Ojca Mii ujęła duńska policja. Dziecko było w jego samochodzie. Według informacji przekazanych przez funkcjonariuszy dziewczynka jest cała i zdrowa. To piąty przypadek, gdy w Polsce uruchomiono procedurę Child Alert po tym, jak wcześniej w sobotę - w jednym z mieszkań w Oświęcimiu - znaleziono zwłoki 26-latki, mamy pięciolatki. Miała ona rany cięte szyi. Obok ciała leżał zakrwawiony nóż. Głównym podejrzanym w tej sprawie jest porywacz Mii. Jak działa Child Alert? System polega na szybkim rozprowadzeniu informacji. Udaje się to dzięki sprawnej współpracy mediów z policją. Pierwszy tego typu system uruchomiono w 1996 roku w USA w związku ze sprawą dziewięcioletniej Amber Hagerman. Dziewczynka została porwana i zamordowana. Dzięki inicjatywie mieszkańców Arlington - miasta, z którego pochodziła dziewięciolatka - utworzono AMBER (America's Missing Broadcast Emergency Response - red.). Był to system szybkiej informacji o zaginionych dzieciach, wykorzystujący telewizję, internet, radio, tablice reklamowe, elektroniczne znaki drogowe, telefonię komórkową do przekazywania komunikatu. Później podobne systemy powstały w innych zakątkach świata. W listopadzie 2013 r. uzyskanie gotowości operacyjnej systemu pod nazwą Child Alert ogłosiła także Polska. Procedury Procedura związana z Child Alert wygląda tak, że rodzice, którym zaginęło dziecko, jak najszybciej informują o tym policję, a ta podejmuje decyzję, czy uruchomić system. Dzieje się tak np. w sytuacji, gdy zaginione dziecko jest chore i musi przyjmować leki lub gdy istnieją inne przesłanki świadczące o zagrożeniu jego życia lub zdrowia. Następnie komunikaty o poszukiwaniach oraz zdjęcia zaginionych dzieci mają być rozpowszechniane - na mocy wcześniej podpisanych porozumień - przez partnerów medialnych. Pojawiają się nie tylko w mediach, ale także w internecie i na nośnikach reklamy zewnętrznej - tablicach i ekranach w autobusach, na przystankach, dworcach, lotniskach, a także na elektronicznych znakach drogowych.