Pechowy mecenas
Warszawski mecenas Wojciech Tomczyk nie może się pochwalić szczęśliwą passą. Jego klienci - Lew Rywin, Józef Oleksy i Zbigniew Sobotka - przegrywają ostatnio seryjnie najważniejsze procesy.
Wojciech Tomczyk należy do ścisłej czołówki polskich adwokatów. Doświadczony karnista, ma za sobą kilkadziesiąt lat praktyki zawodowej, wiele wygranych procesów.
Karierę zaczynał w czasach PRL-u w rządach Mieczysława F. Rakowskiego i Czesława Kiszczaka. W gabinecie Tadeusza Mazowieckiego sprawował funkcję wiceministra sprawiedliwości.
Jego zasługi docenił Sojusz Lewicy Demokratycznej, nominując Tomczyka do Trybunału Stanu. Mecenas odwdzięczał się reprezentując przed sądem ludzi lewicy, którzy mieli problemy z prawem.
"Kara rażąco surowa i nieadekwatna"
Swoją obronę Tomczykowi powierzył m.in Lew Rywin. Ta sprawa od początku wydawała się beznadziejna, ale mecenas nie tracił rezonu. Dziennikarzy zapewniał o niewinności swojego klienta. Podczas procesu zgłosił wniosek o wycofanie nagrania rozmowy Adama Michnika z Lwem Rywinem z materiału dowodowego, bo "zostało dokonane w ramach dziennikarskiego śledztwa, a informator (czyli Rywin - red.) powinien być chroniony tajemnicą".
Cała "afera Rywina" była zaś według Tomczyka "prowokacją Agory". Sąd nie podzielił argumentacji adwokata i skazał Rywina na 2,5 roku więzienia oraz 100 tys. zł grzywny. Według Tomczyka to kara "rażąco surowa i nieadekwatna".
10 grudnia sąd apelacyjny obniżył karę dla Rywina 2,5 do 2 lat więzienia. Producent filmowy i jego mecenas nie poddają się - zapowiadają kasację do Sądu Najwyższego.
"Wyrok był z góry ustalony"
To nie jedyna porażka obrońcy w grudniu ubiegłego roku. Święta popsuł mecenasowi Sąd Lustracyjny, który 22 grudnia orzekł, że jego klient Józef Oleksy zataił współpracę ze służbami specjalnymi PRL.
Rozżalony Oleksy nie potrafił ukryć emocji po ogłoszeniu wyroku. "To hańba i farsa. Mam wrażenie, że wyrok był z góry ustalony" - powiedział Oleksy dziennikarzom zgromadzonym w sądzie, zanim Tomczyk w zdecydowany sposób powstrzymał go przed dalszymi kontrowersyjnymi wypowiedziami. Ale nie zdążył zrobić tego w porę - Fundacja Ius et Lex zawiadomiła prokuraturę o popełnieniu przez Oleksego przestępstwa ściganego z urzędu. Według fundacji, były marszałek Sejmu dopuścił się "publicznego znieważenia konstytucyjnego organu RP".
Także i w tej sprawie Tomczyk nie złożył jeszcze broni - wkrótce po rozprawie przygotował odwołanie do Sądu Lustracyjnego II instancji.
"Łańcuch poszlak jest nieszczelny"
Jednak największą klęskę mecenas Wojciech Tomczyk poniósł w poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Kielcach. Jeszcze przed rozpoczęciem procesu trzech posłów oskarżonych o "przeciek starachowicki" adwokat zwierzał się dziennikarzom, że lubi przyjeżdżać do Kielc na rozprawy.
Prawdopodobnie niewiele zostało z tej sympatii po ogłoszeniu wyroku w sprawie starachowickiej afery. Sędzia był bezwzględny i wymierzył Zbigniewowi Sobotce, którego reprezentował Tomczyk karę wyższą, niż żądał tego prokurator. Na nic zdały się zapewnienia stołecznego prawnika, że łańcuch poszlak jest nieszczelny, a poszlaki wątpliwe, nie pomogły też żale na media, które - jego zdaniem - uwzięły się na SLD.
INTERIA/RMF