Projekt skrócenia tygodnia pracy to inicjatywa partii Razem. Zakłada on skrócenie wymiaru etatu z 40 do 35 godzin tygodniowo. Takie rozwiązanie umożliwiałoby chodzenie do biura jedynie przez cztery, a nie jak dotąd - pięć dni w tygodniu. Cztery dni pracy, ale pensja ta sama Co ciekawe, projekt gwarantowałby zachowanie tego samego wynagrodzenia pracownikom. Rzadsza obecność w pracy nie zmniejszałaby płacy - ta pozostałaby na niezmienionym poziomie. Nie narzucono też konkretnego modelu organizacji pracy według nowych przepisów. Dzięki temu pracodawca mógłby ustalić, czy korzystniejszy dla niego byłoby na przykład system oparty na trzech ośmiogodzinnych zmianach oraz dwóch wynoszących pięć i pół godziny. Pomysłodawcy projektu uzasadniają konieczność zmian w Kodeksie pracy poprawą stanu zdrowia Polaków. Ich zdaniem skrócenie godzin spędzanych w pracy zmniejszyłoby ryzyko wypalenia zawodowego. Zmiany w Kodeksie pracy potrzebne, bo Polacy się przepracowują Politycy przytaczają raport firmy Randstad z 2019 roku, według którego 74 proc. Polaków zdarzyło się pracować w nadgodzinach, z czego dla 14 proc. z nich to niemal codzienność, a 21 proc. przyznało się, do ponadwymiarowej pracy raz w tygodniu. Niemal połowa z ankietowanych, bo aż 44 procent jest zdania, że zostawanie w pracy "po godzinach" jest w ich zakładach pracy normą. Co piątemu z badanych osób pracodawca nie wynagradzał nadliczbowych godzin. Z kolei według badania Nationale-Nederlanden przeprowadzonemu w 2021 roku przez Smartscope wynika, że dwóch na trzech pracowników dostrzega u siebie cechy wypalenia zawodowego. Zamiast spędzać wolny czas na odpoczynku czy widząc się z bliskimi, uprawiając sport lub realizując swoje pasje, zatrudnieni poświęcają go na pracę. "Dziennik Zachodni" podaje dane Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECF) za ubiegły rok, zgodnie z którymi Polacy przepracowują rocznie średnio 1 830 godzin. To szósty najwyższy wynik w porównaniu z innymi państwami OECD i drugi najwyższy w zestawieniu z krajami EU. Cytowany przez portal money.pl wiceminister finansów Artur Soboń zaprzeczał w październiku, by rząd pracował nad czterodniowym tygodniem pracy. Argumentował to tym, że obecnie polskiej gospodarce konieczne jest "podniesienie produktywności i innowacyjności", a polskie społeczeństwo musi "nadrobić czas, który ukradziono nam po II wojnie światowej". Belgia: Można wybrać, ile dni chce się pracować Na podobne rozwiązanie co w polskim projekcie zdecydowały się belgijskie władze, które dają wolną rękę w decydowaniu o liczbie dni pracujących w tygodniu. Nie jest to jednak prosty wybór - liczba godzin pracy pozostałaby niemal ta sama. Belgowie postanowili odróżnić się od podobnych rozwiązań wprowadzonych już (na razie w wersji próbnej) w innych krajach świata. Pracownicy chcący skorzystać z czterodniowego tygodnia pracy będą mieli zmiany trwające dziewięć i pół godziny. W sumie przepracowaliby 38 godzin tygodniowo, zamiast dotychczasowych 40 godzin - tyle będą pracować osoby, które poprzestaną na zwykłych, ośmiogodzinnych zmianach pięć dni w tygodniu. - Przeżyliśmy dwa trudne lata. Dzięki temu porozumieniu wyznaczamy kierunek dla gospodarki, która będzie bardziej innowacyjna, zrównoważona i cyfrowa - oceniał nowo wprowadzone pakiety reform z zakresu prawa pracy belgijski premier Alexander de Croo.