Interia poznała kulisy tych spotkań, na których rola minister Anny Zalewskiej - jednocześnie liderki listy PiS do europarlamentu z Dolnego Śląska i Opolszczyzny - w negocjacjach ze związkami nauczycielskimi ogranicza się do minimum. Na kolejnych spotkaniach ma być obecna jedynie ciałem a nie duchem. Stery przejęli inni, a o dzisiejszej pozycji Zalewskiej świadczy chociażby fakt, że nie siedzi przy głównym stole, tylko nieco z boku. Jak mówi nam osoba, która uczestniczy bezpośrednio w negocjacjach, każde słowo lub gest Zalewskiej odbierane są przez stronę związkową bardzo źle. Można powiedzieć, że działa ona na związkowców jak płachta na byka. Krótko mówiąc - nie pomaga. Rzeczywistość jest taka, że w imieniu rządu na konferencje prasowe przychodzi wicepremier Beata Szydło. Podczas samych negocjacji, w sprawach, które wymagają doprecyzowania ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej, głos zabiera wiceminister Maciej Kopeć. - Gdy Zalewska coś mówi, związkowcy odwracają głowę. Jest ignorowana. Ze zdziwieniem patrzy na nią nawet premier Szydło, która chyba dopiero teraz zrozumiała, do czego minister doprowadziła - mówi nam osoba obecna na negocjacjach. Zalewska doprowadziła do impasu, jakiego w polskiej oświacie nie było od 1989 roku. Związkowcy przekonują, że nie posunęliby się do tak radykalnych kroków jak planowany strajk, ale zbyt długo byli ignorowani. Jak słyszymy od innej osoby, która siedzi w pokoju negocjacyjnym, dzisiejsze rozmowy miałyby szanse na szybsze powodzenie, gdyby nie kompletny brak zaufania do MEN, którym kieruje Zalewska. Dla związkowców nie jest ona wiarygodna, za to są pod wrażeniem niespodziewanego "negocjatora z prawdziwego zdarzenia", którym okazuje się wicepremier Beata Szydło. - Jest doskonale przygotowana. Takiego negocjatora jeszcze nie widzieliśmy. Potrafi wytrącić argumenty drugiej strony, słucha spokojnie, analizuje, nie postępuje zbyt pochopnie, sprawia bardzo dobre wrażenie. Zależy jej, bo przekonała się, jaka jest skala spustoszenia rządów minister - słyszymy. Pod wrażeniem Szydło są wszystkie związki, które uczestniczą w negocjacjach. Zgodnie przyznają, również na konferencjach prasowych, że cała nadzieja na porozumienie w wicepremier Szydło. O minister Zalewskiej nawet nie wspominają. Przykłady? Związkowcy podnoszą argument dotyczący "nowej piątki PiS". Pytają, jak to możliwe, że rząd znalazł na nią pieniądze, a na nauczycieli zabrakło. Odpowiedź Szydło była spokojna - miała powiedzieć, że 13. emeryturę dostaną również emerytowani nauczyciele, 500 plus na pierwsze dziecko trafi również do nauczycieli, a zwolnienie z podatku PIT dotyczy również młodych nauczycieli. Inny przykład. Jeden ze związkowców w trakcie negocjacji przyznał, że "z premierem Tuskiem negocjowało się lepiej". Szydło miała się tylko uśmiechnąć i nie dała wyprowadzić się z równowagi. Szydło w negocjacjach ze związkowcami jest mocno wspierana przez szefa KPRM Michała Dworczyka, który także wywarł duże wrażenie na drugiej stronie. Jak przekonują związkowcy, to ludzie, z którymi można rozmawiać i którzy wiedzą, na czym polegają negocjacje. Układ sił zmienia się też nieco po drugiej stronie. Dla przypomnienia, w pierwszym dniu negocjacji związki były reprezentowane głównie przez trzy osoby: Sławomira Broniarza z ZNP, Ryszarda Proksę z oświatowej Solidarności i Sławomira Wittkowicza z FZZ. Pierwszy wyłamał się Proksa, który już we wtorek był skłonny podpisać porozumienie z rządem. Podczas wieczornej tury rozmów miał się już nie odezwać. Specyficznie wygląda sytuacja Sławomira Broniarza, który mimo dużego negocjacyjnego doświadczenia, używa niekiedy wątpliwych argumentów. We wtorek miał np. napomknąć o paleniu książek z serii Harry Potter przez księdza z Gdańska. Broniarz wydaje się też być najmniej skłonny do ustępstw. Nieoczekiwanie dużo zyskuje ten najmniej znany - Wittkowicz. Przedstawiciel FZZ ma być twardym negocjatorem, a jednocześnie gotowym na pewną elastyczność. Wittkowicz woli nie zabierać zbyt pochopnie głosu, dać sobie czas, m.in. na wyliczenia. Po czterech rundach negocjacji wyłania się obraz ludzi, którzy rzeczywiście dążą do porozumienia. Jak mówią nasi rozmówcy, dzięki temu jest szansa na uniknięcie strajku. Duże nadzieje pokładają w wicepremier Szydło, która dopiero teraz miała się przekonać, jakiego wyboru dokonała jesienią 2015 roku, gdy przekazała tekę ministra edukacji Annie Zalewskiej. Dziś - zmarginalizowanej Annie Zalewskiej. Łukasz Szpyrka