Niedzielne zakupy dzielą Polaków
Ograniczenia w niedzielnym handlu istnieją w wielu krajach europejskich, jednak ponad połowa Polaków to zwolennicy zakupów w siódmy dzień tygodnia.
Mimo to Liga Polskich Rodzin domaga się wprowadzenia zakazu niedzielnego handlu, pomysł popierają m.in. biskupi oraz związki zawodowe, choć handlowcy ostrzegają, iż pracę w hipermarketach straci nawet co piąty zatrudniony.
Złożony w Sejmie przez LPR 16 grudnia 2005 r. projekt zmian w Kodeksie pracy przewiduje zakaz handlu w niedziele i święta. Nie obejmowałby on np. aptek oraz sklepów zatrudniających nie więcej niż pięciu pracowników.
Podobną nowelizację parlament uchwalił w 2001 r., jednak wówczas zawetował ją prezydent Aleksander Kwaśniewski.
Na podział opinii polskich konsumentów w sprawie zakupów w niedzielę i święta wskazuje opublikowany w lutym raport instytutu Pentor Research International, wykonany na zlecenie Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan". 54 proc. respondentów opowiedziało się za utrzymaniem handlu w niedzielę, 41 proc. - opowiedziało się przeciw; 5 proc. nie miało zdania na ten temat.
Z raportu wynika, że zwolennikami niedzielnych zakupów są głównie ludzie młodzi, zamożni, wykształceni i z dużych miast. - To najbardziej prozachodnio i konsumpcyjnie nastawione grupy społeczne - powiedział dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN prof. Henryk Domański. Dodał, że ta grupa ma czas na robienie zakupów właśnie w weekendy.
Najwięcej przeciwników niedzielnego handlu można znaleźć, według tego samego badania, wśród osób z wykształceniem średnim i podstawowym, wśród mieszkańców wsi i małych miasteczek.
Za zakazem handlu w niedziele opowiadają się polscy biskupi. Dali temu wyraz w liście skierowanym w 2001 roku do prezydenta. Według nich, za podobnym zakazem przemawia polska tradycja, która niedziele szanowała zawsze jako "czas święty".
Ponadto, ich zdaniem, ustawa zakazująca handlu w niedzielę zbliżyłaby polskie prawodawstwo do norm przyjętych w wielu państwach Unii Europejskiej.
Wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki uważa, że z religijnego punktu widzenia obowiązuje przykazanie: "Pamiętaj, abyś dzień święty święcił". Jego zdaniem, argument, że wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę spowoduje zwiększenie bezrobocia, "należy traktować jako straszenie".
Także papież Jan Paweł II wielokrotnie przypominał o konieczności przestrzegania przykazania o dniu świętym i wyrażał zaniepokojenie z powodu konsumpcyjnego podejścia do niedzieli.
Za zakazem handlu w niedziele opowiada się również Sekcja Krajowa Handlu Pracowników NSZZ "Solidarność". Związkowcy uważają, że dotychczasowy system pracy w handlu "uderza w rodzinę".
Cytowany w "Tygodniku Solidarność" z lutego 2006 r. przewodniczący Sekcji Krajowej Handlu Pracowników NSZZ "S" Alfred Bujara uważa, że ograniczenia handlu powinny dotyczyć wszystkich sklepów.
Przedstawiciele branży handlowej ostrzegają jednak, że wprowadzenie zakazu oznacza wzrost bezrobocia i osłabienie koniunktury gospodarczej.
Według kierownika ds. korporacyjnych Tesco Polska, Rafała Parczewskiego, wprowadzenie zakazu handlu w niedziele i święta jest sprzeczne z interesem konsumentów, ponieważ badania pokazują, że większość Polaków nie popiera wprowadzenia takiego zakazu.
Zdaniem Parczewskiego, zakaz spowoduje redukcję zatrudnienia w hipermarketach o 20 proc., a poza tym projekt LPR jest niezgodny z konstytucją, ponieważ różnicuje przedsiębiorców ze względu na liczbę zatrudnionych pracowników.
Parczewski uważa także, że powoływanie się na argumenty, iż w większości krajów UE handel w niedziele jest zabroniony, nie jest właściwe. - Polska jest znacznie słabiej rozwinięta gospodarczo, a nasze bezrobocie znacznie większe niż w przeciętnym kraju UE. Do tematu ograniczania handlu w niedziele w Polsce nie powinno się powracać wcześniej niż za 5 lat, kiedy minie fala wyżu demograficznego i zgodnie z analizami ekonomicznymi nasz rozwój gospodarczy zbliży się do średniej UE - podkreślił.
Zdaniem rzecznika prasowego sieci Auchan, Doroty Patejko, zakaz handlu w niedziele spowoduje nie tylko redukcję miejsc pracy w hipermarketach, ale również w galeriach handlowych, firmach logistycznych, w dystrybucji oraz wśród producentów żywności świeżej o krótkotrwałych terminach ważności.
Także dyrektor Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji Andrzej Faliński ocenia, że ograniczenie handlu spowoduje spadek obrotów - o około jedną dziesiątą. Jego zdaniem, "pracę straciłoby wówczas ok. 100 tys. osób zatrudnionych zarówno w handlu tradycyjnym, jak i usługach, dystrybucji, logistyce oraz marketingu".
Socjologowie zwracają z kolei uwagę na to, że w centrach handlowych toczy się życie towarzyskie i rodzinne Polaków. Jak przypomniał prof. Jan Sikora z Katedry Socjologii i Filozofii Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, spotykanie się na rynkach lub w wesołych miasteczkach, szukanie rozrywki, zaspokajanie potrzeby spotkań z innymi ludźmi i przy okazji dokonywanie zakupów - należy do tradycji.
- Obecnie wszystkie te potrzeby można zrealizować w komfortowych warunkach, pod jednym dachem, przy dźwiękach muzyki. Wizyty w centrach stały się formą spędzania wolnego czasu - zaznaczył. Dodał, że cotygodniowe odwiedziny w centrach bywają czasem jedną z niewielu form integracji rodzin.
Zwolennicy wprowadzenia zakazu powołują się na przykłady krajów europejskich, gdzie takie ograniczenia istnieją. Niemal całkowity zakaz handlu w niedzielę obowiązuje w Belgii, w Niemczech, Austrii, a w wielu innych krajach europejskich niedzielny handel jest wprawdzie dozwolony, ale często z ograniczeniami.
W Wielkiej Brytanii małe sklepy o powierzchni handlowej do 280 m kw. mogą w niedziele i święta handlować bez ograniczeń, zaś duże, jak supermarkety - tylko przez 6 godzin. Również w Szwecji w takie dni krócej są czynne sklepy spożywcze, domy towarowe, centra handlowe, markety i supermarkety.
Natomiast na Słowacji w niedziele i święta jest zamknięta zdecydowana większość małych sklepików, a otwarte są wszystkie supermarkety. Nie regulują tego żadne przepisy. Słowaccy handlowcy korzystają na tym, że zakaz niedzielnego obowiązuje za słowacko-austriacką miedzą.
We Włoszech handel w niedziele jest dozwolony tylko częściowo: otwarte są wielkie centra oraz domy handlowe i niektóre sklepy. Za wprowadzeniem zakazu handlu w niedziele opowiada się włoski Kościół.
Natomiast w Bułgarii w niedziele otwarte są zarówno hipermarkety, jak i małe osiedlowe sklepiki oraz stragany na bazarach. Nie pracują tylko drogie butiki, sklepy jubilerskie, mniejsze sklepy z artykułami gospodarstwa domowego i meblami.