FOZZ: Gra na czas
Oskarżeni w sprawie FOZZ robią wszystko, by opóźnić ogłoszenie wyroku, licząc na przedawnienie zarzutów. Tylko dziś Janina Chim najpierw zwolniła adwokatów, a potem zachorowała.
Po rozpoczęciu przed warszawskim sądem okręgowym dzisiejszej rozprawy, która miała być poświęcona dokończeniu mowy prokuratorskiej, sędzia Andrzej Kryże poinformował, że Chim, jedna z głównych oskarżonych, wypowiedziała pełnomocnictwo swoim adwokatom z wyboru - Jackowi Brydakowi i Marcinowi Ziębińskiemu..
Stworzyło to problem prawny, bo Kodeks postępowania karnego mówi, że oskarżony pozbawiony wolności - a Chim jest osadzona w areszcie - musi mieć obrońcę. Oskarżona oświadczyła zaś, że wyznacza nowego obrońcę z wyboru. Zapytana, kiedy to zrobi, odparła, że "chce to wcześniej ustalić z córką na widzeniu".
Nowy obrońca musiałby oczywiście zapoznać się z ogromną dokumentacją procesu, co po raz kolejny odłożyłoby w czasie ogłoszenie wyroku.
Sąd znalazł jednak wyjście z tej sytuacji. Sędzia Kryże oświadczył, że sekwencja zdarzeń od 7 stycznia, gdy sąd polecił stronom przygotowanie się do wygłoszenia mów końcowych i zachowanie oskarżonej w tym kontekście, jednoznacznie świadczą o tym, że Chim chodzi o zerwanie procesu i niedopuszczenie do ogłoszenia wyroku, a cofnięcie pełnomocnictw adwokatom to tylko kolejny jej wybieg.
W związku z powyższym sąd postanowił, że dotychczasowi pełnomocnicy Chim będą jej adwokatami z urzędu, odstępując jednocześnie od kodeksowej reguły udzielenia oskarżonej terminu na znalezienie nowych obrońców z wyboru. - Sąd ma nadzieję, że wyższe instancje ocenią, iż takie rozstrzygnięcie nie miało wpływu na treść wyroku - dodał sędzia Kryże.
Zwolnienie pełnomocników nie było jednak jedyną dzisiejszą przeszkodą w kontynuowaniu procesu. Chim na każde pytanie sądu odpowiadała bowiem, że źle się czuje. Wobec tego sąd zarządził zbadanie oskarżonej przez sądowego lekarza.
- Poprzednim razem, gdy byłam tu badana, lekarz dał mi walerianę, a ja mam przepisane leki psychotropowe - skarżyła się Chim. - Zdajmy się na lekarza, który zna się lepiej na sprawie i od sądu, i od oskarżonej - odpowiedział jej sędzia Andrzej Kryże. Gdy jednak sąd opuścił salę rozpraw, ogłaszając przerwę, oskarżona żywo dyskutowała o całej sprawie z innymi adwokatami obecnymi na sali.
Ostatecznie sąd postanowił, iż w związku z faktem, że dziś na sali rozpraw nie ma żadnego z obrońców Chim, nie można udzielić głosu prokuraturze, by skończyła swą mowę końcową i proces przerwano do jutra.
Ponadto sąd zdecydował nie wypuszczać oskarżonej z aresztu. Sprawą tą zajmie się jeszcze w najbliższym czasie Sąd Apelacyjny w Warszawie, który rozpatrzy zażalenie na areszt złożony przed kilkoma dniami przez obrońcę Chim.
W procesie FOZZ trwa wyścig z czasem. Wiele zarzutów niedługo może się przedawnić. Wyrok ma zapaść jeszcze w lutym, ale na pewno oskarżeni się od niego odwołają.
Według prokuratury, dyrektor generalny FOZZ Grzegorz Żemek i wicedyrektor Janina Chim, przez przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków, dopuścili do milionowych uszczerbków w majątku Funduszu, którego pieniądze były wydawane na inne cele niż wykup zagranicznego długu zaciągniętego przez PRL.
INTERIA.PL/RMF/PAP