Flis: Platforma zjada potencjalnego koalicjanta
O tym, jak ratyfikacja konwencji antyprzemocowej wpłynie na kandydaturę Bronisława Komorowskiego i dlaczego nie powinien on brać udziału w debacie przedwyborczej, w rozmowie z Interią mówi politolog Jarosław Flis.

Ratyfikowana przez prezydenta Komorowskiego konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej wywołuje wiele emocji.
- Ratyfikowanie konwencji daje prezydentowi Komorowskiemu szansę poszerzenia elektoratu o wyborców lewicy. Wyborcy z lewej strony sceny politycznej będą bardziej skłonni, żeby w II turze zagłosować na Komorowskiego w ramach zrealizowania przez niego tego, co ich zadaniem powinno być zrealizowane przez prezydenta - tłumaczy politolog Jarosław Flis.
Zdaniem politologa jest to ważne w obliczu popularnego poglądu o nieoddawaniu głosu na nikogo, ponieważ szczególnie groźna dla urzędującego prezydenta może być niska frekwencja wyborców.
- Platforma Obywatelska może się przesuwać w lewo, ale to ryzykowne, bo może to być zjadaniem własnego sojusznika. Pod kątem przyszłych wyborów parlamentarnych jest to tym bardziej ryzykowne, ponieważ PO zjada w ten sposób potencjalnego koalicjanta. To może się skończyć tym, że jeśli większość w parlamencie zdobędzie PiS i KORWiN, czego się wykluczyć nie da, to strategia, polegająca na asekuracyjnym poszerzaniu koalicji o SLD może się okazać nieskuteczna - dodaje.
- Może być też tak, że największym problemem okaże się mobilizacja tych wyborców, którzy nie wiedzą na kogo oddać głos, dla których różnica pomiędzy Platformą i PiS nie jest warta wysiłku w postaci głosowania. Zaostrzanie sporów światopoglądowych może mobilizować zdecydowany elektorat konserwatywny lub przesuwać szalę wśród elektoratu wiejskiego - wyjaśnia politolog.
Pytany o przedwyborczą debatę mówi, że na także formułę, że udział w rozmowie wezmą wszyscy kandydaci, prezydentowi Komorowskiemu nie jest łatwo się na to zdecydować.
- Rozumiem, że Duda bierze udział w debacie tylko dlatego, że Komorowski tego nie robi. Racjonalnie byłoby, żeby debata odbywała się pomiędzy faworytami. Ci, którzy walczą o 1 proc. poparcia i chcą się pokazać, nie muszą mieć takiej okazji - powiedział politolog.
Zdaniem eksperta dobrym pomysłem przed I turą wyborów prezydenckich mogłoby być kilka debat pomiędzy dwoma kandydatami z różnych stron sceny politycznej.
- Debata w proponowanej aktualnie formie to kuriozum. Komorowskiego i tak nie minie debata, bo będzie ona miała miejsce zapewne w II turze, ale wtedy już w racjonalnym układzie jeden na jednego - podsumował politolog.
Krystyna Opozda