Starożytni tłumami ciągnęli, by oglądać krwawe walki gladiatorów. Współcześni nie muszą nawet ruszać się z domu, choć opcja udania się na arenę nadal jest dostępna, wystarczy włączyć Wifi. Karol ma 19 lat. Gale freak fightowe ogląda od pięciu, jak mówi - dla rozrywki. - Zwykle umawiamy się z chłopakami na wieczór, wykupujemy dostęp na galę i oglądamy walki. Każdy ma swoje typy - relacjonuje. Skąd wśród nich tak duże zainteresowanie tymi wydarzeniami? - Zawodnicy to często influencerzy, których na co dzień obserwujemy, więc po prostu jesteśmy ciekawi, jak wypadną podczas starcia w klatce. Dramy między nimi i pranie wzajemnych brudów po prostu nas ciekawią i często śmieszą - mówi Interii. Freak fighty są popularnym tematem rozmów wśród młodzieży. Nie oglądasz, nie jesteś na topie. - To, co dzieje się wokół gal, to często patologia, ale mam świadomość, że kontrowersje są kreowane po to, żeby przyciągać uwagę do samych walk, więc nie traktuję tego całkiem serio - mówi 19-latek. Sportowe disco polo Gale skupiają uwagę setek tysięcy odbiorców w różnym wieku. - Przyciąga formuła gladiatorska, która od wieków znajdowała uznanie widzów, grając na najniższych instynktach i wywołując silne emocje. Wraz z rozwojem cywilizacji dodaliśmy do tego typu rozrywek masowy przekaz medialny. Media z jednej strony spopularyzowały sport w szlachetnej formule olimpijskiej, ale zyskały sportowe lub parasportowe ludowe widowiska, często brutalne i bardziej kontaktowe ze względu na nieco mniej wyrafinowanych odbiorców - uważa socjolog sportu dr hab. Michał Lenartowicz z AWF Warszawa. O formule freak fight mówi: Swoiste sportowe disco polo z premedytacją przerysowane na potrzeby masowego odbiorcy. - Obsceniczne gesty, elementy seksizmu, czy promowanie innych patologicznych postaw to swego rodzaju model biznesowy polegający na wzbudzaniu kontrowersji, poruszaniu się na granicy tabu. Organizatorzy wybierają elementy, które z ich perspektywy są najbardziej wartościowe, bo przynoszą lajki, kliki, a więc wymierny zysk - zaznacza. Freak fight i cała otoczka zwróciły także uwagę Rzecznika Praw Obywatelskich. Znaczny w tym udział dziennikarki Mai Staśko, która skierowała obszerny wniosek do RPO. Udowadniała w nim, że podczas poprzedzających walki federacji Fame MMA konferencji mają miejsce "czyny noszące znamiona przestępstw". "Naruszenia nietykalności cielesnej, pobicia ze średnim lub lekkim uszczerbkiem na zdrowiu, groźby karalne, znieważenia, zniesławienia, pochwalanie przestępstw, publiczna prezentacja pornografii, dyskryminacja" - wymieniała. W trakcie tych szeroko transmitowanych w mediach społecznościowych konferencji nie brak wypowiedzi homofobicznych, seksistowskich, rasistowskich czy ksenofobicznych. Fame MMA odpierało zarzuty. Wysłano oficjalny list do Rzecznika Praw Obywatelskich, a w osobnym oświadczeniu pisano m.in. o tym, że organizatorzy nie mają wpływu na to, jakie zachowania prezentują ich zawodnicy poza organizowanymi galami. Włodarze Fame MMA przekonywali, że zakazało żargonu więziennego oraz mowy nienawiści, a za nieprzestrzeganie tych zasad, na zawodników nakładane są kary finansowe i dyscyplinarne. Freak fight. "To nie sport lecz nadużycie" Freak fight ze sportem ma to niewiele wspólnego. - Jedyna rzecz, która łączy to ze sportem to element fizycznej rywalizacji - stwierdza dr hab. Michał Lenartowicz. - Nowożytna idea sportu w wersji olimpijskiej zakłada szereg humanistycznych wartości, poszanowanie reguł, szacunek dla przeciwnika, wartości moralne. Promuje piękno ciała i umysłu. We freak fightach nie ma o tym mowy. Chodzi o zaspokojenie najniższych instynktów, bo to się po prostu dobrze sprzedaje - mówi w rozmowie z Interią. Co więcej, pojęcie sportu wykorzystywane jest w takim przypadku, by legitymizować nierzadko patologiczne zachowania. - Sport jest silnie obecny w kulturze, w mediach, dlatego jeśli cokolwiek nazwiemy sportem, szybko zyskuje to pewną społeczną akceptację. Jednocześnie takie postrzeganie usprawiedliwia odbiorcę, bo przecież nie idę na bijatykę, ale na atrakcyjne widowisko sportowe, które jest popularne. Według mnie to nadużycie. Nie powinno być promowane jako sport - przekonuje. Jak podkreśla, sporty walki na igrzyskach olimpijskich charakteryzują się tym, że zawodnicy, trenerzy, sędziowie pilnują nie tylko granic wyznaczanych przepisami, ale także regułami przyzwoitości i wysokiej etyki sportowej. - Tutaj przekraczanie tych granic jest premiowane. Freak fight to nie sport a dewiacja, czyli wykroczenie poza reguły klasycznie rozumianego sportu - kwituje socjolog.