Trudno znaleźć osobę, która nie zauważyła podwyżek cen na sklepowych półkach. Gdyby jednak taka się znalazła, można jej pokazać dane Głównego Urzędu Statystycznego. W kwietniu 2021 roku za kilogram pomidorów płaciliśmy średnio 10,34 zł. Rok później już 14,86 zł, czyli 143 proc. poprzedniej ceny. Cena ziemniaków wzrosła o 24 proc. (z 1,58 zł/kg do 1,96 zł/kg). Wyraźnie wyższa jest też cena oleju słonecznikowego - od 7,32 zł/l w kwietniu 2021 r. do 10,91 zł/l dwanaście miesięcy później. To wzrost o 49 proc. Za 200-gramową kostkę masła wiosną 2021 r. trzeba było zapłacić średnio 5,47 zł, rok później to już 7,39, czyli o ponad 35 proc. więcej. To porównanie kwietnia 2021 r. do kwietnia 2022 r. - na nowsze dane z GUS trzeba jeszcze poczekać. I na to musimy brać poprawkę, bo mamy czerwiec i - choć oficjalnych statystyk z ostatnich dni jeszcze nie ma - w sklepach bez problemu znajdziemy masło za ponad 8 zł, a olej za 12 zł. 154 proc. ceny kurczaka To nie są też dobre czasy dla miłośników mięsa - za kilogram piersi z kurczaka zapłacimy 25,87 zł, czyli 154 proc. ceny sprzed roku (16,73/kg). Wyższa jest też cena wieprzowiny i wołowiny. Kilogram schabu wieprzowego podrożał o ponad 22 proc. (z 18,64 zł w kwietniu 2021 r. do 22,82 zł), a wołowy udziec bez kości o ponad 25 proc. (z 34,95 zł do 43,80 zł). W tym towarzystwie nieźle wypada kiełbasa "Śląska" - zdrożała w ciągu roku "tylko" o 11 proc., z 20,95 zł/kg do 23,29 zł/kg. Dane GUS są uśrednione, w rzeczywistości w wielu sklepach jest jeszcze drożej. Gdy na zakupach coraz częściej łapiemy się za portfele, ze świata napływają kolejne doniesienia o nadchodzącym globalnym kryzysie żywnościowym. Jest drogo i będzie drogo - Jedzenia nie zabraknie - uspokaja Andrzej Gantner, wiceprezes zarządu Polskiej Federacji Producentów Żywności. Ale zaraz dodaje: jest drogo i będzie drogo. - Ceny produktów żywnościowych rosną z różnych powodów. Jednym z nich jest wzrost kosztów energii: prawie o 500 proc. gaz, o ponad 100 proc. energia elektryczna, koszty transportu: ponad 30 proc., koszty opakowań już przebiły stuprocentowe podwyżki - wylicza rozmówca Interii. Jak zaznacza, bardzo ważnym wskaźnikiem jest inflacja producencka, a ta w przypadku niektórych produktów sięga 30, 40 a nawet 50 procent. - Dopóki ceny sprzedaży nie zrekompensują tak drastycznie rosnących kosztów produkcji, przynajmniej do poziomu zapobiegającemu stratom, inflacja będzie rosła. Szczególnie jeśli chodzi o produkcje żywności, w której marże producentów są na minimalnym poziomie, nierzadko oscylują w granicy 1 do 2 procent. Każda duża podwyżka kosztów, bez podwyżki ceny produktu może w relatywnie krótkim czasie doprowadzić do utraty płynności i bankructwa - mówi Andrzej Gantner. Zobacz też: Stopy procentowe i raty kredytów znowu w górę Ceny paliw bezlitośnie w górę Na pewno w obniżaniu kosztów producentom nie pomagają ceny benzyny. W kwietniu 2021 roku bezołowiowa "95" kosztowała - według GUS - 5,33 zł/l. W listopadzie przebiła 6 zł/l, potem na chwilę staniała (rządowa "tarcza"), by w kwietniu sięgnąć 6,49 zł/l. W czerwcu 2022 r. można spotkać Pb95 za ponad 8 zł/litr. Co to oznacza w praktyce? - Mamy pewne przesunięcie czasowe między wzrostem kosztów producenta a wzrostem cen na półce. Wynika ono m.in. z długofalowych umów między producentem a sklepem. Każda zmiana cennika to rezultat negocjacji. I tak skok cen w marcu był efektem podwyżek cen energii w styczniu - wskazuje Andrzej Gantner. Rosnący problem z opakowaniami Czego zatem możemy spodziewać się w najbliższym czasie? - W normalnej sytuacji, czyli bez zaburzeń wywołanych wojną w Ukrainie, ceny żywności powinny zacząć się stabilizować już pod końce bieżącego roku. Ale nie jesteśmy w normalnym cyklu. Sytuacja jest niepewna - co do dostaw środków produkcji, co do energii, czy dostępności surowców na opakowania, z czym są coraz większe problemy - zauważa nasz rozmówca. Jak wskazuje, mamy obecnie "kumulację bardzo niesprzyjających warunków". - Pandemia spowodowała rozerwanie łańcuchów dostaw, także ostatni lockdown w Chinach zablokował dużą część transportu. Do tego dochodzą ograniczenia w zakupie surowców z Ukrainy, która była dla nas bardzo dużym dostawcą nie tylko oleju słonecznikowego, ale też szkła do opakowań czy aluminium. Trzeba stosować zamienniki, np. olej rzepakowy zamiast słonecznikowego. Dobrze, że wyszły wytyczne Głównego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno Spożywczych, które umożliwiają stosowanie zamienników bez koniczności niszczenia tysięcy ton produktów i opakowań. To stabilizuje chociaż częściowo obecną kryzysową sytuację - komentuje. Jednocześnie zauważa, że kwestie związane z opakowaniami są coraz większym problemem. Przykładem są butelki PET, doskonale nadające się na surowiec wtórny, który można by wykorzystać w nowych opakowaniach. - I butelki PET wyjeżdżają z kraju, bo jest tak duże zapotrzebowanie. Potrzebny nam pilnie system zbiórki, taki jak system kaucyjny, który zatrzyma opakowania w Polsce i zapewni surowce wtórne do produkcji nowych opakowań. To już nie tylko kwestia ochrony środowiska, a również sprawa strategiczna dla ciągłości produkcji żywności - alarmuje Andrzej Gantner. Zwraca uwagę na pewien ciąg przyczynowo-skutkowy: ceny surowca rosną i rośnie też niepewność związana z jego dostępnością. Przez to producenci gromadzą większe zapasy opakowań, bo nie wiedzą, czy za miesiąc kupią czy nie kupią, a produkować trzeba. To znowu podnosi koszty. - Opakowanie jest ważnym elementem bezpieczeństwa produktu i ma wpływ na wydłużenie terminu przydatności do spożycia. Trudno obecnie wyobrazić sobie produkcję i dystrybucję żywności bez opakowań - wskazuje. Zobacz też: Płaca minimalna mocno w górę Widmo globalnego kryzysu Tymczasem w naszych wschodnich sąsiadów trwa wojna, a w portach ukraińskich blokowany jest tamtejszy skarb, czyli pszenica. O groźbie globalnego kryzysu żywnościowego mówią nie tylko przedstawiciele Ukrainy, Unii Europejskiej, USA, międzynarodowych organizacji humanitarnych, ale nawet najeźdźcy, czyli Rosja. - W Polsce nam pszenicy nie braknie, bo sami jesteśmy producentami i eksporterami pszenicy, to znaczy mamy nadwyżkę. Co prawda kraje, które same tego surowca nie mają, generują olbrzymi popyt, to winduje ceny. W tym momencie każda ilość pszenicy jest do sprzedania, ale jednocześnie rządy krajów, które mają pszenicę, pilnują dziś szczególnie wielkości swojego eksportu, a nawet mogą go blokować, tak jak np. Indie - mówi Gantner. Jak wskazuje, na pewno odczujemy brak oleju słonecznikowego, który jest nie tylko wykorzystywany w gospodarstwach domowych, ale też jest istotnym komponentem wielu produktów żywnościowych, m.in. produktów dla dzieci. Spożywczak drogi dla Polaka - Jedzenia nie zabraknie, ale jest i będzie drogo. Wskaźnik udziału wydatków na żywność w budżetach gospodarstw domowych w Polsce sięga już 27 proc. Średnio w krajach tzw. "starej Unii" to około 15 proc. To obala tezę, że mamy najtańszą żywność w Europie. Owszem, porównując nominalnie ceny, wiele produktów jest tańszych w Polsce niż w Niemczech, jednak jeżeli porównamy siłę nabywczą polskiego konsumenta i niemieckiego, to dla tego drugiego, żywność jest praktycznie dwa razy tańsza, mimo że tam też jest inflacja - zauważa nasz rozmówca. Śniegowa kula drożyzny wciąż się toczy. Ze wspomnianych 20 produktów spożywczych, których zestawienie cenowe przygotował dla Interii Główny Urząd Statystyczny, rok do roku spadła cena - minimalnie, ale jednak - tylko jednego. Czy pocieszeniem będzie, że chodzi o czekoladę? Zobacz też: Banki przygotowują się na kryzys