Trzy osoby w czarnych strojach stoją na Placu Zamkowym. Mają flagi i transparenty o ludobójstwie na Wołyniu. Podchodzą do nich dziennikarze, fotoreporterzy, robią zdjęcia. Andrzej jest po siedemdziesiątce. Mówi, że wizyta Zełenskiego to fatalny błąd, a prezydent Ukrainy przyjechał żebrać o kolejne MiG-i. Trzy osoby. Kilkadziesiąt metrów dalej kilkaset czeka w kolejce do bramek bezpieczeństwa, by wejść do ogrodzonej strefy z telebimami, gdzie będzie można zobaczyć przemówienie Dudy i Zełenskiego. 5 kwietnia Plac Zamkowy był jak Polska. Był jej metaforą. Te trzy osoby w czarnych strojach to kropla w tłumie Polaków i Ukraińców, którzy tego dnia świętują obecność Zełenskiego. Twarze Placu Zamkowego Natalia jest z Ukrainy. Czekając w kolejce mówi, że przyszła, bo chce posłuchać prezydentów. Pytam kim jest dla niej Zełenski. - Bohater. Jak wojna się zaczęła, został. Nie wyjechał z Ukrainy. On też walczy - podkreśla. Do godziny 18:00, kiedy miały się rozpocząć przemówienia, została nieco ponad godzina. Spotykam dwóch Anglików. Przyjechali do Polski na kilka dni i razem ze swoim polskim przewodnikiem postanowili przyjść i zobaczyć to wydarzenie. Podkreślają, że w Anglii wsparcie Ukrainy jest ważne, ale przyznają też, że dopiero w Polsce widać jak bardzo. Mówią, że dla Anglików ta wojna jest po prostu dużo dalej i to nad Wisłą czuć jej znaczenie. Kolejka do bramek sięga kościoła św. Anny. Ludzie mijają stragany z szalikami i flagami. Małe polskie - 10 zł, większe - 15 zł. Chorągiewki ukraińskie kosztują 20 zł za sztukę. Drogo. Ale ludzie i tak kupują. Takie święto nie zdarza się codziennie. W kolejce rozmawiam też z Wirą i Anną. Przyjechały do Polski z Ukrainy wiele lat temu. Anna dostała polski paszport, a teraz mieszka w Hiszpanii. Jest w Warszawie na kilka dni i jak mówi - musiała tu przyjść. - Czuję, że muszę tu być. Zełenski to prawdziwy przywódca. Wzór dla innych prezydentów. On jest świetnym przywódcą nie tylko politycznym, ale też dla społeczeństwa. Dobry człowiek - zaznacza i opowiada, że głosowała na niego w wyborach prezydenckich. - To był dobry wybór - dodaje uśmiechając się. Równie ciepło o Zełenskim mówi Wira. "To człowiek z dużej litery" - podkreśla. Spotykam też Walerinę i maleńką Polinę. Są siostrami. Walerina szybko zaznacza, że trudno jej mówić po polsku. Odpowiadam, że mówię po rosyjsku. - O nie! A ja po rosyjsku nie mówię wcale - powiedziała to grzecznie, ale stanowczo. Rozmawiamy więc trochę po polsku, trochę po ukraińsku. Nie mamy problemu, żeby się zrozumieć. Język ukraiński procentowo ma większą zgodność słów z polskim, niż z rosyjskim. Za bramkami ludzie gromadzą się w pobliżu telebimów. Nagle komunikat, że przemówienia się opóźnią. Na ekranach wyświetlono film o pomocy Polski dla Ukrainy. Na koniec ludzie biją brawo. Są tu też harcerki z 301. Warszawskiej Drużyny Harcerek. Zgromadzonym rozdają polskie flagi. Przez plac idą dwie osoby i niosą obraz. Jest na nim Wołodymyr Zełenski, tekst hymnu Ukrainy i hasło "rok niezłomności". Chłopak mówi, że namalował go dla swojego prezydenta. W pewnym momencie do bramki przed Zamkiem Królewskim podchodzi mężczyzna w garniturze. Wskazuje, że można wejść na dziedziniec zamku, gdzie pojawią się prezydenci. Obowiązuje limit osób. Ludzie biegną. Wszyscy chcą zobaczyć Zełenskiego. Duda, Zełenski, Szewczenko, Giedroyć Na dziedzińcu tłum przesuwa się jak najbliżej sceny. Jest ciasno i duszno, pojawiają się nawet drobne sprzeczki. Każdy chce być jak najbliżej. Obecność na dziedzińcu towarzyszy jednak przede wszystkim ukraińskie, patriotyczne uniesienie. Ludzie trzymają ukraińskie chorągiewki. W pewnym momencie dziewczynie kilka metrów ode mnie flaga spada na ziemię. Wydała z siebie zduszony okrzyk, potem pochyliła się, podniosła flagę i ją ucałowała, tak jak w Polsce matki kiedyś uczyły dzieci całować chleb. Przemówienia opóźniają się ponad godzinę. Kiedy prezydenci pojawiają się na scenie wita ich burza oklasków. Przemówienie Dudy co chwilę przerywane jest brawami. Mogę się mylić, ale największymi wtedy, kiedy mówi o wręczeniu Orderu Orła Białego Zełenskiemu i wtedy, kiedy podkreśla, że Moskwie nie uda się skłócić Polski i Ukrainy. Duda mówił o Tarasie Szewczence. Zełenski o Jerzym Giedroyciu. Szukali tego, co wspólne. Ukraiński prezydent zaczyna swoje przemówienie po polsku, a potem kilka razy podkreśla: Polska i Ukraina, ramię w ramię. I jest w tym pewna niezwykłość tego wydarzenia. Na koniec zgromadzeni żegnają pary prezydenckie owacją. Przywódcy i ich żony chwilę później wychodzą do ludzi i witają się z tłumem. Kiedy tłum opuszcza dziedziniec, przechodzi przez wrota południowego skrzydła zamku. Na drzwiach widnieją herby Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Kilka wieków temu, ze względu na naszą trudną, wspólną historię, to byłoby nie do pomyślenia, żeby ukraiński wódz przemawiał w takim stylu, w siedzibie polskich królów. Ale dziś, Polska i Ukraina to dwa dumne, niezależne państwa. Dwa narody, które dzisiaj mają ze sobą o wiele więcej wspólnego, niż kiedykolwiek wcześniej. Wydaje się też, że setki zgromadzonych tu osób, może poza trzema, doskonale to rozumieją. Polska i Ukraina nigdy nie były tak blisko. Historia dzieje się na naszych oczach.