasy. Czytelnikom dziękujemy za zaufanie i obiecujemy, że przez następne ćwierć wieku pozostaniemy wierni naszym standardom.
Piotr Witwicki, redaktor naczelny Interii