"Dzieci pewnie umrą pierwsze" - głosi jedna z cytowanych wiadomości. Migranci piszą o zimnie, głodzie i trudnych do wytrzymania warunkach. "Odkąd wyjechałem z Iraku, wszyscy kłamią. Mówią jedno, robią drugie. Dziecko płacze z głodu, a oni przy nas normalnie jedzą i piją. Powiedzcie obu stronom, żeby dały nam tę broń, którą trzymają, żebyśmy sami się zabili, to będzie po problemie. Może jak tym razem spróbuję przekroczyć granicę, to mnie zabiją. Już mi wszystko obojętne. Widziałem takie rzeczy, że chyba stracę rozum. Odkąd tu jestem, umarło osiem osób" - napisał mężczyzna z Iraku. Maja Ostaszewska: Widziałam rzeczy rozrywające serce W konferencji brała udział aktorka Maja Ostaszewska, która od kilku dni przebywa w rejonie granicznym. - Wczoraj spotkaliśmy małżeństwo i ich przyjaciela. Ci ludzie zostali pobici, zabrano im pieniądze, jeden z mężczyzn został uderzony łomem w głowę, trafił do szpitala, zabrano im wszystkie dokumenty. Jego żona bała się, że zostanie sama, że gdy wróci do lasu zostanie zgwałcona, że już nigdy nie zobaczy swojego męża - relacjonowała ze łzami w oczach wydarzenia minionego dnia Ostaszewska. - Przez tych parę dni byłam świadkiem niesamowitej pracy działaczy, ale widziałam też rzeczy rozrywające serce - opowiadała dalej Ostaszewska. - Wczoraj, chodząc po lesie z zupą, z rzeczami, w które będą mogli przebrać się ludzie, których spotkam, spotkaliśmy trzy puste obozy. W jednym z nich musiała być rodzina z malutkimi dziećmi. Były tam porzucone małe kaloszki, pieluchy i rzeczy, które bierze się do samolotu na krótką podróż. (...) Nie zdążyliśmy im pomóc, nie wiemy, jak zostali zabrani, ale ten obóz wyglądał dramatycznie - dodała. Więcej na polsatnews.pl