Głośno o "spisku autobusowym". Władze Warszawy reagują
Czy miejski autobus celowo zatarasował wyjazd z Belwederu, przez co doszło do zatrzymania skazanych posłów PiS w Pałacu Prezydenckim? Tak zasugerowała szefowa Kancelarii Prezydenta RP. Warszawski ratusz widzi to inaczej. - To był absolutny przypadek, dementuję, że to było zaplanowane - powiedziała rzeczniczka władz Warszawy Monika Beuth. Ujawniła, że w pojeździe doszło do awarii, a kolumna prezydencka przejechała chodnikiem.
Nie milkną echa wtorkowego zatrzymania skazanych polityków PiS - Mariusza Kamińskiego oraz Macieja Wąsika - na terenie Pałacu Prezydenckiego. Do akcji służb doszło pod nieobecność Andrzeja Dudy. Prezydent był wtedy kilka kilometrów dalej w Belwederze na spotkaniu z liderką białoruskiej opozycji Swiatłaną Cichanouską.
Szefowa Kancelarii Prezydenta RP Grażyna Ignaczak-Bandych w Telewizji Republika opisała, jak głowa państwa zareagowała na te wydarzenia. - Gdy pan prezydent został poinformowany o tym, co dzieje się w Pałacu, chciał natychmiast wracać. Wyjazd z Belwederu został jednak zastawiony autobusem komunikacji miejskiej - powiedziała.
W sieci natychmiast zaroiło się od wpisów sugerujących spisek. - Zdecydowanie je dementuję. To był absolutny przypadek. Autobus zatrzymał się na czerwonym świetle przed skrzyżowaniem z ul. Bagatela. W tym samym momencie zablokowały się hamulce - doszło do awarii, ubytku powietrza w systemie pneumatycznym - powiedziała w Polsat News Monika Beuth, rzeczniczka ratusza.
Ratusz: Awaria autobusu przy Belwederze trwała 17 minut
Monika Beuth dodała, że zepsuty pojazd elektryczny został wyprodukowany w 2020 roku. - Po ulicach Warszawy codziennie porusza się 1400 autobusów, w ciągu doby dochodzi do awarii w ok. 40-60 pojazdach. Liczba ta rośnie w zimie, takie rzeczy się zdarzają - podkreśliła.
Zablokowanie pasa ruchu w pobliżu Belwederu trwało 17 minut. - Kierowca autobusu postąpił zgodnie z procedurami, najważniejsze jest bezpieczeństwo pasażerów, których wypuścił oraz bezpieczeństwo innych uczestników ruchu. Tutaj nie ma żadnej sensacji. Pojazd po kilkunastu minutach został podprowadzony do najbliższego przystanku przy Łazienkach Królewskich - wskazała Monika Beuth.
Cała akcja została uwieczniona na kamerach monitoringu w autobusie, widać na nim jak do kierowcy podchodzą policjanci oraz funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa. - Brama faktycznie była zablokowana, ale kolumna samochodowa przejechała obok chodnikiem. Snucie teorii spiskowych jest nieuprawnione - dodała Beuth.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!