Cezary Tomczyk powiedział na sali plenarnej, że minister Mariusz Błaszczak "16 grudnia nad ranem otrzymał informację z Centrum Operacyjnego MON o zagrożeniu rakietowym dla Polski". - Rakieta została zauważona 60 km od polskiej granicy, na wysokości miejscowości Chełm. Podwyższono gotowość obrony przeciwlotniczej, przeciwrakietowej. Poderwano amerykańskie samoloty bojowe. Ponadto dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych telefonicznie poinformował ministra obrony narodowej o zbliżającej się do polski rakiecie. Uruchomiono również parę polskich myśliwców - mówił wiceminister. Rakieta pod Bydgoszczą. Tomczyk oskarża Błaszczaka o manipulację Polityk przypomniał, że Mariusz Błaszczak przekazał oficjalne informacje o rosyjskiej rakiecie "podczas konferencji prasowej 11 maja 2023 roku". - Minister Błaszczak sugerował w trakcie tej konferencji, ale też takie informacje docierały do opinii publicznej, że o tym fakcie de facto nic nie wiedział i dopiero w kwietniu, kiedy ta rakieta została znaleziona przez przypadkową osobę, został poinformowany zwierzchnik Sił Zbrojnych Andrzej Duda oraz pan premier Mateusz Morawiecki - mówił. Informacje o incydencie w polskiej przestrzeni powietrznej pojawiły się w meldunku z 17 grudnia. - Tego pan minister Błaszczak nie powiedział opinii publicznej podczas konferencji prasowej. Kierownictwo MON nie zapoznało się z meldunkiem z 17 grudnia. Brak tej informacji na konferencji prasowej był manipulacją, bo sugerował, że w materiałach wojskowych na temat tego incydentu nie ma śladu - dodał. - Trzeba powiedzieć wprost, że za sposób organizacji systemu informacji wewnątrz MON odpowiada nie kto inny jak minister obrony narodowej - mówił Tomczyk. Przekazał, że za czasów ministra Błaszczaka funkcjonował mechanizm, że "minister obrony nie zapoznaje się z raportami dobowymi, a tygodniowymi, które mówią o bezpieczeństwie kraju". Rakieta spod Bydgoszczy. Cezary Tomczyk: Błaszczak wiedział - Wiemy, że minister obrony narodowej wiedział o rakiecie, która zbliża się do Polski. Poderwano polskie i amerykańskie myśliwce. Alarmy wszczęła Polska, Ukraina oraz Stany Zjednoczone - przekazał. - Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak 2 stycznia 2023 roku zapoznał się z meldunkiem (z 17 grudnia - red.), w którym znalazła się informacja o śledzeniu 16 grudnia niezidentyfikowanego obiektu w polskiej przestrzeni powietrznej oraz zaniku sygnału w okolicach Bydgoszczy, a także skierowania samolotów Mig-29 w celu identyfikacji oraz patrolu policji w celu poszukiwania obiektu w miejscu zaniku sygnału - przekazał Tomczyk. Na meldunku istnieje podpis ówczesnego ministra "wraz z adnotacją ad acta, czyli skierowaniu sprawy na półkę". - To zakończyło tą sprawę - mówił wiceminister. - System informowania najważniejszych osób w państwie, w tym ministra obrony narodowej, funkcjonował źle. Z tragedii w Przewodowie nie wyciągnięto odpowiednich wniosków - powiedział wiceszef MON. - Jedno jest pewne. Minister obrony narodowej dopuścił się manipulacji, informując opinię publiczną w sposób niejednoznaczny o wiedzy posiadanej przez siebie w sprawie upadku rakiety. Był od początku informowany o niezidentyfikowanym obiekcie powietrznym, który najpierw zagrażał nam ze strony Wschodu, a później został poinformowany o obiekcie, który przemierzał Polskę, przemierzył kilkaset kilometrów, minął Warszawę, minął najważniejsze polskie miasta i przyziemił w okolicy Bydgoszczy, w miejscowości Zamość - mówił. W kwietniu 2023 roku w okolicach miejscowości Zamość, ok. 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Natknęła się na niego w lesie przypadkowa osoba. Rakieta miała wlecieć na terytorium Polski w grudniu 2022 roku zza wschodniej granicy. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!