Środa to kolejny dzień rozmów kierownictwa Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej z przedstawicielami Związku Zawodowego Kontrolerów Ruchu Lotniczego. Długie wtorkowe negocjacje poskutkowały pewnym krokiem naprzód. Jak podano we wspólnym komunikacie po spotkaniu, "opracowano roboczą wersję porozumienia w zakresie istotnej części zagadnień oraz działań niezbędnych do podjęcia w obszarze bezpieczeństwa". Kontrolerzy lotów mówią: żegnaj Pełnego porozumienia wciąż jednak jeszcze nie ma, wypowiedzenia ponad 130 osób leżą na stole, a ich okres kończy się 30 kwietnia. Zostały więc niecałe dwa tygodnie, by uniknąć kadrowej katastrofy. Spór dotyczy nowego regulaminu, który wszedł w życie pod koniec zeszłego roku. Na warunki pracy i płacy nie zgadza się grupa kontrolerów obszaru i zbliżania z Warszawy, reprezentowana przez Zarząd Związku Zawodowego Kontrolerów Ruchu Lotniczego. Z końcem marca odeszły 44 osoby z 208 zatrudnionych w stolicy kontrolerów. Ważą się losy 131 pracowników znajdujących się w kończącym się w kwietniu okresie wypowiedzenia. Jeśli odejdą, zostanie zaledwie 33 kontrolerów obszaru i zbliżania w Warszawie. Jednocześnie już dziś wielu przebywa na zwolnieniach lekarskich. Co wtedy? - Trwają negocjacje. Liczymy na to, że przyniosą one efekty, które będą zadowalające dla obu stron - rzeczniczka PAŻP Agata Król nie chce kreślić czarnych scenariuszy. Ale utrudnienia już są. Weekend na Lotnisku Chopina w Warszawie upłynął pod znakiem opóźnień w startach i lądowaniach samolotów. Sam Urząd Lotnictwa Cywilnego (ULC) ostrzegał w piątek, że "w najbliższych dniach może dojść do nieregularności w ruchu lotniczym nad Polską, w tym do opóźnień i odwołań rejsów". Powód? Brak kadrowe. Bez kontrolera lotu ruch lotniczy odbywać się nie może. Obszar, zbliżanie, wieża Kontrolerzy ruchu lotniczego dzielą się na kontrolerów obszaru, zbliżania i wieży. W Warszawie może zabraknąć tych z dwóch pierwszych grup - to oni złożyli wypowiedzenia. Czym się zajmują takie osoby i jaka jest specyfika ich pracy? - Kontrolerzy obszaru pracują w sektorach na najwyższych pułapach polskiej przestrzeni - tam samolotów jest najwięcej, bo są to też loty tranzytowe, a maszyny poruszają się z największą prędkością. Wyobraźnia przestrzenna, umiejętność przewidywania i skupienia się na poszczególnych samolotach widzianych na radarze są tam szczególnie potrzebne. Podobnie jak w kontroli zbliżania, gdzie kontroler jest na łączności z samolotami odlatującymi od lotniska lub obniżającymi lot do lądowania. Kontrolerzy wieżowi pilnują sytuacji na lotnisku i tuż nad nim, a więc wydają zgodę na start, lądowanie i dbają o sprawne kołowanie po lotnisku - wyjaśnia Interii Agata Król. Praca, bezpieczeństwo i wypłata To, że praca kontrolera ruchu lotniczego jest wymagającym zadaniem, podkreśla też Anna Garwolińska-Glaubicz, reprezentująca Związek Zawodowy Kontrolerów Ruchu Lotniczego. - To nie jest zabawa w klikanie guziczkami. Praca kontrolera to myślenie i maksymalna koncentracja, niezależnie od pory dnia czy nocy, to praca całodobowa. Ponadto to ogrom specjalistycznej wiedzy - mówi Garwolińska-Glaubicz. I wylicza: co roku wszyscy kontrolerzy przechodzą egzaminy i badania. Muszą być na bieżąco z przepisami, znać wszystkie rodzaje samolotów - ich parametry, możliwości techniczne, śledzić na bieżąco warunki pogodowe. - I choć nie odpowiadają za samoloty i drony wojskowe, są też w stałym kontakcie z kontrolerami wojskowymi. Jeszcze w lutym zdarzały się przypadki przemytu samolotów. Jak to wyglądało? Leciał samolot-cysterna, a pod jego skrzydłami dwa MiG-i z wyłączonymi responderami. Ordynarny przemyt, na który też wyczuleni muszą być kontrolerzy ruchu lotniczego - dodaje. Dlatego - jak wskazuje - w negocjacjach z PAŻP chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo. Ale chodzi też o pieniądze. - Zależy nam na ustaleniu reguł zarobków. Te tak naprawdę zaczynają się od najniższej krajowej, bo z taką sumą zaczyna osoba na dwuletnim szkoleniu. Jak obliczyliśmy, w rzeczywistości sięgają one 33 tys. zł brutto, czyli około 21 tys. zł netto - mówi Garwolińska-Glaubicz. PAŻP wskazywała z kolei, że w Warszawie pensje kontrolerów wynoszą z uśrednioną premią regulaminową średnio 33 tysięcy złotych brutto miesięcznie, a maksymalnie - 45 tys. brutto. O pensję minimalną podczas szkolenia pytamy w Agencji. Rzecznik przyznaje, że w trakcie kursu wypłacane wynagrodzenie to najczęściej minimalna pensja krajowa, ale pokazuje sprawę z innej strony. - To ukłon w stronę kursantów, bo nie pobieramy opłat za szkolenie, a dodatkowo płacimy za udział w kursie. Jest to atrakcyjna oferta, gdy weźmie się pod uwagę sytuację pilotów, którzy płacą za poszczególne licencje z własnej kieszeni, by w drabince licencyjnej dotrzeć w końcu do funkcji pilota rejsowego - mówi Agata Król. Kryzys goni kryzys PAŻP jest jedyną instytucją w Polsce, która szkoli i zatrudnia kontrolerów lotu. Tych w naszym kraju jest około 600 - odejście jednej trzeciej z nich grozi paraliżem ruchu lotniczego. Można oczywiście wyszkolić nowych kontrolerów, w marcu zakończono nabór na pierwszy po pandemicznej przerwie kurs. Ale to wszystko trwa - samo szkolenie dwa lata. Kontrolerzy wskazują, że brak odpowiedniej liczby pracowników może doprowadzić do zmniejszenia bezpieczeństwa. A kontrole lotów odbywają się 24 godziny na dobę siedem dni w tygodniu. PAŻP utrzymuje się z opłat pobieranych od linii lotniczych z tytułu zapewnienia służb żeglugi powietrznej dla samolotów lądujących, startujących na i z polskich lotnisk oraz tych przelatujących przez polską przestrzeń powietrzną. Dwa lata pandemii i znacznych ograniczeń w podróżowaniu doprowadziły do niemałego kryzysu w branży lotniczej. Nie pomaga także sytuacja za naszą wschodnią granicą - wojna w Ukrainie miała ogromny wpływ na sytuację w lotnictwie cywilnym w Polsce. Jak podawała Agencja, notowano kolejne spadki w natężeniu ruchu lotniczego, a gdy nad Ukrainą nie latają samoloty, tranzyt często omija też Polskę. Do tego dochodzi aktywność wojskowa na północno-wschodnią Polską, dla której zarezerwowana spora część polskiego nieba. Problem z pomocą humanitarną dla Ukrainy Tymczasem kryzys w polskim lotnictwie bezpośrednio splata się z sytuacją walczących z najeźdźcą Ukraińców. Jak alarmował w weekend Jakub Karnowski, niezależny członek rad nadzorczych Ukrzaliznytsia i Ukrposhta, czyli ukraińskiej kolei i poczty, z powodu znaczących opóźnień na warszawskim lotnisku Chopina ukraińska poczta nie może kontynuować dostaw pomocy humanitarnej dla swojego kraju z USA i Kanady przez Warszawę. - Polska będzie omijana, a to dla Ukraińców duży problem - mówi Interii. Warszawa - jak wskazuje - była z powodów logistycznych najwygodniejsza do takich operacji, między innymi ze względu na funkcjonujące tam biuro ukraińskich kolei, bezpośrednio zaangażowanej w transport pomocy humanitarnej. Do tej pory dostawy z Ameryki Północnej trafiały na Okęcie, stamtąd tirami albo pociągami transportowane były dalej w stronę granicy z Ukrainą, głównie do Medyki, a dalej - pociągami do Kijowa. Teraz trzeba będzie znaleźć inną drogę.