Paweł Balinowski: Kończy się kolejny rok. Mówi się, że 2012 to rok kolejnego końca świata. Co z tym końcem świata? Będzie czy go nie będzie? Bo tych końców świata przeżyliśmy już całkiem sporo. Krzysztof Jackowski: - Uważam, że nie będzie końca świata. Kalendarz Majów raczej nie mówi o końcu świata, mówi o końcu pewnej epoki. Być może to tylko początek złego, a może inaczej - dobrego zły początek. To powinno nam dać do myślenia, do zastanowienia, do lekkiej, nieprzesadnej, obawy i ostrożności, żebyśmy nie szarżowali żartem końca świata, bo to może nie być koniec świata, ale może być koniec pewnej epoki. Czyli nic optymistycznego się nam nie szykuje? Nie ma żadnego pozytywu w tym całym morzu dość przykrych informacji? - Na pewno będzie dużo sytuacji miłych, oby jak najwięcej. Ale mówimy o sytuacji globalnej. Ona jest bardzo zła, bardzo napięta i wydaje mi się, że przełom 2012/2013 i cały rok 2013 będzie czasem pękania wrzodu. On już jest tak nabrzmiały, że musi pęknąć. I to już jest ten czas. Bardzo zbieżny z końcówką kalendarza Majów. Pan mówi o zmianach globalnych. A zmiany u nas w kraju, w Polsce? - Uważam, że rząd polski będzie miał sporo nieprzespanych nocy. Pan Rostowski spędzi je na rozmyślaniu, co dalej, ponieważ uważam, że skomplikuje się sprawa budżetu. Może to źle wpływać na rząd, na notowania rządu. Na pewno rząd będzie się pocił w pierwszym kwartale przyszłego roku. W ogóle mam wrażenie, że początek roku, do wiosny, będzie zły dla polskiego rządu. A to przez Unię Europejską, przez niespodziewane nagłe decyzje Unii Europejskiej, co zaskoczy wszystkich. Być może co niektórzy znający się na polityce tego spodziewają. Uważam, że będzie to kwestia budżetu europejskiego, który się skomplikuje przez dwa państwa. Ja tak rzucę: Węgry, Wielka Brytania na pewno. Być może dokooptuje do tego jeszcze Słowacja. A sprawdźmy jeszcze inne sfery życia. Na przykład sport. - Powiedzmy, że w przyszłym roku nastąpi taka zmiana, że dużo nowych twarzy zacznie grać w lidze narodowej polskiej. I to może zmienić nasz obraz. Jeżeli tak się nie stanie, to uważam, że będziemy kuleć, czasami pływać na stadionie, a to zależy od aury. A teraz nieco osobiste pytanie. Pan ze swoim darem żyje bez niespodzianek? Czy niespodzianki i tak cały czas życie przynosi? Przynosi. Swoją profesją zajmuję się poważnie. Szukam ludzi zaginionych. W swoim życiu dosyć sporo znalazłem. Posiadam dokumentację prawną na ten temat. Często policja wystawia mi dokumenty trafności moich odkryć. Natomiast w życiu prywatnym nie używam jasnowidzenia, nie potrafię sobie pomóc jasnowidzeniem. Chyba dobrze, bo lepiej tak żyć. Lepiej być każdego dnia zaskoczonym, oby miło, jakimiś sytuacjami życiowymi. Życie to nie jest książka i się nie da tak poczytać, przeczytać. Życie trzeba przeżyć. Lepiej nie wiedzieć, co będzie jutro.