Niesiołowski pozwał za program Radia Maryja
10 tys. zł żąda wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski (PO) od Warszawskiej Prowincji Redemptorystów - wydawcy Radia Maryja, za sformułowane przez prowadzącego program zarzuty, że po aresztowaniu w 1970 r. "zaczął sprzedawać kolegów" z organizacji Ruch i dostał mały wyrok "w nagrodę za taką postawę".
Niesiołowski skierował już pozew do sądu w Łodzi. Nie wiadomo jeszcze, jak zareaguje na niego Prowincja Ojców Redemptorystów, która jest posiadaczem koncesji KRRiT dla nadawcy społecznego, jakim jest Radio Maryja.
Prawnik Niesiołowskiego, dr Paweł Księżak przytacza fragment audycji z toruńskiej rozgłośni z 9 listopada 2008 r. Było to już po tym, gdy prezes PiS Jarosław Kaczyński w trakcie sejmowej debaty nad odwołaniem Bronisława Komorowskiego z funkcji marszałka Sejmu, komentował wypowiedź Niesiołowskiego. "Mogę tu przynieść pewną książkę i troszkę ją poczytamy publicznie. Będzie pan bardzo czerwony. Bo sypać w pierwszym przesłuchaniu w tak haniebny sposób, to naprawdę fatalna sprawa" - mówił J. Kaczyński do Niesiołowskiego.
Chodziło o publikację IPN autorstwa Piotra Byszewskiego pt. "Działania Służby Bezpieczeństwa wobec organizacji Ruch". Media podały potem, że publikacja cytuje zeznania aresztowanego w czerwcu 1970 r. Niesiołowskiego, składające się głównie ze stwierdzeń "nie wiem, nie znam" itp. Niesiołowski, tak jak przywódca "Ruchu" Andrzej Czuma (dziś także poseł PO) dostali najwyższe w PRL wyroki za działalność polityczną - po 7 lat więzienia.
O całej sprawie dyskutowano na antenie Radia Maryja 9 listopada 2008 r. w programie o. Benedykta Cisonia. Rozmawiał on wcześniej z Elżbietą Królikowską-Avis, b. działaczką "Ruchu" twierdzącą dziś, że zeznania Niesiołowskiego ze śledztwa zaszkodziły jej. Niesiołowski informował 2 miesiące temu, że przed rokiem wygrał z nią proces w sprawie tych zarzutów.
O. Cisoń zaprosił do wypowiedzi słuchaczy. "Osoby, które pełnią ważne funkcje w państwie, okazuje się, że jednak w swoim życiorysie mają bardzo ciemne strony (...) Czym dla Państwa są te doniesienia, że człowiek, który był zaangażowany, w pierwszej chwili zaczyna sypać, zaczyna współpracować, a po dzień dzisiejszy uchodzi za autorytet" - zagaił ojciec prowadzący.
Kolejni słuchacze formułowali coraz cięższe zarzuty pod adresem powoda. Do kulminacji doszło późną nocą, po telefonie Kazimierza z Dolnego Śląska: "Wiem, że pan Niesiołowski miał wyrok siedem lat, siedział lat trzy i pół (...) Ale wiem również, że za naklejanie, roznoszenie ulotek, za naklejanie ulotek na murach dostawało się wyroki cztery-pięć lat, a wiem, że pan Niesiołowski zrobił tam jakieś przestępstwo dość mocne, (...) i mnie to bardzo dziwi, dlaczego tak mały wyrok w komunie, który został zamieniony, zmniejszony o połowę. I tu właśnie mnie się wydaje, że on po prostu okropnie kapował, on wsadzał ludzi (...)."
Na tę wypowiedź ojciec Cisoń odparł: "(...) Wszystko wskazuje na to, że już od 20 czerwca 1970 roku pan Stefan Niesiołowski zaczął donosić, czyli zaczął sprzedawać swoich kolegów z pierwszego dnia aresztowania (...) Czyli to, o co pan pyta, dlaczego tak mały wyrok, no to było w nagrodę za taką postawę". "Tak sobie myślałem..." - powiedział słuchacz, na co o. Cisoń odparł mu: "Teraz nie trzeba myśleć, domyślać się, na to są dokumenty".
Te słowa zakonnika prawnik Niesiołowskiego uznał za "rażące naruszenie czci powoda", a całą wypowiedź - za "zbiór kłamstw o wyjątkowo zniesławiającym charakterze". Podkreśla on, że radiowa audycja poświęcona Niesiołowskiemu "daleka była od zasad rzetelności dziennikarskiej. Kolejni słuchacze szkalowali go, co spotykało się ze zrozumieniem i zachętą ze strony prowadzącego" - dodał pełnomocnik polityka PO.
"Zaczął donosić, "zaczął sprzedawać kolegów", "tak mały wyrok w nagrodę za taką postawę" to zarzuty najcięższego kalibru. Nie trzeba nikogo przekonywać, że kapuś, sprzedawczyk, współpracujący z SB nie zasługuje na szacunek i nie powinien być politykiem, a tym bardziej Wicemarszałkiem Sejmu" - pisze w pozwie mec. Księżak.
Uznał on, że żądane 10 tys. zł "nie pokrywa nawet w części krzywdy, jaką powód poniósł w wyniku zniesławienia dokonanego na antenie Radia Maryja (...) pozwoli jednak uświadomić pozwanemu, że są granice niegodziwości, których bezkarnie przekroczyć nie można".
"Ruch" to pierwsza w PRL konspiracyjna organizacja po 1956 r., która przyjęła program niepodległościowy. W 2002 r. Sąd Najwyższy uniewinnił opozycjonistów z organizacji "Ruch" z zarzutu "przygotowań do obalenia przemocą ustroju PRL". SN uwzględnił kasację ówczesnego prokuratora generalnego Lecha Kaczyńskiego. W 1971 r. A.Czuma i Niesiołowski dostali po 7 lat więzienia, Benedykt Czuma - 6 lat, Marian Gołębiewski i Bolesław Stolarz - po 4,5 roku, Emil Morgiewicz - 4 lata.
Oskarżeniom, które wobec Niesiołowskiego sformułował prezes PiS zdecydowanie zaprzecza współtworzący "Ruch" Andrzej Czuma. - Takich wyroków nie dostawali ludzie sypiący w śledztwie - podkreślał w zeszłym roku. Zdaniem Czumy, Niesiołowski na nikogo nie donosił. - To, co mówi Jarosław Kaczyński, to kłamstwo. Wyrywkowo traktuje publikację - powiedział Czuma.
Według niego, podczas przesłuchania w SB, Niesiołowski - jak większość koleżanek i kolegów - potwierdzał lub nie cytowane fragmenty z zeznań innych działaczy. - Podpisywali oni m.in.
protokoły z informacjami dodanymi przez bezpiekę - i to zarówno informacjami prawdziwymi (np. z podsłuchu czy innych źródeł), jak i fałszywymi, wymyślonymi przeciwko działaczom "Ruchu" - wyjaśniał Czuma.
W maju Niesiołowski wygrał proces o zniesławienie, jaki wytoczył publicyście "Naszego Dziennika" Jerzemu Robertowi Nowakowi za stwierdzenie, że Niesiołowski "zaczął na wszystkich sypać zaraz pierwszego dnia po uwięzieniu". Nowak ma zapłacić 3 tys. zł.
Publicysta pisał w inkryminowanym artykule o Niesiołowskim: "ciągle przedstawia się go jako rzekomego herosa opozycji antykomunistycznej. Jest to w sprzeczności z faktem, że był na liście Milczanowskiego oraz tym, że po uwięzieniu za udział w nielegalnym Ruchu zaczął na wszystkich sypać zaraz pierwszego dnia po uwięzieniu".
INTERIA.PL/PAP