Krakowski sąd uchylił wyrok Sądu Okręgowego w Nowym Sączu, który w 2019 r. oddalił wniosek opiewający na kwotę miliona zł. Obecnie Zbigniew Kuraś domaga się już 10 mln zł, a także - w dalszym ciągu - pieniędzy na postawienie ojcu symbolicznego nagrobka. Apelację od wyroku sądu pierwszej instancji na korzyść Kurasia złożyła zarówno jego obrona, jak i prokurator. Teraz sprawę ponownie rozpozna nowosądecki sąd. Taką decyzję prok. Agnieszka Stanek oceniła jako w pełni słuszną. - Argumentacja, która została podniesiona przez sąd apelacyjny, uwzględniająca apelację wywiedzioną przez prokuratora, jak i apelację pełnomocnika Zbigniewa Kurasia, jest w pełni zasadna i podziela koncepcję, która została przedstawiona w środkach odwoławczych - powiedziała dziennikarzom. Syn Kurasia domaga się zadośćuczynienia na mocy zapisów Ustawy o uznaniu za nieważne orzeczeń wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego, zwanej "ustawą lutową". Jak podkreśliła w rozmowie z dziennikarzami jego pełnomocnik, radca prawny Anna Bufnal, syn "Ognia" "walczy przede wszystkim o oczyszczenie z zarzutów pamięci i imienia jego ojca", a także o "godziwą rehabilitację i zadośćuczynienie" za krzywdę, która została jego ojcu wyrządzona. Przyznała, że ma nadzieję, iż jej klient doczeka w końcu rozstrzygnięcia w tej sprawie, a piątkowy wyrok oceniał jako "bardzo satysfakcjonujący". Wydarzenie precedensowe Bufnal zaznaczyła, że sąd zwrócił uwagę "na okoliczność spełnienia wszystkich przesłanek i okoliczności istotnych dla rozstrzygnięcia, uprawniających do zmierzenia się z trudną tematyką przyznania zadośćuczynienia za doprowadzenie do pozbawienia życia przez organy ścigania". - To, co jest ważne i faktycznie precedensowe, na co zwrócił uwagę sąd, to okoliczność, że samopostrzał może być zakwalifikowany jako pozbawienie życia przez organy ścigania. (...) pierwszy raz w tak wyraźny sposób sąd wskazał, że zapisy "ustawy lutowej" nie mogą być odczytywane literalnie, tylko konieczne jest przeprowadzenie wykładni celowościowej, aby uwzględnić ogół okoliczności towarzyszących określonemu zdarzeniu - wyjaśniła. Jak dodała, "to jest chyba najważniejsza kwestia, która padła dzisiaj na sali sądowej". Pełnomocnik syna Kurasia zwróciła uwagę, że przedstawione w ustnych motywach przez sąd apelacyjny wytyczne będą musiały zostać uwzględnione przez sąd niższej instancji, który ponownie zajmie się sprawą. - Tych wytycznych spodziewamy się na piśmie, wierzymy, że zostaną zastosowane, wdrożone i skróci to procedowanie przez sąd pierwszej instancji - dodała. Odnosząc się z kolei do kwestii wysokości zadośćuczynienia, którego domaga się syn "Ognia", Bufnal oceniła, że kwota ta nie jest wygórowana - należy bowiem pamiętać, że doszło tutaj do utraty życia. "Sprawa nie jest oczywista" W ustnych motywach wyroku krakowski sąd podkreślił, że sprawa nie jest tak oczywista jak mogłoby się wydawać. W jego opinii nie można jednoznacznie wskazać, że to sąd pierwszej instancji popełnił przy jej rozpoznaniu błędy. Sąd ocenił, że "nie jest to proces o prawdę historyczną"; przyznał, że choć "w pewnym zakresie od tych prawd historycznych nie będzie dało się uciec", to jednocześnie kluczowym jest zbadanie w tej sprawie określonych przesłanek. Jako najważniejszą kwestię, która powinna determinować całe spojrzenie na sprawę, sąd wskazał kwestię pozbawienia życia przez organy państwa i wskazał, że "literalna wykładnia przepisu" nie jest prawidłowa; należy bowiem wziąć pod uwagę okoliczności. - W tym kontekście trzeba stwierdzić, że ta śmierć była determinantą czynności podejmowanych przez organy państwa - orzekł sąd. Zgodził się tym samym z tezą, że "Ogień" nie utracił woli życia i nie poddał się w walce. - On niewątpliwie tę działalność chciał kontynuować (...). Wszystkie okoliczności wskazywały na to, że determinantą i przyczyną pozbawiania się życia, próby podjęcia samobójstwa, była kwestia związana z brakiem możliwości ucieczki z miejsca obławy - stwierdził sąd. Jako problematyczną określił kwestię braku materiałów dotyczących sekcji zwłok, co uniemożliwia jednoznaczne stwierdzenie przyczyny śmierci. Ponadto wskazał, że to postępowanie nie będzie proste, mówiąc między innymi o pojawiających zarzutach, dotyczących działalności oddziału "Ognia" o "charakterze czysto kryminalnym". Krakowski sąd orzekł, że nad tymi kwestiami będzie musiał pochylić się sąd z Nowego Sącza. Jako najbardziej istotną z nich określił sprawę śledztwa dotyczącego "krótkiej działalności przy zakładaniu posterunku czy jednostki UB w Nowym Targu, której Józef Kuraś przez trzy tygodnie był komendantem". Sąd wskazał, że trzeba będzie ustalić cel, w jakim miał on podjąć takie działanie, a także ustalić, czy nie miała być to np. próba infiltracji działalności UB. Konieczne będzie ustalenie, czy tego typu działalność - jeśli miała miejsce - nie stanowiła zaprzeczenia działalności "na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego". Kim był Józef Kuraś ps. "Ogień"? Józef Kuraś urodził się 23 października 1915 r. w Waksmundzie koło Nowego Targu. Podczas kampanii wrześniowej 1939 r. walczył jako podoficer Wojska Polskiego przeciw jednostkom niemieckim i słowackim. Później został żołnierzem Organizacji Orła Białego i ZWZ. W 1941 r. związał się z regionalną organizacją o nazwie Konfederacja Tatrzańska. W czerwcu 1943 r. Niemcy zamordowali jego żonę, 2,5-letniego syna i ojca, a następnie podpalili zabudowania, nie pozwalając ich gasić. Kuraś przyjął wówczas pseudonim "Ogień". Był wtedy żołnierzem oddziału partyzanckiego Armii Krajowej, później dowódcą Oddziału Ludowej Straży Bezpieczeństwa - podległej ludowcom związanym ze strukturami cywilnymi Polskiego Państwa Podziemnego w Nowym Targu. W 1944 r. był też dowódcą oddziału egzekucyjnego Powiatowej Delegatury Rządu. Po wojnie Kuraś tworzył struktury Milicji Obywatelskiej i był szefem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Nowym Targu. Po krótkiej służbie w organach państwa komunistycznego powrócił "do lasu", tworząc grupę walczącą z komunistycznymi władzami na Podhalu. "Ogień" zginął w lutym 1947 r. Według relacji świadków, osaczony przez funkcjonariuszy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Ostrowsku, usiłował popełnić samobójstwo. Zmarł w szpitalu w Nowym Targu. Miejsce jego pochówku dotychczas nie zostało odnalezione.