- Firma (PBS DGA) ogłosiła, że Komorowski wygra w I turze, dawała 51 proc. Komorowskiemu, 33 proc. - Kaczyńskiemu. Była to jawna manipulacja, na której ja straciłem, bo część moich wyborców uznała, że skoro dostałem tylko jeden procent, (...) a pan Olechowski 5,8 proc., to nie ma sensu na mnie głosować - tłumaczył Korwin-Mikke podczas konferencji prasowej w Warszawie. Chodzi o sondaż PBS DGA z 18 czerwca, według którego kandydat PO Bronisław Komorowski miał uzyskać 51 proc. głosów, a kandydat PiS Jarosław Kaczyński - 33 proc. głosów. Właśnie dlatego - mówił Korwin-Mikke - 20 czerwca otrzymał dwa raz mniej głosów niż się spodziewał. W I turze wyborów prezydenckich kandydat partii Wolność i Praworządność uzyskał poparcie 2,48 proc. wyborców. - Czy wolno fałszować sondaże? Czy wolno zamawiać świadomie fałszywe sondaże? Bo to nie pierwszy raz - pytał, dodając, że są także inne sondaże świadczące o tym, że PBS DGA "podawała jawnie fałszywe wyniki". - To jest po prostu spisek, to jest tendencja - uważa. - Szefem PBS DGA jest pan (Krzysztof) Koczurowski, członek KLD (Kongres Liberalno-Demokratyczny - PAP) dawnej, (...) czyli prototypu PO i on po prostu manipuluje opinię publiczną - ocenił. Jak dodał, ma nadzieję, że prokuratura "przyłączy się" do jego oskarżenia i podejmie "stosowne działania śledcze". Pełnomocnik procesowy Agory S.A., Piotr Rogowski, pytany o oskarżenia Korwin-Mikkego, powiedział, że nie zna sprawy, więc nie będzie jej na razie komentował. Jak dodał, jeśli rzeczywiście Korwin-Mikke zarzuca gazecie manipulację, zostanie przeciwko niemu skierowany pozew o zniesławienie. Pracownia Badań Społecznych DGA nie chciała komentować sprawy.