Robert Mazurek: Dzień dobry, naszym gościem jest niewyspany minister Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera. Dlaczego niewyspany? Michał Dworczyk: Dzień dobry. Bo prosto z Rzeszowa. Czy ceny prądu w Rzeszowie - i w całej Polsce - wzrosną? Zrobimy wszystko, żeby utrzymać ceny prądu na obecnym poziomie - podobnie, jak zrealizowaliśmy nasze deklaracje dotyczące roku 2019. Jestem przekonany, że również w roku 2020 ceny prądu uda nam się utrzymać. Pan jest przekonany, ale czy pan może obiecać, że one nie wzrosną? Ja nie mówię o wzroście 2-3 procent, mówię o znaczącej podwyżce. Nie będzie znaczącego wzrostu. Tak, jak w tym roku obniżaliśmy akcyzę, przyjmowaliśmy inne rozwiązania, aby ceny prądu nie wzrosły, podobnie będzie w roku 2020. To stoi w lekkiej sprzeczności z tym, co mówi prezes Urzędu Regulacji Energetyki, pan Rafał Gawin, który dla "Dziennika Gazety Prawnej" powiedział, że pewnie będziemy mówić o wzroście cen energii, a pytany, czy może spokojnie zapewnić czytelników, że nie będzie podwyżek, powiedział, że nie, stanowczo nie może o tym zapewnić, nie może tego powiedzieć, bo "byłby nieodpowiedzialny". Pan prezes nie jest politykiem, jest urzędnikiem... Czyli on wie, o czym mówi, a pan musi składać obietnice. Politycy posiadają narzędzia, których urzędnicy nie posiadają. Stąd deklaracje, które składamy, mają pokrycie w faktach z roku 2019, dlatego mówimy spokojnie o tym w roku 2020. Oczywiście jest problem wzrostu cen prądu w Europie, co jest związane z polityką klimatyczną, która nie jest korzystna dla Polski. Różne regulacje były przyjęte w czasach rządów Platformy Obywatelskiej, która zgodziła się na niekorzystne dla Polski rozwiązania. Ale my jesteśmy zdeterminowani do tego, aby ceny prądu nie wzrastały. Dobrze, najważniejsze: ceny prądu nie wzrosną. Panie ministrze, czy Amerykanie zabronili nam opodatkowania Google'a i Facebooka? Pierwsze słyszę. Jeśli pan redaktor posiada takie informacje, to chętnie je usłyszę. W marcu tego roku Mateusz Morawiecki stwierdził, że z podatku cyfrowego będzie miliard złotych na pokrycie obietnic z "piątki Kaczyńskiego". Mówił w "Rzeczpospolitej", że - cytuję - "nie może być tak, że globalny koncern technologiczny, mający w Polsce miliony użytkowników, płaci u nas podatki niższe niż rodzinna sieć z kilkoma cukierniami". Wszyscy mu przyklasnęli, mało tego: wpisaliście nawet podatek cyfrowy do takiego dokumentu: "Wieloletni plan finansowy" - miało z tego być w przyszłym roku dokładnie 217,5 mln złotych. Mam wrażenie, że zapomniał pan redaktor dodać, że prace nad podatkiem cyfrowym toczyły się na forum Unii Europejskiej i - stety bądź nie - nie zakończyły się. W związku z tym ten podatek nie zostanie na razie wprowadzony. Przyjechał do Polski 1 września Mike Pence, wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, i obwieścił światu i nam wszystkim - którzy go chcieli albo nie chcieli słuchać - że Stany Zjednoczone z głęboką wdzięcznością przyjmują odrzucenie przez Polskę podatku cyfrowego. Polacy się dowiedzieli od wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, że odrzuciliśmy ten podatek. Ja oczywiście nie odpowiadam za słowa wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, natomiast mogę powiedzieć, że jeżeli chodzi o prace, które toczyły się, toczą czy będą toczyć, jeśli chodzi o ten podatek, na forum polskiego rządu, to one będą się wpisywały w ewentualne rozwiązania unijne. Unia ma przyjąć pewne rozwiązania dla wszystkich krajów członkowskich - i w tym momencie Polska również by taki podatek wprowadziła. Natomiast w tej kadencji, która się właśnie skończyła, ten podatek nie został przyjęty, a co za tym idzie - w Polsce również nie został przyjęty. Panie ministrze, jeszcze latem mówiliście, że ten podatek będzie przyjęty. Mało tego, to było na tyle poważne, że oszacowaliście dochody z dokładnością do kilkuset tysięcy złotych - czyli nie ot tak, po prostu, że "sobie wymyśliliśmy" - oszacowaliście te dochody, wpisaliście je do planu finansowego - po czym musieliście się z tego wycofać - a były wiceminister spraw zagranicznych, pan poseł Jan Dziedziczak powiedział w naszym studiu, że - cytuję - "wycofaliśmy się z tego w imię dobrych relacji z innym państwem". No to ja nie posiadam takiej wiedzy jak pan poseł. A może pan poseł użył w jakiś sposób skrótu myślowego. A jaka była długa myśl, że ją tak nieszczęśliwie skrócił? Cała myśl czy cała odpowiedź na pańskie pytanie sprowadza się do tego, że chcemy, żeby polskie rozwiązania prawne były dostosowane w tej przestrzeni do rozwiązań funkcjonujących w ramach Unii Europejskiej. Dopóki nie będzie tego rozwiązania przyjętego na forum Unii, my nie chcemy przyjmować innych rozwiązań, które trzeba byłoby modyfikować. Ale kiedy się dowiedzieliście, że nie chcecie ich przyjmować? Jeszcze w marcu premier tego rządu mówił, że je przyjmujemy. Mało tego, później o tym wspominał. Dlatego, że jeszcze w tym roku na forum Unii Europejskiej trwała dyskusja o wprowadzeniu takiego podatku i - jak powiedzieliśmy - chcieliśmy... A kiedy Unia nam zabroniła wprowadzić podatek? Nie, Unia nam nie zabroniła. Czyli ani Unia nam nie zabroniła, ani Stany Zjednoczone? Panie redaktorze, gdybyśmy chcieli i byli zdeterminowani, żeby wprowadzić podatek jako pierwsi w Unii czy też jako kraj, który nie patrzy na te regulacje unijne, to moglibyśmy to zrobić. Ale wolimy wpisać się w regulacje unijne. Panie ministrze, to była jedna z waszych zapowiedzi wyborczych, teraz miała przyjąć bardzo konkretny wymiar - i zrezygnowaliście z tego, właśnie dlatego, że - jak powiedział Jan Dziedziczak - Stany Zjednoczone de facto nam tego zakazały. Ja tego nie mogę potwierdzić, na pewno. Panie ministrze, czy pańscy wyborcy w Dzierżoniowie, Świdnicy, w Nowej Rudzie podzielają zdanie... I w Kotlinie Kłodzkiej. ...i w paru innych miejscowościach, o Wałbrzychu nie wspominając. Czy podzielają zdanie wicemarszałka Terleckiego, iż publiczna służba zdrowia w Polsce uchodzi za "jedną z najlepszych w Europie"? Czym innym są dane statystyczne, o których pewnie mówił marszałek Terlecki - ja przyznam się, że nie znam precyzyjnie tych danych - czym innym jest to, jak oceniamy służbę zdrowia, w której - wszyscy się zgodzą - jest bardzo dużo do zrobienia. Ale w mijającej kadencji udało nam się sporo pozytywnych zmian wprowadzić. A jak pan myśli, jak właśnie pańscy wyborcy, w tychże miejscowościach, które wymieniłem, i we wszystkich pozostałych odbierają takie słowa? Czy oni naprawdę myślą sobie: "Rzeczywiście, mam jak we Francji albo w Niemczech"? Wszyscy chcą na pewno, żeby skróciły się kolejki do specjalistów. I do niektórych specjalistów w tej kadencji udało się skrócić kolejki. Myślę tutaj o operacjach zaćmy, myślę o endoprotezach. Wszyscy chcieliby, żeby więcej było pieniędzy w systemie. I przyjęliśmy ustawę, która gwarantuje zwiększenie nakładów na służbę zdrowia do 6 procent PKB w 2024 roku. Panie ministrze, dzisiaj na pierwszej stronie "Dziennika Gazety Prawnej" jest bardzo ciekawy dokument - przyznam szczerze, że po raz pierwszy chyba widzę w polskiej polityce coś takiego - to znaczy jest to, tuż przed wyborami, dokument nazwany dość szumnie "Paktem dla zdrowia" - i jest to zbiór trochę ogólników, można powiedzieć... Ale są tam też konkrety, np. 7 procent PKB do 2030 roku. ...ale za to jest podpisany przez wszystkich liderów partyjnych. Tzn. w imieniu Mateusza Morawieckiego podpisał go minister Szumowski, ale jest podpis pani Kidawy-Błońskiej, jest podpis liderów Lewicy, jest podpis Władysława Kosiniaka-Kamysza. Świetnie. To pytanie moje brzmi: czy teraz - jak wygracie te wybory, bo wszystko na to wskazuje - będziecie konsultować z opozycją zmiany w systemie opieki zdrowotnej? Ja bardzo się cieszę, że ten dokument powstał, bo on pokazuje, że są takie obszary życia i polityki, które da się wyjąć poza bieżący spór i jakieś ustalenia ponadpartyjne przyjąć. I mam nadzieję, że w innym dziedzinach, poza zdrowiem, również uda się stworzyć katalog spraw, gdzie będziemy potrafili ponadpartyjnie się zgodzić: czy to w sprawach związanych z bezpieczeństwem państwa, czy kulturą, czy w innych kwestiach.