Pierwsza Babcia IV RP
Chciała być inna niż Jolanta Kwaśniewska i zdecydowanie jest. Maria Kaczyńska wciąż bardziej zachowuje się jak żona, matka i babcia niż jak Pierwsza Dama.
Kiedy przed wyborami prezydenckimi zastanawiano się, która z żon kandydatów na prezydenta jest najlepiej przygotowana do pełnienia funkcji Pierwszej Damy, większość komentatorów nie miała wątpliwości, że jest to właśnie Maria Kaczyńska.
Jako żona ministra sprawiedliwości, prezesa NIK-u czy w końcu prezydenta Warszawy, często reprezentowała męża na imprezach kulturalnych i oficjalnych spotkaniach. Zapewniała, że bycie Pierwszą Damą nie będzie dla niej problemem. - Byłam już ministrową, prezesową, profesorową, a teraz prezydentową Warszawy - mówiła. To jednak nie wystarczyło. Maria Kaczyńska Pierwszą Damą jest od kilku miesięcy, a na koncie ma już kilka znaczących gaf.
Ile to już lat?
Kilka tygodni po objęciu urzędu przez Lecha Kaczyńskiego tematem numer jeden w prasie stał się wiek pani prezydentowej. Na oficjalnej stronie internetowej Lecha Kaczyńskiego można przeczytać, że jego żona jest o rok od niego młodsza, czyli ma obecnie 56 lat, jednak dziennikarze szybko ustalili, że jest inaczej. Także koleżanki, które studiowały z panią prezydentową, potwierdzają, że podany wiek Marii Kaczyńskiej nie jest prawdziwy. Kaczyńska rozpoczęła bowiem studia w 1961 roku, co oznaczałoby, że dostała się na nie mając 11 lat, a skończyła w wieku 16 lat.
Trudno dokładnie ustalić, ile naprawdę lat ma Pierwsza Dama, gdyż ostatnio ludzie z otoczenia głowy państwa unikają jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Informacji o wieku pani prezydentowej nie znajdziemy już też na oficjalnej stronie internetowej prezydenta RP. Gdyby Maria Kaczyńska od razu przyznała się do tego, ile ma lat, pewnie nikt nie zwróciłby na to większej uwagi, a tak pozostał niesmak, że Pierwsza Dama okłamała społeczeństwo.
Poradzi sobie sama
Specjaliści od spraw marketingu politycznego biją na alarm, powtarzając, że Pierwsza Dama potrzebuje sztabu specjalistów, którzy zadbają o jej wizerunek. Maria Kaczyńska zapewnia jednak, że doskonale radzi sobie sama i ani myśli korzystać z rad specjalistów.
W domu to ona gra pierwsze skrzypce i zarządza budżetem. Wydaje też mężowi "rozkazy" w sprawie ubrania, kupuje mu krawaty i zamawia garnitury, dba, by założył przed wyjściem obrączkę. Nie zastanawia się nad tym, co mówi i co robi.
Jeszcze jako żona prezydenta stolicy, zapytana, co czuła, gdy podczas wizyty na warszawskiej Pradze 4 listopada 2002 roku jej mąż powiedział do jednego z mężczyzn: "Spieprzaj, dziadu!", mówiła: "Załamałam się: Co on zrobił z tym szalikiem? Dlaczego tak fatalnie go założył?". Można to było wtedy potraktować jako żart, ale czas pokazał, że Maria Kaczyńska nie jest w stanie przestać publicznie "poprawiać" męża.
Szepty, szarfa i reklamówka
Już zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich Kaczyńska cały czas szeptała coś na ucho mężowi. Mówiła, komu ma podziękować. - Podpowiadałam, bo nie chciałam, żeby kogoś pominął. Byłoby mu przykro. Wie, że robiłam to z nadtroskliwości - mówiła potem w wywiadzie dla "Vivy!". Później fotoreporterzy przyłapali ją, jak w obecności ustępującej pary prezydenckiej poprawia mężowi garnitur.
Gdy po zaprzysiężeniu para prezydencka wychodziła z Sejmu, Kaczyńska przypomniała: "Leszek, życzenia państwu złóż". - Faktycznie. Życzę państwu wesołych świąt - powiedział prezydent w kierunku dziennikarzy.
Maria Kaczyńska nie tylko podpowiada mężowi, co mówić, ale także pokazuje co, a przede wszystkim jak robić. Kiedy podczas oficjalnej wizyty w Watykanie prezydent złożył kwiaty na grobie Jana Pawła II, prezydentowa poprawiła ułożoną przez męża wiązankę. Takie zachowania umniejszają jednak prestiż głowy państwa.
Uwadze fotoreporterów nie uszła także gafa, którą Pierwsza Dama popełniła wsiadając do rządowego samolotu lecącego do Stanów Zjednoczonych. Maria Kaczyńska szła po schodach trzymając w jednej ręce torebkę, a w drugiej... plastikową reklamówkę.
Fundacji nie będzie
Maria Kaczyńska stanowczo zapowiada, że nie założy swojej fundacji. To ma ją zdecydowanie odróżnić od poprzedniej Pierwszej Damy - Jolanty Kwaśniewskiej. Jednak tu także pojawia się pewien problem. Wiele szkół, fundacji czy szpitali prosi prezydentową o pomoc. Wszyscy liczą na to, że przyśle im ona czek. Tymczasem Pierwsza Dama nie może wysyłać nikomu pieniędzy, bo po prostu bez fundacji jej na to nie stać. Takie zachowanie też może przysporzyć jej wrogów, bo utrwali się w społeczeństwie obraz prezydentowej, która nie chce pomagać potrzebującym.
Sama Kaczyńska stanowczo temu zaprzecza. W wywiadzie dla dziennikia "Metro" zapewnia, że chociaż, nie założy fundacji, to nie znaczy, że odmawia pomocy. - Interweniowałam już w sprawie likwidacji Kliniki Rehabilitacji Centrum Zdrowia Dziecka i trochę to pomogło, bo klinika istnieje do dziś - mówi Maria Kaczyńska.
Jej interwencje pomogły też, gdy chciano zlikwidować szpital dziecięcy w Rabce oraz wtedy, gdy z domu należącego do fundacji Sue Ryder zamierzano wyrzucić tamtejsze pensjonariuszki. Efekt - szpital działa, a niepełnosprawne kobiety mają swoje lokum.
W opinii Polaków Maria Kaczyńska zamiast pomagać, na razie bardziej szkodzi wizerunkowi męża jako głowy państwa. Społeczeństwo zarzuca jej brak wyrazistości, stylu, elegancji. Dla większości Maria Kaczyńska pozostaje wciąż raczej "babcią czary - mary" - jak według "Press" nazywa ją jej wnuczka - niż prawdziwą Pierwszą Damą.
Dorota Bugajska